No wstyd. ;-)
Oczywiście znam nadal tylko ze zdjęć w necie. Ale cieszy fakt, że są w Polsce i zyskują na popularności. Alpacze runo można kupić w sumie bez problemu, ale chciałam od 'producenta', z hodowli, żeby mieć pewność, co dostaję. To takie moje skrzywienie po zakupach innych czesanek 'no name', ale w dużej mierze parcie do tego, co naturalne. Szukając 'źródła' na próbkę runa, co wcale nie jest takie proste nawet w dobie internetu, postanowiłam napisać do Los alpaqueros. Dlaczego akurat tam ? Moje zainteresowania wiążą się dość ściśle (amatorsko) z tym, co oni robią zawodowo. ;-) A sympatyczne pogaduszki utwierdziły mnie w słuszności decyzji.
Nie będę wychwalać ani aplak, ani ich runa, bo mam o tym mimo wszystko, jeszcze małe pojęcie. Mogę tylko powiedzieć, że nie spodziewałam się aż tak delikatnego w dotyku puchu, który na dodatek jest w tej chwili tylko (albo aż !) ściętą sierścią. A co to będzie wyrobie !?! Wiedząc, że dostanę nieobrobione nijak runo, spodziewałam się - to ze względu na owce - zupełnie czegoś innego. A tu aksamitny puch ! Wgapiałam się w TO w osłupieniu. W osłupieniu proporcjonalnym do myśli, której maszerowały po głowie. A mianowicie, że TO ze 'znajomych' zwierząt. Nie jakiś tam zwierząt. Kto ma naprawdę bliski związek ze zwierzakami, ten rozumie, o czym piszę. ;-) Sama nie potrafię tego ubrać w słowa.
A w nawiązaniu do rosyjskiej (a może radzieckiej) bajki z dzieciństwa o tym, 'Jak jeżyk zmieniał futerko', zobaczcie kto ze mną podzielił się swoim futerkiem ;-)
Zdjęcia są własnością Los alpaqueros
Jana
Yakana
Marica
I widząc te trzy portreciki dziwicie się memu uwielbieniu ? ;-)
Uroda aplak powala. I tyle.
A ci, którzy mnie znają osobiście wiedzą, że gdyby tylko można byłoby taka alpakę trzymać w domu, na pewno bym miała! Mnie pozostaje tylko wierzyć, że kiedyś bedzie mi dane spojrzeć w te piękne oczyska, a póki co, cieszę się 'żywym' runem. Wkrótce chwycę za wrzeciono i pokręcę się z Janą, Yakaną i Maricą. :)