Pages

29 listopada 2020

Niebieski chubot

300 gram kupionej w zamierzchłej przeszłości czesanki chubot wpadł mi w ręce i... radość była wielka, bo pojęcia o nim nie miałam. Pofarbowana granatowym i zielonym barwnikiem, zwyczajowo, polskim 'Kakadu'. 

 


Nigdy nie mogę spokojnie odczekać czasu, gdy wełna wysycha. Mam wrażenie, że trwa to i trwa. Na szczęście chwila ze słońcem pozwoliła chociaż na zdjęcie czesanki w ciepłym świetle. Zawsze lubię popatrzeć, jak barwy wełny zmieniają się pod wpływem światła. Tkaniny chyba tego nie mają. Tzn, wiadomo, że kolor wszystkiego postrzega się inaczej w zależności od światła, ale mnie chodzi o tą subtelność, jaką (wydaje się ?) posiada wełna.

 Tu już ten sam długaśny warkocz wygląda zdecydowanie chłodniej. Turkusowe odcienie gdzieś się zapodziały.

 

W dwunitce ostatecznie wyszło 1306 m.


Ilość metrów, hmm.. raczej typowa, jak dla mnie. Nie jest to totalna cienizna, jak poprzednio, jednak... tak sobie mówiłam, że tym razem będzie grubsza, grubsza, grubsza. 

Znowu łażą mi po głowie jakieś ładniejsze niteczki, nie takie do końca grzeczniutkie. W tym celu kupiłam odrobinę jedwabiu sari lagoon. Póki co, pozostaję z dylematem... jak go wykorzystać, by nie schrzanić. Szczerze, to myślałam, że to będzie coś innego, mniej szlachetne, mniej delikatna... bardziej taka... resztkowa forma, a tu... piękności... I co teraz ? ;-)

Covidowa rzeczywistość uniemożliwiła mi wyjazd na działkę w rozsądnej październikowej porze, by wysadzić ostatnie wiosenne cebule. Cóż... wymyśliłam więc, ponasadzać na balkonie, by może wiosną trochę żółtego życia zawitało. Czy się uda ? Moje doświadczenia, to tak.., pół na pół - raz wyszło, raz nie... Tym razem małe donice powędrowały do kartonów zabezpieczonych styropianem. Tu jeden z takich pakuneczków.


Pelargonii żal mi w tym roku w szczególności. Rosły całkiem fajnie jeszcze w listopadzie. Żal było likwidować. Pozbierałam więc do jednej skrzynki kilka kolorów, przesadziłam i wyniosłam na klatkę schodową. Może się uda im przeżyć... 






22 listopada 2020

Się Porobiło cz.156 - Rustynalna tunika

 I powstała ze 100 g nitki, tej skręconej i opisywanej w poprzednim poście. Jak pisałam, jest to mieszanka 40% 18.5mic 100's Merino, 20% Brown Alpaca, 20% Camel i 20% Mulberry Silk. Nitka niejednakowa, momentami trochę nierówna, ale przy takim wykonaniu, na drutach rozmiaru 7, wypada właściwie. Dodatkowo nierównomierny kolor w odcieniach jasnego beżu podkreśla rustykalność.

Bardzo zależało mi, by brzegi pracowały, nie były napięte, jak to z reguły bywa przy klasycznym narzucaniu oczek na druty. Próbowałam już różnych sposobów narzucania oczek i nie trafił mi się taki, z jednej stronie elegancki, a jednocześnie elastyczny i taki, taki fajny. Ciągle coś nie tak. Tutaj, sprawdza się zwykłe nałożenie przekręconej (by powstało oczko) nitki na drut. Daje to elastyczność podczas rozciągania, a jednocześnie, w stanie spoczynki lekko faluje. 

Wykończenie dekoltu starałam się zrobić baaaardzo luźne, by stało się czymś podobnym, jak brzeg dołu, czy rękawów. Jak ładnie się naciągnie na ramionach tunikę, to brzeg wygląda grzecznie i klasycznie. Ale wystarczy lekko poluzować fason i już też i ten brzeg robi się trochę niegrzeczny. :)

 Nitki było 615 m i to, co zostało, widać na zdjęciu poniżej. Bardzo ekonomiczny udzierg. :) 

 

 Oczywiście prześwity w dzianinie, które widać na zdjęciach, nakazują obowiązkowo pod tunikę ubrać tshirt, ale o to właśnie chodziło. Karina, właścicielka sklepu E-wełenkna, z którego pochodzi czesanka na nitkę dopytywała, jak odczuwam nitkę, bo ja oczywiście z racji swej nadwrażliwości na gryzienie nie wszystko toleruję. Przyznam, że podczas przymiarek było wszystko ok, nawet bez spodniego ubranka z rękawami.


Pisałam już poprzednio, że po zmianach na Bloggierze, nie udaje mi się zapanować nad zdjęciami. Nie potrafią wstawić nawet małych zdjęć, obok siebie. Nie podoba mi się to. Czy ktoś wie, co należy zrobić, by było, jak dawniej i zdjęcia można było wstawiać tak, jak się chce, a nie każde oddzielne, bez możliwości otoczenia tekstem ?








13 listopada 2020

Tęskno było za wełną

 W końcu zebrałam się w sobie i zamówiłam trochę mięciutkich wełenek, tradycyjnie od Karinki z E-wełenka.

Przyjechały różności, bfl (Blue Faced Leicester), bfl+lama+jedwab, polwarth, chubut i jedwab sari Lagoon oraz nylon do zmieszania i 'tajemnicza' mieszanka, która jakoś wołała do mnie 'kup mnie !'

Mieszanka, to - podając za danymi ze sklepiku - 40% 18.5mic 100's Merino, 20% Brown Alpaca, 20% Camel i 20% Mulberry Silk. Piękna, prawda ? ;-)

 

  Mieszanka była tak intrygująca, że od razu powędrowała na kołowrotek.

Przędło się bajecznie. Szczerze, to chyba ostatnio kręciłam jedwab, daaawno temu i to jeszcze na wrzecionie i tylko dwoiłam na sonacie. Nie miałam pomysłu na nitkę, więc jakoś tak odruchowo, jak to u mnie, poleciała cienizna. To jest bardzo  dziwne zjawisko, że tak chodzą mi po głowie grubaśne arty, a lecę regularnie z prostymi, cienkimi nitkami. Nie wiem, dlaczego tak się dzieje. Ktoś może ... ? ;-)

 

Wyszło 616 m podwójnej nitki i byłą okazja wykorzystać nową przewijarkę, poprzednia niestety zaniemogła.

A tak na marginesie, co się stało z Bloggerem, że nie mogę umieszczać zdjęć obok siebie ???

.









Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...