Od kilku lat prężnia działa rynek wszelkich zwierzęcych przydasiów, również tych szytych na zamówienie. Dla mnie to bardzo istotne, jednak niestety, nie każdy chce się podjąć szyć coś, w rozmiarówce dla mastifa. Bardzo sobie chwalę obrożę i smycz szytą zimą na zamówienie i chętnie ponownie powierzyłabym uszycie kolejnych, gdyby nie... banał, który części może wydać się śmieszny, nie znajduję niczego we wzorach, które pasowałby do Joszka. Są fajnie, nie przeczę, ale jednak estetycznie (kolorem) muszą jakoś z sierścią pasować, no i poza tym... inaczej wyglądają na yorku, a inaczej na mastifie.
Przejrzałam chyba wszystkie strony osób, które szyją na zamówienie smycze. Szukałam w pierwszej kolejności obroży typu martingale, a dopiero wówczas, czy jest motyw, wzór tkaniny pasujący do Joszka. Porażka. Tknięta impulsem, po rozmowie ze znajomą psiarą, zdecydowałam - uszyję. Wcześniej już szyłam psom obroże uzdowe (halti), bo w kraju niestety, rozmiarówka niedostępna. Pierwszą, lata temu, kupiłam netem w USA, ale koszty przesyłek są powalające.
I tak poszło...
Oczywiście wszystkie zakupy przez net. To mnie nie dziwiło, bo 'tradycyjnie', stacjonarnie, bida z nędzą. Jednak też byłam zdziwiona, że trudno znaleźć większe karabińczyki, a i dorwać miejsce, w którym kupię kółka, sprzączki, etc oraz taśmy łącznie, jest nieosiągalne. Być może to chwilowe i tak mi się akurat trafiło.
Na razie powstały dwa komplety. Są delikatniejsze niż zimowy, ale tak miało być. Zimowa obroża, podszyta lureksem bez kaloryferów, czy intensywnego słońca, schnie mi ponad dzień. To problem.
Dla własnej pamięci wymiary dla Joszka - obroża pasek szerokości 3 cm, długość min. 95 cm (podstawowy), do tego 43 cm na dodatkowy pasek regulujący. Smycz nieprzepinana - dla nas min. 160 cm Do tego karabińczyk odpowiedniej wielkości i mocy (sprężynowy), dwa kółka, jedno półkółko, klamerka i ramka zaciskowa.
Co do ceny. Nie licząc wykonania, tzn własnej pracy, ale wliczając przesyłki, towar na 5 kompletów smyczy równoważy koszt jednej zamówionej (ale z dłuższą smyczą). Niestety, źle zamówiłam kółka, nie zwróciłam uwagi na to, że wrzuciłam do kosza ocynkowane, zamiast niklowane, musiałam ponowić zakup, co suma sumarum, przewaliło koszty. Gapowe się płaci.
Joszko za bardzo nie chciał pozować.
Praktycznie, smycz na razie się sprawdza. Paradoksalnie, ciągle w użyciu wydaje mi się delikatna, chociaż taśmy mają tę samą szerokość, co zimowa. Może ciut cieńsze. Z kolei, gdy smycz zimowa dojechała, od razu poczułam w rękach, że waży i optycznie 'wielka', głównie przez konkretne i ciężkie karabińczyki . Te użyte teraz przeze mnie są trochę mniejsze, ale i jednak lżejsze.
Po zbieraniu materiału na smycze, kolejna nauka, by baczniej się wkoło rozglądać przy zakupach. Tak naprawdę człowiek nie wie, kiedy i co się przyda. Jak się okazuje praktycznie, tylko okazjonalnie można kupić coś, co później jest na wagę złota. Często niedostępne w chwili, gdy jest potrzebne. Pozostaje pytanie, gdzie wszystko przechowywać ? ;-)