Pages

31 sierpnia 2019

Się Porobiło cz. 234 - Sukienki sierpniowe

Pomysły na szycie mam gorzej z czasem na realizację. Pogoda nie sprzyja, za gorąco ! Ale ma się za kilka dni ochłodzić. Oby nie jakoś drastycznie, bo niestety to tutaj realne. Jakoś nie spieszno mi do czapki i szalika. :)

Obie sukienki z tkaniny nabytych u Moniki z Dzianinowego Zawrotu Głowy z grupy na FB. Nawet długo nie czekały na swoją kolejkę. Początkowo z paseczków miała być koszulka z falbanką, ale w necie, w reklamie mignął mi podobny model, ale z dużo bogatszą falbaną, z bawełny takiej, jakby pościelowej. Mnie wyszło coś 'na podobę', ale jestem zadowolona. 



Druga sukienka, to zupełnie inny klimat. Tkanina w koty, zrobiła na mnie wrażenie, kupiłam bez zastanowienia się na co. Nie wiem dlaczego, ale nie tylko w tkaninach, w grafikach, obrazkach, etc... koty wypadają lepiej. Może przez to, że w ich przypadku, mało kto sili się na pokazanie rasy, ogólnie kot to kot i tyle. Chodzi o pokazanie cech kota, jego wygląd jest drugoplanowy. Z psami jest inaczej, większość chce zabłysnąć pokazując rasę, a to najczęściej jest porażka. No więc... żeby koty nie były kolejną koszulką, zostały sukienką podpatrzoną w ubiegłym roku. Żeby było śmieszniej, wspomniana sukienka była w wersji obcisłej, krótkiej i ... z dzianinowego moro. Koty pasowały mi, ale bałam się zrobić ten pasek na sznurek i oczywiście obawiałam się kieszeni. Poprzednie w dzianinowej spódniczce wcale nie wyszły jakoś uroczo, toteż teraz, poszperałam w necie i na kanale YouTube Ultramaszyny trafiłam na szycie spódnicy i tam była właśnie dość dobrze pokazana technika szycia takich kieszeni. Filmik jest dostępny tutaj


 Obie sukienki powstały, z 'głowy', czyli jak to niektórzy mówią, z niczego :) Ale tak poważnie, to cięte bez wykroju. Każda miała swój mankament przy krojeniu. Pasiasta - jak się będzie układała, jaka luźna powinna być, czy starczy na falbanę... A kociasta - na jakiej wysokości odciąć i wszyć rulonik na sznureczek, jak poradzić sobie z kieszeniami, by nadto nie odstawały i czy w ogóle robić kieszenie, bo jeśli mogą odstawać, to czy faktycznie warto...
Czasami się wydaje, że na proste ubrania też powinny być wykroje, a patrząc na to, co oferują gazety... ehhh... sama nie wiem.






24 sierpnia 2019

Się Porobiło - cz. 233 - Personalizacja bluzy

Jasna bluza, trochę mi się już znudziła i nie powiem, ale od długiego czasu nosiło mnie, by coś z nią zrobić. Zbyt wiele zmian nie ma, tylko środkowa część pleców została kompletnie zamalowana.


Bluza zabarwiła się dokładnie 8 dni temu, ale naprawdę nie było kiedy napisać tego posta. Czas mi jakoś leci, leci...


 Zaczęłam od szkicu ołówkiem, ale nie wiem, czy to dobry pomysł, bo i tak malowałam sobie z ręki.


Kilka fotek 'zza kulis', czyli... jak tworzy się kolor - mieszam podstawowe kolory na talerzyku, odręcznej palecie ;-) zbliżenie rysunku ze szczegółami oraz próba pokazania faktury na tkaninie - widać, że jednak nie jest płasko.

I taka mała refleksja, która kręci mi się po głowie każdorazowo, kiedy powstaje coś nieszablonowego z przeznaczeniem do noszenia, mianowicie, jak to jest z tą personalizacją, indywidualnością, odnajdywaniem własnego stylu ? Jak jest faktycznie i naprawdę ? Pojawiło się sporo trenerów personalnych, stylistów i innych indywidualności od tego, by odnaleźć komuś styl, stworzyć go odpowiednio, etc... ale z tego, co przynajmniej widzę w tv, to niewiele ma wspólnego z prawdziwym, faktycznym wyciągnięciem z człowieka tego, co w nim najlepsze, nakierowanie na ładne i dobre, etc. A tak właśnie wyobrażam sobie pomoc komuś w odnalezieniu stylu. Realnie, to po prostu przebranie kogoś w ciuchy obecnie nawet nie tyle modne, co będące w sprzedaży, nierzadko sponsora programu. Jeszcze nie tak dawno, faktycznie można było sobie oglądnąć fajne metamorfozy osób. Teraz, to przebieranie za kogoś innego. Najczęściej komentowane dodatkowo, ze dopiero teraz wygląda się elegancko i profesjonalnie. Moim zdaniem, nierzadko bohaterki tych metamorfoz lepiej miały dopasowane stroje, gdy to robiły samodzielnie. Jedynie profesjonalny makijaż jest na plus i czasami nowa fryzura. A ubrania... cóż, 2-3 propozycje zestawień, bardzo bezpieczne i zawsze takie 'na większe wyjście' a nie codzienność, nie mówiąc już o wspomnianej personalizacji, czy indywidualizacji. W latach 70-80 tych było niby szaro na ulicach, ale chyba jakoś tak... weselej i z polotem, nierzadko nasze mamy miały szalone pomysły i by stworzyć coś z niczego, co akurat było dostępne. Teraz leci się szablonowo, a jednak nazywa się to dalej indywidualnością. Dziwne...














16 sierpnia 2019

Się Porobiło - cz. 232 - Zaplątana obroża

Wysupełkowana plątaninka pokazana tutaj znalazła swoje zastosowanie. Nie było to przypadkowe zastosowanie, bo wszystko przemyślane od początku. Paseczek, krajka, czy co tam miał być od początku obrożą. 
Problemem obroży dla mastifa, oprócz dość konkretnych okuć (z tym zawsze problem) jest użycie tkanin, które są mocne, miłe, ale też i ładne. Na pewno obrożą nie może być sam taki pasek. Sama obroża nie może być też za wąska i jeśli ozdobny pasek jest za wąski, koniecznie musi być naszyty na coś szerszego. Moja plątaninka jest za delikatna, bez względu na szerokość musi być podszyta. 
Szczerze mówiąc, myślałam, że supełkowy pasek będzie szerszy. Tak na początku wyglądało. Znowu więc tkanina spodnia obroży musi być szersza. 



Supełkowanie podoba mi się. Technika bransoletkowa, bo chyba naprawdę nie ma ona innej nazwy daje ciekawe efekty. Taka namiastka koralików i tkania. :)
Przyznam, że nie bardzo wiem, jak poprawnie trzeba wykończyć taki prosty pasek, krajkę. W dalszym ciągu nigdzie nie znalazłam sposobu, jak prosto zakończyć taką krajkę. Swojej odcięłam sznureczki, zostawiłam po ok 2 cm i po prostu schowałam je pod spód. Całą krajka jest drobnym ściegiem przyszyta do dżinsu, więc nie powinno być problemu.



Mam nadzieję, że to nie ostatnia obroża pomimo tego, że było, co supłać, bo jej obwód to od kółka do kółka 88 cm, a rozciągnięta na maksa 96 cm :-)



11 sierpnia 2019

Się Porobiło - cz. 231. Ożywianie sukienki

Była sobie zielona sukienka. Byłby to zwykły 'szaraczek', gdyby nie kolor. Powstała na początku moich bliższych spotkań z maszyną. Po pierwszych ówczesnych zachwytach nad własną twórczością (dziś, jak widzę niektóre wykonania, to ... jesssu ! :) ) stwierdziłam, że jest smutna, że musi coś dostać.
No i dostała...


Kwiaty miały być żółte, jednak pierwsze próby z żółtym, nawet idącym w pomarańczowy były nieciekawe. Mokra zielona tkanina 'ukradła' właściwy farbie kolor i był on słabo widoczny. Zrobił się zimny, raczej sinozielony. Z obawy, że tak pozostanie, chwyciłam za czerwoną farbkę. Dopiero po wyprasowaniu, w świetle dziennym okazało się, że kolor żółty jest ok. :)

 
Kolory na zdjęciach się nieco różnią, bo to wina światła. o prawda robione mniej więcej o tym samym czasie, jednak w dniu malowania nie było słońca, a dzień później słońce już szalało cały dzień.


Jedną rzecz muszę wbić sobie do głowy, że to nie akwarele, że woda nie jest sprzymierzeńcem w tej radosnej twórczości. No i... niestety, czas też nie jest jej przyjacielem.










7 sierpnia 2019

Się Porobiło - cz. 230 - Farbki do tkanin

W końcu kupiłam kilka sztuk. Właściwie chciałam pisaki do konturów, bo bez nich ani rusz i tak jakoś wyszło. Co do samych pisaków, to pomna doświadczeń ubiegłych (czyli średnio), kupiłam z każdego rodzaju po sztuce. Zobaczymy, jak się sprawdzą. Na razie, na szybko wykorzystałam jeden, więc niewiele, a nawet nic, nie mogę powiedzieć.


Co do farbek, to ponieważ tanie nie są, poszłam trochę 'po firmie', mając mętne doświadczenie z farbami do papieru, jeszcze z bardzo dawnych lat, gdzie w latach mego dzieciństwa tata (trudniący się wykonywaniem dekoracji sklepowych - tak, dawniej bywały dekoracje okolicznościowe, tematyczne, etc, a nie wystawiany sprzedawany towar ! - kto to pamięta ? ;-) ) miał dostęp do różnych firmowych z 'Zachodu'. Kupiłam najistotniejsze kolory wiedząc, że z nimi już wiele można zdziałać.


Pomysł miałam od razu, nadarzyła się okazja prezentowa, tylko bardzo długo trwało zdecydowanie, co ma być na takich spersonalizowanych koszulkach. Decyzja zapadłą późno, na tyle późno, że musiałam je namalować, spakować i wysłać jednego wieczoru ! 

Nie było mowy o próbowaniu. 
Koszulki kupiłam rozważnie, patrząc na tkaninę i jej podatność na pastele, bo w razie czego i one były pod ręką. A pastele są bardziej wymagające.
Maluje się świetnie. Dość dobrze kryją. Pierwszą koszulkę chyba przedobrzyłam nakładając warstwy farby, bo przebiła farba na lewą stronę. Na moje szczęście, ja zawsze podkładam kartki, by mi się dobrze malowało, tutaj kartka spełniła dodatkową rolę, niejako izolacji.

Niby miałam projekt na kartce (tej właśnie, która była pod spodem), ale i tak najczęściej zmieniam coś już wykonując rysunek, czy malunek. Tak było i tym razem.


Jak widać, czas uciekał, musiałam się spieszyć. Początkowo robiłam więcej fot, później już nie było czasu.


Koszulki wyschły, wyprasowałam konkretnie gorącym żelazkiem, praktycznie nie było warunków na zdjęcie gotowych. Na tych wieszakach wyglądają dość żałośnie. Niezachęcająco. Realnie wyszło fajnie i jestem zadowolona. Ciekawe, co powie obdarowany kuzyn. Poczta brytyjska na razie wypada gorzej w porównaniu z polską, bo przesyłka ciągle nie jest dostarczona. Nawet monitorowanie cienkie, a w sumie zabuliłam prawie 20 zł za polecony priorytet.





Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...