Tak, robię jeszcze coś innego pomiędzy szyciem, które ostatnio w szczególności intensywnie 'uprawiam', wełną i kołowrotkiem. Tylko jakoś ostatnio tak się przyjęło, czy raczej, tak się potoczyło, że mało na blogach się pisze o codzienności.
Mnie pognało na małe zakupy. Już wcześniej (duuuużo wcześniej, bardzo duuuużo wcześniej :) oglądałam foremki wykrawaczki do ciasteczek o psich kształtach, ale zawsze to była jedna foremka do kupienia, a koszt przesyłki przewalał wszystko, więc odkładałam zakupy na kolejną okazję, kiedy do jednej 'psiej kosteczki' dobiorę coś jeszcze i jeszcze. Ale, że to się jakoś nie składało, toteż zakup odkładany w przyszłość bliżej nieokreśloną w końcu się ziścił, gdy okazało się, że mogę kupić i kosteczkę (a nawet 3 w różnych rozmiarach), ale też i ślad łapki.
Poczyniłam zakupy w Tortowni.pl.
Muszę się przyznać, że dużym motywatorem, (bo przecież w życiu nie ma przypadków), była pogoda (upały) a tym samym fakt, że w necie natrafiłam na zdjęcie psich lodowych lizawek (zamrożone owoce i inne smakołyki) i może nie tyle one same mnie do czegoś pchnęły, co ich kształty - psie łapki, właściwie mówiąc bardziej poprawnie, ślady łap. Oczywiście znalazłam silikonowe foremki, jednak cena mnie zwaliła z nóg, bo wliczając koszt przesyłki, zapłacić ponad 50 zł tylko 'za kształt', to trochę mi nie nie bardzo, więc mi się przypomniało, o tych dawnych poszukiwaniach chociażby wykrawaczek do ciastek (dobra Asia, lata temu poprzednim psom ciastka piekła regularnie, taka prawda). Zamówiłam nie mając bladego pojęcia, że wykrawaczki są drukowane na drukarce 3d.
Tak więc, całkiem przypadkowo, technologia najnowsza wkroczyła do mojej kuchni.
Dodatkowo, tu muszę pochwalić sprzedawcę, otrzymałam nie tylko kupon zniżkowy na kolejne zakupy, ale też przepiękną gratisową wykrawaczkę !
I jeszcze ta wstążeczka ! Można się rozpłynąć, prawda ? ;-)
Nie mogłam usiedzieć, zagniotłam dwa ciasta na próbę. Ludzkie tzn. nie dosłownie ludzkie, ale na takie ciastka słodkie, z typowych składników, jak ludzie robią i psie, czyli w zasadzie też składniki jadalne, ale ciastka raczej w psim rozumieniu.
Ciasteczka cynamonowe:
- 250 g mąki,
- 125 g masła,
- 125 g cukru,
- 0,5 łyżeczki proszku do pieczenia,
- jajko
- cynamon
Składniki oczywiście zagnieść, rozwałkować od razu (gdy potrzeba odrobinę mąki pod ciasto przy wałkowaniu) i wykrawać. Piec w temp. ok 175 C (ja na termoobiegu) w zależności od wielkości ciastek, 10-15 minut.
Moje wykrawaczki są dość duże, toteż ciastek specjalnie dużo nie wyszło, ale pamiętam (a raczej wsparłam się starymi notatkami), ciastek 5-6 cm (z dziurką) wyszło 50 sztuk.
Psie ciasteczka, to wynik szperania w necie. Wcześniej piekłam głównie wątrobowe, ale z nimi jest problem z przechowywaniem, toteż odpuściłam. W anglojęzycznych przepisach bardzo często występuje masło orzechowe albo puree z dyni. Może więc kiedyś...
Póki co, moje - a właściwie Joszka ciastka są z marchewki i banana.
Ciasteczka marchewkowo-bananowe:
- szklanka mąki,
- szklanka zblendowanych błyskawicznych płatków owsianych,
- jajko,
- 2 łyżki oleju (do wyboru),
- 2 łyżki oleju (do wyboru),
- rozgnieciony mały banan,
- 2 potarte marchewki
Marchewkę potraktowałam blenderem razem z bananem i to w sumie wyglądało, jak puree z dyni. :)
Składniki połączyć, zagnieść, rozwałkować i wykrawać ciastka. Piekłam z foremek równej wielkości, więc te największe siedziały w piekarniku, w temp. 175 st C (termoobieg) 12,30 minut, a małe i średnie tylko 9 min.
Z tego, co pamiętam, cynamonowe zyskują w smaku z czasem, czy tak się zachowują psie ? Licho i psy tylko wiedzą. :)))
Psich ciastek wyszła ładna gromadka, więc warto było spróbować. Joszkowi też smakują. A to najważniejsze.
Przy okazji wspomnę, że i udało mi się nabyć wspominane na początku silikonowe foremki. Jednak sporo czasu jeszcze upłynie, zanim do mnie dotrą, bezie więc czas i na ten temat.
Tymczasem piję herbatkę i zagryzam sobie 'psim śladem'.;-)