Pages

27 czerwca 2017

Życie między nitkami

Tak, robię jeszcze coś innego pomiędzy szyciem, które ostatnio w szczególności intensywnie 'uprawiam', wełną i kołowrotkiem. Tylko jakoś ostatnio tak się przyjęło, czy raczej, tak się potoczyło, że mało na blogach się pisze o codzienności. 
Mnie pognało na małe zakupy. Już wcześniej (duuuużo wcześniej, bardzo duuuużo wcześniej :) oglądałam foremki wykrawaczki do ciasteczek o psich kształtach, ale zawsze to była jedna foremka do kupienia, a koszt przesyłki przewalał wszystko, więc odkładałam zakupy na kolejną okazję, kiedy do jednej 'psiej kosteczki' dobiorę coś jeszcze i jeszcze. Ale, że to się jakoś nie składało, toteż zakup odkładany w przyszłość bliżej nieokreśloną w końcu się ziścił, gdy okazało się, że mogę kupić i kosteczkę (a nawet 3 w różnych rozmiarach), ale też i ślad łapki. 
Poczyniłam zakupy w Tortowni.pl.


Muszę się przyznać, że dużym motywatorem, (bo przecież w życiu nie ma przypadków), była pogoda (upały) a tym samym fakt, że w necie natrafiłam na zdjęcie psich lodowych lizawek (zamrożone owoce i inne smakołyki) i może nie tyle one same mnie do czegoś pchnęły, co ich kształty - psie łapki, właściwie mówiąc bardziej poprawnie, ślady łap. Oczywiście znalazłam silikonowe foremki, jednak cena mnie zwaliła z nóg, bo wliczając koszt przesyłki, zapłacić ponad 50 zł tylko 'za kształt', to trochę mi nie nie bardzo, więc mi się przypomniało, o tych dawnych poszukiwaniach chociażby wykrawaczek do ciastek (dobra Asia, lata temu poprzednim psom ciastka piekła regularnie, taka prawda). Zamówiłam nie mając bladego pojęcia, że wykrawaczki są drukowane na drukarce 3d. 
Tak więc, całkiem przypadkowo, technologia najnowsza wkroczyła do mojej kuchni. 
Dodatkowo, tu muszę pochwalić sprzedawcę, otrzymałam nie tylko kupon zniżkowy na kolejne zakupy, ale też przepiękną gratisową wykrawaczkę !
I jeszcze ta wstążeczka ! Można się rozpłynąć, prawda ? ;-)


Nie mogłam usiedzieć, zagniotłam dwa ciasta na próbę. Ludzkie tzn. nie dosłownie ludzkie, ale na takie ciastka słodkie, z typowych składników, jak ludzie robią i psie, czyli w zasadzie też składniki jadalne, ale ciastka raczej w psim rozumieniu.

Ciasteczka cynamonowe:
- 250 g mąki,
- 125 g masła,
- 125 g cukru,
- 0,5 łyżeczki proszku do pieczenia,
- jajko
- cynamon
Składniki oczywiście zagnieść, rozwałkować od razu (gdy potrzeba odrobinę mąki pod ciasto przy wałkowaniu) i wykrawać. Piec w temp. ok 175 C (ja na termoobiegu) w zależności od wielkości ciastek, 10-15 minut.
Moje wykrawaczki są dość duże, toteż ciastek specjalnie dużo nie wyszło, ale pamiętam (a raczej wsparłam się starymi notatkami), ciastek 5-6 cm (z dziurką) wyszło 50 sztuk.


Psie ciasteczka, to wynik szperania w necie. Wcześniej piekłam głównie wątrobowe, ale z nimi jest problem z przechowywaniem, toteż odpuściłam. W anglojęzycznych przepisach bardzo często występuje masło orzechowe albo puree z dyni. Może więc kiedyś...
Póki co, moje - a właściwie Joszka ciastka są z marchewki i banana.


Ciasteczka marchewkowo-bananowe:
- szklanka mąki,
- szklanka zblendowanych błyskawicznych płatków owsianych,
- jajko,
- 2 łyżki oleju (do wyboru),
- rozgnieciony mały banan,
- 2 potarte marchewki

Marchewkę potraktowałam blenderem razem z bananem i to w sumie wyglądało, jak puree z dyni. :)
Składniki połączyć, zagnieść, rozwałkować i wykrawać ciastka. Piekłam z foremek równej wielkości, więc te największe siedziały w piekarniku, w temp. 175 st C (termoobieg) 12,30 minut, a małe i średnie tylko 9 min.

Z tego, co pamiętam, cynamonowe zyskują w smaku z czasem, czy tak się zachowują psie ? Licho i psy tylko wiedzą. :)))

Psich ciastek wyszła ładna gromadka, więc warto było spróbować. Joszkowi też smakują. A to najważniejsze.


Przy okazji wspomnę, że i udało mi się nabyć wspominane na początku silikonowe foremki. Jednak sporo czasu jeszcze upłynie, zanim do mnie dotrą, bezie więc czas i na ten temat.
Tymczasem piję herbatkę i zagryzam sobie 'psim śladem'.;-)





25 czerwca 2017

Się Porobiło cz. 198 - Kolorowe koszulki

Odkąd szyję, mnożę tshirty. Mam wrażenie, że ciągle mi czegoś brakuje. Jak mam koszulę białą luźną, to potrzeba białej taliowanej, jak mam bardziej sportową, chcę klasyczną, a to z rękawkiem taki, a siakim... Jeju ! :) Przemnażając to przez kolory, wzorki, etc... Ciągle brak koszulek. :)

Taka sytuacja, to niestety skutek uboczny rękodzieła. Myśli krążą ciągle przy tworzeniu, pomysłach, itp i gdy tylko widzi się materiał, z którego się tworzy - czy to tkanina, wełna, czy co tam, przekłada się na ostateczny wytwór. A stąd już blisko do wykonania.

Czy to odmiana zakupoholizmu ? Z tym, że nie kupuje się, a wykonuje ? Kto wie, czy nie ? :)

Dwie koszulki bez rękawków. To na upały, które zapowiadają. Jedna z zakupionej ponad rok temu dzianinki bawełnianej, druga podobnie, z dzianiny tshirtowej, ale już z pozostałości po pierwotnym projekcie.




Koszulki niby podobne, ale inne. W kwiatki jest dłuższa i jednak bardziej dopasowana, w owieczki krótsza i szersza u dołu.

A tu koszulka taty. Dobry prezent na Dzień Ojca. Tym razem dzianina bawełniana kupiona od razu z myślą o projekcie. Tata zadowolony. Wygląda zdecydowanie lepiej niż mój manekin, który musiał się zmierzyć z męskim rozmiarem 52.


Oczywiście, nie muszę chyba mówić, że  wspomnianych wyżej, białych koszulek ciągle mi brak pomimo, że mam ich kilka. :)
Też macie tak z tshirtami ? Kiedyś, gdy byłam młodsza miałam fazę skarpetkową. Nie wiem, czy to jej kontynuacja, czy zdecydowanie coś osobnego, innego.




19 czerwca 2017

Się Porobiło - cz. 197 - Owocowy psi garniturek.

I powoli zaczyna się czas na najlepsze krajowe owoce. Czereśnie ! W tym roku jednak własnych raczej nie będzie, bo majowe chłody zrobiły swoje, w sklepach jeśli są owoce, to z ceną kosmiczną, pozostaje chociaż nacieszyć oczy obrazkami (póki co :) ). 
Jak nie kupić kawałka takiej rypsowej tasiemki ? No jak ?

Może obrazki mało 'męskie', ale cóż. Liczy się nietuzinkowość i indywidualizm. :)


Tym razem spód podszyłam cienką dzianiną bawełnianą w kolorze bladej zieleni (ciemna byłaby lepsza, ale nie posiadam). Trochę też zmieniłam mocowanie paska zaciskowego charakterystycznego dla obroży typu martingale. Poprzednio było to zwyczajnie luźno puszczone na pasku taśmy półkółko. Jednak praktycznie, gdy to półkółko jest bez stabilizacji, zwyczajnie obraca się wkoło, co jest trochę niefajne wizualnie. Praktycznie na nic nie wpływa, ale mnie drażni. Stąd tym razem półkólko jest zablokowane między taśmami i nie bardzo ma możliwość obrotu. Czy to wystarczy, pokaże praktyka. Innym rozwiązaniem jest zastosowanie zamiast półkółka kółka i po problemie.


Do obroży tym razem jest nieco dłuższa smycz, ale już bez obszycia kolorową taśmą. Chyba smycz z owocami byłaby już nadto i wszystko przybrałoby komiczną formę w połączeniu z blisko  100 kilogramowym pieskiem. :)

Pierwsze testy obroża przeszła już na działce. 


16 czerwca 2017

Się Porobiło - cz. 196 - Spodnie w godzinkę

Tak lubię.
Szybko i dobrze, bez kombinowania, bez poprawiania.
Ze spodniami poszło naprawdę szybko. Tzn, uszyło się szybko, bez problemu się dopasowało pomimo tego, że bazując na wykroju poprzednich spodni ścinałam na oko po 3 cm z każdej strony. I to cieszy.
Jasne, że problemem było krojenie, bo miałam tkaniny na styk, tzn na krótsze i węższe spodnie, ale zachciało mi się długich. Do tego błysnęłam inteligencją blondynki, bo krojąc karczek, dzieląc go na połowę, jakoś nie pomyślałam, że muszę mieć przecież jeszcze coś do wewnątrz. :) Koniec końców, wewnątrz ma porządną tkaninę, w całości, a na zewnątrz sztukowaną i nijak dopasowaną. Mogę to jeszcze zmienić, bo mogę skrócić spodnie i odciętej części dopasować, co trzeba, ale kurcze... nie chcę. 


 Ta sytuacja, ten wzór na tkaninie, to doskonały moment, by poruszyć temat dokładności krojenia tkanin i dopasowywania wzorów. Jestem stanowczo za, jednak są granice możliwości. 
Jeśli wzór jest symetryczny, to mamy duże pole do popisu i zakładam, że tutaj można bezwzględnie wymagać staranności. Jednak chociażby na przykładzie tych spodni, gdy wzór pasków niby symetryczny, jednak do końca taki nie jest (i przyznam się, że nie zauważyłam kupując przez net), dopasowywanie wymaga sporej żonglerki szablonem i zdecydowanie większej ilości tkaniny, o czym naprawdę się nie myśli przy zakupie przyjmując statystyczne ilość metrów, jaka powinna wystarczyć. 
Człowiek naprawdę uczy się na błędach. Dziś już mam sporą listę doświadczeń, o których rok temu nawet nie miałam pojęcia. Jak oglądam uszytki sprzed dwóch lat, to sama zgrzytam zębami, ale cóż... wówczas byłam z nich nawet dumna. :D


10 czerwca 2017

Się Porobiło - cz. 195 - Luźne spodnie

Luźne, w sensie szerokie. :)
Na tym wieszaku wyglądają na bardzo olbrzymie, ale trzeba trochę zweryfikować zdjęcie i wyobrażenie. Spodnie są do połowy łydki, dość szerokie, stąd wyglądają, jak wyglądają. :)
Na manekinie z nogą, nie ma jak zaprezentować, chyba, że... przyszpilkować ?

Są z nowej gazety Moda na szycie, nr 2/2017. 
Tkanina, to bawełna z domieszką bodajże 5% elastanu. Trochę się po szerokości naciąga, co akurat tutaj jest pożądane.


Miałam obawy, co do rozmiaru, więc wycięłam rozmiar 40, ale musiałam sporo ścinać, co dopiero zaczęłam robić po pierwszym zszyciu, bo początkowo wcale nie odczuwałam takiej potrzeby. Mierzenie przyszpilkowanych spodni jest jednak bezsensowne. :) Nie robiłam dokładnie, jak gazetowy opis, chociaż tam akurat szablon wykorzystują do 3 różnych długości spodni. Wydaje mi się, że opis doszycia karczka wskazuje na doszycie go jednym szwem, w całości. Sama postanowiłam doszyć najpierw przód, po czym podłożyć i doszyć od środka. Dziurek nie wyszywałam, ale znowu przy pomocy ojca (sama nie dałam rady ! :-( ), wykończyłam okuciami kaletniczymi. Za to musiałam pokombinować ostro, by znaleźć tak małą agrafkę, by wciągnąć sznurek i przedostać się przez 8 mm oczko.


Zdjęcia taki sobie, zbliżenie nieostre, ale dziś akurat dzień postanowił być ponury.
Na pocieszenie, waniliowe muffiny z borówkami.






Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...