Pages

27 listopada 2016

Się Porobiło - cz. 176 - Bawełniane tkaniny.

Bawełna, tym razem w tkaninie.
Nigdy nie szyłam pościeli. Wcześniej nawet nie myślałam, by to zrobić, bo wydawało mi się, że do obróbki tylu metrów, ile potrzeba na poszwę na kołdrę, muszę zmienić mieszkanie na większe. :) I pewnie trwałabym dalej w takim przekonaniu, gdyby nie bawełniane tkaniny, których ostatnio naoglądałam się sporo, no i fakt, że mając małe poduszki ergonomiczne ostro zaczęły mnie wnerwiać duże poduszkowe poszwy, które przeważnie są w gotowych kompletach pościeli. 
No i w końcu, gdy już zaczęłam odczuwać ilość nagromadzonych różnych tkanin (czyt. zaczęłam przestawać się mieścić), wzięłam się za kupioną dużo wcześniej bawełnę pościelową. 
Odcięłam z całości pierwszego kuponu ilość na kołdrę i trochę się przeraziłam, bo zostało mi dość mało tkaniny. Wykombinowałam poduszkę i przyrzekłam sobie następnym razem kupić pół metra więcej. 
Uszyłam. Wyprasowałam. Następnego dnia zabrałam się za drugą tkaninę. Zanim cokolwiek odcięłam, zmierzyłam kupon. Okazało się, że brakuje mi około pół metra tkaniny. Po wykrojeniu poszwy na kołdrę i poszewki na poduszkę zostało mi mniej więcej tyle samo, co poprzednio. Wniosek prosty, kupiłam tyle, ile potrzeba, ale otrzymałam o ok 50 cm z każdej tkaniny mniej. :-( No niefajnie. Przyznam, że nie zmierzyłam po odbiorze przesyłki, bo zwyczajnie nie chciało mi się walczyć z taką porcją tkanin. Teraz głupio pisać cokolwiek do sprzedawcy (a była to dziewczyn na jednej z grup sprzedażowych ma FB). Prawdę mówiąc, ja się zawsze dziwnie czuję, jak coś nie tak jest z produktem kupionych wysyłkowo, tzn gdy jest ilościowo nie tak.
Pościel najlepiej oczywiście prezentuje się odziana, rozłożona na łóżku, a moja, póki co, wyprasowana i złożona. Ale na trochę wyjrzało piękne słońce, to postanowiłam zrobić zdjęcie tak, jak jest.

 Tkanina jest fajna, wdzięcznie się prasuje. Obym była równie zadowolona z używania. 

W najbliższym czasie szycie będzie priorytetową czynnością. Niestety, czesanki, wełna, kołowrotek, druty muszą poczekać. Doba ma tylko tyle godzin, ile ma i dalej nie wiadomo, co zrobić, by ją wydłużyć. ;-) 
Mały zwiastun następnego projektu. ;-)









22 listopada 2016

Nowozelandzka w trójnitce.

To się w końcu doczekała. Wełenka z nowozelandzkich owieczek. Barwiona dwukolorowo, o tak - klik.
 Startowałam wagowo z 300 g, ale gdzieś podczas pracy wcięło 5 gram i tak, ostatecznie mam:

moteczek 1 - 232x1,30m =301,6 m     85 g
moteczek 2 - 285x1,30m=370,5 m    104 g
moteczek 3 - 274x1,30m=356,2 m    106 g

czyli łącznie 1028,3 w 295 g, co średnią daje niezłą, bo 348,6 w trójnitce, czyli navajo.

W promyczkach listopadowego słońca prezentuje się dość fajnie.


Do barwienia czesanka była podzielona tylko na dwie części, farbowało się trochę kiepsko, ze względu na długość pasma i wymiary kuchni, ale cieszyłam się, że się udało. Jednak przy przędzeniu okazało się, że radość była czasowa, bo przecież na szpulę wchodzi 100 g, a nie 150 g, jak było w paśmie. :)))


 Bez słoneczka kolorki są trochę chłodniejsze, naturalnie wyglądają mniej więcej tak:


Intryguje mnie, jak kolory rozłożą się w dzianinie. Póki co, waham się, na co przeznaczyć wełnę. Czy starczy na czapkę i otulacz? A może i rękawiczki ???








20 listopada 2016

Się Porobiło - cz. 175 - Ubranko z ogonkiem

Post miał być napisany tydzień temu. I byłby... gdyby nie wspomniany ogonek, czyli przedłużony (po łuku) tył ubranka. Oczywiście swoje musiał też odczekać (do weekendu), by miał zrobione zdjęcia w miarę dobrym świetle (szary listopad życia nie ułatwia nawet zdjęciom).
Wracając do ubranka.
Okazało się, że ogonek niestety nie wypadł symetrycznie, pośrodku tyłu. Wszystko przez nieuwagę, bo otwory na ręce powstały tak, że wspomniany był przesunięty względem środka pleców. Nie zauważyłam tego mierząc, dopiero swobodny zwis na Idealnej (manekinie), podczas robienia zdjęć, ukazał prawdę. Cóż trzeba było pruć i zmieniać. 

Ostatecznie wyszło lepiej, bo wykończenie dekoltu układa się lepiej niż pierwotnie.
Ubranko jest luźne, nie taliowane, na Idealnej też trochę zwisa. Na ludziu wygląda to lepiej, bo ściągaczowe wykończenie góry nie podskakuje tak do góry, jak to na manekinie, bo jednak ludź ma ręce i ramiona, czego brakuje manekinowi, a co ma istotne znaczenie dla tego udziergu.


Kłopotliwy ogonek ubranka na manekinie nie prezentuje się też równie fajnie, jak na ludziu. Manekin jednak nie ma pupy, a ona tutaj ma podstawowe znaczenie. Ogonek powstał, co w przypadku tak barwionej wełny widać doskonale, poprzez rzędy skrócone.
Całość wykonana jest z wełny z nowozelandzkich owieczek. Barwiona czterema farbkami w taki sposób, jak widać w poście.





Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...