Pages

30 grudnia 2013

Się Porobiło - cz. 84 - Skarpety na koniec roku.

Powstały z większej części 50 g motka niemieckiej Regii (25% poliamid i 75%wełna). 
Całość z 48 oczek podzielonych równomiernie na połowy, których główną dekorację są warkocze o szerokości 6 oczek. Dodatkowo dwa wąziutkie warkoczyki z 2 oczek i boczny pasek 2 prawych. Wszystko rozdzielone 3 oczkami lewymi. Wcześniej ściągacz 2 x 2 oczka.


Skarpety, jak skarpety, szału nie ma, ale też zdjęcia takie sobie, bo trudno faktycznie na własnych stopach dobrze samemu coś pokazać. Mam nadzieję, że swoją rolę spełnią dobrze.




23 grudnia 2013

Życzenia



Świąt
pachnących piernikiem,
iskrzących się bajkowo,
z dziecięcą radością.


 

 



22 grudnia 2013

Się Porobiło - cz. 83 - Chwila czesanki




Powoli zbliżają się święta, większość miota się między garnkami w kuchni, ale patrząc po blogach, pojawiają się posty o tematach nieświątecznych. Więc i ja
pozwolę sobie jeszcze jeden post z czesanką w roli głównej.

Patrząc na budzący się dzień - ha ! jak to fajnie wstać przed słońcem i być wyspanym, dziś było to ok 7.30 - miałam nadzieję na ładne słońce, w końcu temperaturę zapowiadają dodatnią aż do końca roku. Niestety, nie wyszło, ale chociaż najdłuższa noc w roku już za nami, warto było uwiecznić ten bajeczny poranek.

Wracając do tematu posta.
Kilka dni temu, poczyniłam czesankowe mydełka. Tradycyjnie, w czesankę ubieram delikatne mydła, tym razem były to oliwkowe.To stosunkowo niewiele pracy, ale efekt bardzo fajny, praktyczny. Można takie mydełko wsunąć gdzieś w szafce, pomiędzy bieliznę, ale jeszcze lepiej, jak służy nam w łazience, jako myjka-peeling. Nie ma obaw, wraz ze zmniejszaniem się mydła podczas użycia, czesanka obkurcza włókna i cały czas dobrze obejmuje mydełko.


A teraz czesanka w nieco innej postaci. 
Skrzacik, czy jak zwać stworka powstał z czesanki metodą filcowania na mokro, w pierwszym etapie, a później na sucho, w drugiem etapie. Patrząc na blogi i świąteczne dekoracje, gdzie zaczęło roić się od mikołajów i aniołków w pamięci mej ożyły skrzaty rodem z germańskiej, czy skandynawskiej kultury, (które  u nas można już kupić), ruszyłam do realizacji. To efekt. Broda skrzacika powstała dzięki uprzejmości Tysi, która dobry rok temu podarowała mi trochę lokowanej czesanki. W tle, obrazek - świąteczny prezent od mej imienniczki. 
Może wiecie, jak skrzacik ma na imię ? ;-)







21 grudnia 2013

Zima się zameldowała w kalendarzu.

Będzie sroga ?
Oby nie, ale wydaje się, że Wujek Google coś o tym wie, bo dziś zaszalał i ruszył z dzierganiem swego ubranka ! :-)








Pozdrawiam wszystkich krzątających się miedzy garnkami, a motkami wełny. ;-)






18 grudnia 2013

Się Porobiło - cz. 82 - Wieczorową porą

Zostałam poproszona o zdjęcie okna z powieszonymi kulami styropianowymi. Zdjęcia robione z ręki, w świetle zastanym, więc ostrość pozostawia do życzenia, ale w końcu chodzi o klimat i efekt.


Kule, jak pisałam w poprzednich postach, to kule wyjściowo o średnicy 6 cm ozdobione wstążkami. Po dopięciu wstążek kule zwiększyły średnice o ok. 2 cm 


Nie wiem, czy zrobię jeszcze jakąś, na razie mam przesyt wstążeczek i szpileczek. Wcześniej rzuciłam się na kule większej średnicy, 12 cm. Tu już było co robić. Pierwszą robiłam przez dwa wieczory, bo zwyczajnie byłam znużona niekończącymi się rządkami. W ogóle to mam wrażenie, że kule ozdabiane w taki właśnie skrętny sposób są bardziej pracochłonne i przez to, że linie się 'kręcą' wydają się nie mieć końca. :-)


 I to chyba wszystko w tym roku. Nie zaklinam się, ale ... .





15 grudnia 2013

Się Porobiło - cz. 81 - Pierniczyłam

 
W tym roku z innego przepisu. Skusiły mnie pochlebne opinie, że pierniczki się nie odkształcają. Oczywiście była notka, że rosną, ale fakt, że się nie odkształcają, zrobił swoje i się zdecydowałam na tzw. 'Czeskie pierniczki tradycyjne', które za sprawą Maary trafiły na forum kulinarne. 

Składniki:
800g mąki,
280g cukru pudru,
120g tłuszczu,
110g miodu
220g jajek
3 łyżeczki sody,
4 łyżeczki przyprawy do pierników

Na lukier:
1 białko
120 - 140g przesianego cukru pudru




Wykonanie:
Miód i tłuszcz rozpuścić, sypkie składniki wymieszać ze sobą, powoli dolewać ciepły miód i tłuszcz. Na koniec połączyć  z roztrzepanymi jajkami. Ciasto powinno poleżakować 1-2 dni, jednak wypiekanie wcześniejsze, chociaż po kilku godzinach, jak podają praktycy, nie wpływa negatywnie na wypiek. Rozwałkowywać dość cienko. Robiłam na 2-3 mm i pierniczki urosły, co widać na zdjęciach. Wypiekam w tem ok 170 st C (w termoobiegu, chociaż niekoniecznie), większe ok. 10 minut, mniejsze krócej. Lukruję po czasie, później leżakują w puszkach. Zaraz po pieczeniu nie są miękkie. Lukier i puszka po dobie, dwóch robią swoje. ;-)


W tym roku lukrowałam dość długo, ponad 4 godziny, hurtem, najpierw na biało malowałam pędzelkiem, później szczegóły umieszczając lukier w woreczku strunowym.



Będąc na fazie lukru, zrobiłam małe ciasto, takie trochę na próbę z książki 'Czekolada'. Ciasto pomarańczowo-czekoladowe, tak się tam nazywa wykonuje się szybko i prosto. Chociaż czekolady tam mało, jest kakao, wykonuje się z:

Składniki:
175 g mąki
175 g cukru pudru (dałam zwykły miałki)
175 g tłuszczu
3 jajka
1 łyżeczka proszku
2 łyżki kakao
2 łyżki mleka
3 łyżki soku z pomarańczy + otarta skórka

Na lukier: cukier puder i sok pomarańczowy.

Wykonanie:
Tłuszcz utrzeć z cukrem, połączyć z mąką, proszkiem do pieczenia, dodać roztrzepane jajka.Ciasto podzielić na 2 części, do jednej dodać mleko i kakao, do drugiej, sok pomarańczowy i skórkę. Wylać warstwami, lekko zamieszać, by wyszło marmurkowo (u mnie nie wyszło), piec w temp 170-180 st C ok 25 minut. To porcja na małą tortownicę, ok 20 cm. Zrobiłam w formie kwadratowej, następnym razem podwoję ilości. Polukrować. Ciasto jest zwarte, ale wilgotne.




8 grudnia 2013

Się Porobiło - cz. 80 - W cieniu niedzielnego słońca

Dziś na trochę pojawiło się słońce, więc od razu wykorzystałam do zrobienie kilku zdjęć ostatnio powstałym bombkom. Wszystkie o średnicy 8 cm.








6 grudnia 2013

Karmimy wirtualnie

Kolejny już raz portal Tablica.pl finansuje żywienie psiaków w schronisku.

Wystarczy 'wybrać' konkretnego psa i wirtualnie go nakarmić, a realna karma, po uzyskaniu przez niego pełnej wymaganej ilości klików, powędruje do schroniska.
Może i tym razem któryś znajdzie dom ? ;-)

Przyłącz się i Ty !

 


3 grudnia 2013

Drożdże mają swój czas.

Odsłona pierwsza - chałka 
Kiedyś, dawno temu, tzn w czasach mego dzieciństwa :-) chałkę drożdżową można było nabyć w sklepie spożywczym. Teraz, to pieczywa inne niż chleb codzienny i bułki spotkać można w sklepach przy piekarniach. Tak przynajmniej jest u mnie. A smaki dzieciństwa mamy gdzieś tam z tyłu głowy i czasami po prostu się tęskni do nich. I nic tak nie smakuje, jak własnoręcznie wyrabiane ciasto drożdżowe. 

Jest wiele przepisów na chałki, mi bardzo odpowiadają proporcje na chałkę Gusi z forum CinCin. Czy już sama jej nazwa - chałka pachnąca wanilią nie jest bajeczna ? 

 Zaczynamy od zaczynu z:
5 łyżek mleka
5 łyżek mąki
5 łyżeczek cukru
50g drożdży 



Po tym, jak postoi sobie ok 15 minut w cieple, dodajemy:
150 ml mleka
2 jaja
50g masła (rozpuszczone i wystudzone)
5 łyżek cukru
600g mąki
cukier waniliowy 


I całość wyrabiamy ręcznie, czy w maszynie, ale zapewniam Was, że ręcznie wystarczy. Jak to drożdżowe, musi wyrosnąć, czyli - jak to w przepisach podają - podwoić swoją objętość. Czas leżakowania, to czas na decyzję, czy pieczemy dwie chałki mniejsze, czy jedną dużą. Dzielimy więc ciasto na porcje, wałkujemy potrzebną ilość wałeczków z których splatamy chałkę. Tu zalecam rozważność, bo bywa, że chałka tak pięknie wyrośnie, że rozpycha się w piekarniku dość konkretnie. Ale zanim misternie splecione warkocze trafią do piekarnika, powinny jeszcze poleżakować uprzednio posmarowane żółtkiem i posypane tym, co kto lubi - w moim przypadku, tym razem był to cukier waniliowy i mak. W piekarniku nagrzanym do ok 170 st, na termoobiegu przebywa ok 20-25 minut.


Na zdjęciu z prawej strony widać, jak olbrzymia (od brzegu, do brzegu standardowej blaszki piekarnikowej) wyrosła. :-) Naprawdę polecam, chociaż z połowy porcji spróbować.

Odsłona druga - Tarte flambée.

Danie rodem z Francji, ale tak proste, a w swej prostocie smaczne, że warte polecenia. Poznałam ją dzięki Dziuni - również z forum CinCin - która podała przepis na podstawie "Wielkiej Księgi Chleba" Lindy Collister i Anthonego Blake. 

Dla zainteresowanych podaję wykonanie, które rozpoczynamy podobnie, jak każdego drożdżowego, od zaczynu:
455 g mąki
15 g świeżych drożdzy (suchych 7 g drożdży instant, czyli torebeczka)
280 ml letniej wody

Zaczyn wyrasta ok 10 minut, po czym dodajemy do niego:
 1,5 łyżeczki soli 
1 łyżka oleju
Pozostawiamy ponownie, by podwoiło swą objętość, czyli średnio leżakuje ok 1,5-2 godzin. Ciasto można podzielić na 2 części dla wygody, rozwałkować cieniutko, wyłożyć na blachę (papier, matę silikonową, czy tylko obsypaną mąką), posmarować śmietaną 12-18%, posypać pokrojonym wędzonym boczkiem i cebulką pokrojoną w paseczki. Obficie doprawić pieprzem i nie solić - słoność boczku wystarczy. Pieczemy ok 10-15 minut w piekarniku nagrzanym dość mocno, bo ok 220-230 st, podobnie, jak pizzę. Smakuje na ciepło, jak i na zimno. Mnie osobiście częściej niż z boczkiem zdarza się robić z sopocką.





Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...