Żeby dużo nie pisać - 4 kolory (w tym szary w 2 odcieniach) - BLF, z którego niedawno dziergałam duży sweter, 'ruda' alpaka i czarnoczekoladowy finnish. Rozrysowałam sobie kilka wzorków, ale i tak stawiam na spontaniczne zestawienia.
Do kwitnącego żółtego storczyka dołączył kolejny. O, taki.
W tle oczywiście szafa. Prawdopodobnie, to jedno z ostatnich jej zdjęć w takiej postaci. Naszło mnie na zmiany w mieszkaniu - małe odnawianie tego, co się da, więc i sosnowych mebli. Strach się bać. Na razie oczekuję na realizację zamówienia m.in. na farby i wosk. Już się przyzwyczaiłam, że większość zakupów dokonuję via net, jednak dzięki zakupom spożywczym, pamiętam jeszcze, jak należy zachować się w sklepach.
A, i się pochwalę, bo wreszcie natrafiłam na fajną mieszankę przypraw - papryka, czosnek i czarnuszka (trochę jej mało), która doskonale pasuje mi w serze a'la koryciński.
Z serwatki zrobiłam ricottę wg przepisu pana, u którego nabyłam podpuszczkę. Wyszło bardzo mało, ale tym razem mam naprawdę ricottę, a nie twaróg. Niestety, to co robiłam poprzednio raczej ricottą nie było, a po prostu twarogiem. Wrzuciłam maleństwo do zamrażarki - zapewniają, że ricotta się doskonale przechowuje w formie lodu, pozbieram więcej, będzie do czegoś konkretniejszego.