Pages

3 września 2013

Na słodko, w kombiwarze.

Post zdecydowanie informacyjny, ku pamięci mej, a i innych posiadaczy kombiwara, być może zainteresuje.
Tym razem dwa ciasta, klasyki w mej kuchni, ale na takich najlepiej eksperymentować z parametrami wypiekania w nowych urządzeniach. Kiedyś już pisałam, że w tym roku odświeżam znajomość z tym urządzeniem, próbuje zastosować nie tylko do podgrzewania.

Do sernika klasycznego, bez spodu, podchodziłam dość długo. Coś w Lidlu, bez większego zastanowienie, kazało mi kupić kilogramowe wiaderko mielonego twarogu. W domu, zapał do sernika minął. Głównie po tym, jak na znajomym mi forum kulinarnym, zapytałam, jak dalej postąpić i nie tylko nie otrzymałam odpowiedzi, ale też troszeczkę niefajnie mi się czytało, że serniki wiaderkowe, to 'feee', a i termoobieg przy serniku to pomyłka. Odwaga wróciła, gdy zostałam pchnięta do działania przez Krystynę - wielkie dziękuję. :-)
Zrobiłam klasyczny sernik, który robię w klasycznym piekarniku. Nawet dodałam mniej tłuszczu, bo tuż przed przelaniem do formy, uświadomiłam sobie, że leży nie tknięty na stole, więc na siłę pół kostki wkręciłam, bo więcej się nie dało w już gotową sernikową masę.
Kombiwar nagrzałam do 160 st C przez ok 15 minut. Uprzednio nalałam na dno misy wody, ok 1-1,5 cm wysokości. Sernik w okrągłej tortownicy powędrował na solny ruszt na 50 minut. Następnym razem dam jednak 10 a może i 15 minut więcej, bo on bez spodu jest, więc mógłby się trochę tutaj bardziej zwarty.
Uważać trzeba na górę, bo się dość szybko zarumieniła, musiałam otworzyć kombiwar i przykryć tortownicę. Bałam się, ze pięknie wyrośnięty sernik opadnie po zmianie temperatury, ale nie.... :-) Równiutki do końca. A wyrósł do górnych brzegów formy. Stygł też w kombiwarze, więc tak faktycznie dogrzał się w nim jeszcze trochę.
Potwierdzeniem niech będą archwialne już zdjęcia.


Ostatni wypiek, to ciasto drożdżowe. 
Motywacją do niego były wcześniej wypiekane pizze. Czasy, gdy odgrzewałam gotowce ze sklepu, odeszły (mam nadzieję) w zapomnienie.

Wierzch lukrowany ze śliwkami, jeszcze nie węgierkami, więc trochę bardziej soczystymi, ale pysznie słodkimi.
Ponieważ moja porcja jest na prostokątną większą formę, postanowiłam oprócz drożdżówki w tortowej formie, zrobić 4 małe drożdżowe bułeczki, czy ciasta do ręki. I one poszły jako pierwsze na kombiwara. Tym razem temperatura wyższa, bo 180 st C, nagrzewanie też 15 minut. Wszystko piekło się na niskim ruszcie, bez wody. Bułeczki, jako, że ich było mniej tylko 15 minut, ale już placek drożdżowy piekł się 25 minut. Zdjęć placka nie mam, ale bułeczki udało mi się sfotografować zaraz po wyjęciu z 'pieca'.




4 komentarze:

  1. ranyyyyyy, równy jak stół. I jaki puszysty jest :) Do głowy by mi nie przyszło, że kombiwar może być aż tak przydatnym urządzeniem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest, jest przydatny. Tylko bardzo mało praktycznych informacji na początek, jak używać. I pewnie to zniechęca.

      Usuń
  2. Pyszne wypieki.Narobiłaś smaka. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I o to chodzi. :-))) By pogonić innych do kuchni. ;-)
      Pozdrawiam również.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...