Ku pamięci, bo mi się już po raz kolejny przepis zagubił.
Robiłam na niedzielę, odczarowując tym samym fatum, jakie wisiało nad wiaderkowym twarogiem. Kiedyś kupowało się twaróg z duuuużej kostki, która właściwie była prostopadłościennopodobna. :) Był albo bardziej, albo mniej kwaśny, mieliło się przez maszynkę i finał. A teraz porobili te dziwne sernikowe twarogi 100krotnie przemielone, z jakimiś dodatkami=oszukaczami i bleeee....
Póki co, nie mam też przekonania do jakiś cudownych metod gazetowych, bo tak naprawdę nie wiem, jaki powinien być taki 'gotowany' sernik. Odkąd pamiętam, znam smak typowego sernika i to na dodatek bez spodu. Nie lubię spodów w ciastach i tyle. Ot, fanaberia. ;-)Moja, a właściwie nie moja, tylko przeze mnie powielana wersja sernika, to:
1 kg twarogu;
7 jaj;
3/4 kostki margaryny (kostka 250g);
1 szklanka cukru (gdy twaróg kwaśny dać więcej);
1 łyżeczka proszku do pieczenia;
2 łyżki mąki ziemniaczanej
Przemielony własnoręcznie, bądź wiaderkowy twaróg połączyć z uprzednio utartym cukrem z magraryną. Dodać żółtka, mąkę i proszek. Na koniec dodać ubitą pianę z białek i ewentualne dodatki typu, skórki cytrusowe, czy rodzynki.
Piec ok 50 min w temp 160-175 st C, jak z termoobiegiem, to niższa, czyli 160 C. Upieczony potrzymać jeszcze w ciepłym piekarniku. Wystudzony można lukrować, potraktować czekoladą, inną polewą, czy ambitną dekoracją. Oczywiście opada i nie widzę w tym problemu. :)
Smacznego
Oh jak smacznie wyglada te sernik!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Swiatecznie!
Bardzo apetycznie wygląda.
OdpowiedzUsuńMmmm miałam okazje skosztować, niech żałuje ten kto jej nie miał...
OdpowiedzUsuńRen