Pages

27 maja 2012

Zawsze coś.

Wczoraj posadziłam kilka roślin na balkonie. 
Dostałam domowo wyhodowane sadzonki 3 różnych pomidorów i paprykę. Sadzonkowa znajoma, jak zawsze, niezawodna. :-) Dokupiłam też wczoraj bazylię grecką (nie miałam pojęcia o istnieniu takiej odmiany). Zioła muszę reaktywować, bo wszystkie, nawet mięte szlag trafił.
Udało mi się przypadkiem kupić lawendę i ... w końcu bladoróżową pelargonię. Nie jest to jeszcze ten odcień majtkowego różu, który siedzi mi w głowie, ale już już blisko. 
Niecierpki zyskały towarzystwo. Ale nie pamiętam nazwy. Ktoś może pomóc w identyfikacji ?
Do towarzystwa jeszcze doszła lobelia (ta krótsza odmiana) i 2 dość mocne gazanie. Przycięłam dość mocno tuje. Wyglądają żałośnie, ale mam nadzieję, że coś odbije. Jest szansa. Jak nie, to się z badylkami  pożegnamy. 
Ładny poranek...
Drożdżówka z rabarbarem i kawa. 
(...)
I telefon od mamy, że z Estą gorzej. 
Nie wspominałam wcześniej, bo jakoś nie bardzo nawet chciałam. Myślę jednak, że naprawdę natura ma swe prawa. Wydawało się, że skoro nie ma nowotworu śledziony, ponowne usg brzucha i rtg klatki  uspokaja, w moczu dalej nie ma cukru (czyli ok), krew pomimo nierewelacyjnych wyników jednak jest w miarę stabilna w obrazie, szpik produkuje co musi, regeneruje krwinki, może nie doskonale, bo robi to szybko i w dużych ilościach, to doszedł problem neurologiczny z tylną łapą. Najpierw podwijanie przy chodzeniu, chwiejniejszy chód. Był moment, że z dwiema łapami było źle, ale przejściowo. Teraz mama dzwoniła, że po nocy powróciło. Bezwłady starcze, to niestety, często ostateczność. :( ... .

25 maja 2012

Się nic nie robi

Tak właściwie powinnam napisać. Lenistwo, przemęczenie, niemoc tffu-rcza ;-) Plus tzw. codzienność. Jak zwał, tak zwał. Efekt ten sam...
Ale ugrzęzłam w pewnej grze. Ja, osoba jak dotąd odporna na wszelkie elektroniczne gierki. Tak, wciągnęło mnie i póki co, jest mi z tym dobrze. ;-)
Pewnie nie jestem z tym sama, co ? ;-) Coś też hmm... 'ukrywacie' ?

Potworowe ogrodnictwo, czyli... Monster World




24 maja 2012

Dziwne fascynacje

Czasami coś zaskakuje. Mnie bardzo zaskoczyła, wręcz zafascynowała faktura muru fasady altany. Światło i cień pogłębiły wyraz i... cóż dodać. 
Chyba nic. Nie każdy przecież musi się dopatrywać czegoś w zdewastowanym mrozem murze. :)


15 maja 2012

Sezon balkonowy rozpoczęty.

Właściwie już wcześniej przytaszczyłam na górę stolik i krzesełka. Co roku powtarzam sobie, że następnym razem wnoszę, czy znoszę pojedynczo i co ? Lenistwo przewyższa zdrowy rozsądek i taszczę się z całością. Ot głupia blondyna. ;-)
Kwiaty w większości posadzone w docelowe miejsca, ale jeszcze coś trzeba zrobić z białym niecierpkiem - właśnie zaczyna kwitnąc - hurra ! No i dziś kupiłam lawendę, bo ta zeszłoroczna, niestety faktycznie przemarznięta. A jak już o tym, szlag trafił zioła. Muszę ten temat nadrobić. A, no i jeszcze... tuje. Żałosne są. Myślę, czy przycinać i się łudzić, że odbiją, czy wymienić na coś.
A, chyba nie muszę mówić, że to zdjęcia z niedzieli, a dziś pogoda się już koszmarnie odmieniła.




10 maja 2012

Się porobiło cz. 41 - taka sobie alpaka

Żeby nie było, że już nie kręcę. ;-)
Schodzi dłużej, bo jednak codzienność ma swe prawa, a i strzyża rodem z grzbietu też wymaga obróbki. Więc nie leci gładko i prosto. Ciemna, prawie czarna, to przędza dla przyjaciółki. Już druga porcja, nieco bardziej świadomie brązowa, niż ta, moja poprzednia. Między pierwszym, a drugim moteczkiem dla niej, z innej strzyży, w kolorze karmelowym (chociaż może bardziej topowo byłoby, w kolorze camel :-))) ), zdecydowanie cieńsza przędza dla mnie z myślą o ... no właśnie, to się okaże.


Nie, nie nauczę się pięknie zwijać, cóż... przecież można czegoś w życiu nie umieć, nie ? ;-) Chyba, że zobaczę jak to się robi, bo to, co mi wyobraźnia podpowiada, nie daje efektu.

Wiem, wiszę zdjęcie tuniczki z farbowanego merynosa. Ale obiecałam z guzikiem, a guzika nie ma w dalszym ciągu. 
Ogólnie zakręcona jestem. Dziś objuczona zakupami, w tym i workiem 20 l z ziemia do skrzynek na balkon prawie zgubiłam kluczyk od samochodu. Tak, 'prawie' robi różnicę i w tym przypadku, dzięki Bogu (i św. Antoniemu ;-) ), na moje szczęście ! Kluczyk wsunęłam w przednią kieszeń dżinsów, schyliłam się po zakupy i wór ziemi i .. poszłam do domu. Wyprowadziłam Filona, wróciłam do domu i ... chciałam iść po kolejne 2 worki. No, ale gdzie jest kluczyk ?!?!? Przetrząsnęłam wszystkie kieszenie, wywaliłam zawartość torby, wszystkie zakupy... nie ma ! Kurde... No to piorunem, zapasowy w garść i pędem na parking przed blokiem. Po drodze, jak pies tropiący, z nosem przy chodniku. Dochodzę do samochodu i z pewnej odległości (a jestem krótkowidzem), na świeżo przystrzyżonym trawniku... jest !!!!!  Idealnie, 30 cm od bagażnika. Już nie pierwszy raz w tym miesiącu stwierdzam, że mam więcej szczęścia niż rozumu. 



6 maja 2012

Tydzień później

Po poprzednim poście minął równo tydzień. To mało i równocześnie wiele. Gdy się ma ogród pod ręka, można obserwować i czynić zmiany co dnia. Tego nie da się porównać z życiem w blokowisku i pojedynczymi wypadami do ogrodu. Złośliwie, jak to w naszej szerokości geograficznej, najczęściej pogoda słoneczna jest w tygodniu pracy, kończy się ok godziny 14.00 w piątek, zaczyna ponownie w niedzielę po 18.00. Ale pewnie to nie tylko moje, kilkuletnie obserwacje. ;-) Nawiązując do wypowiedzi Tysi, w komentarzach pod poprzednim postem, naprawdę nieporównywalnie fajnej macie właśnie Wy, osoby na stałe związane z domkiem i ogródkiem.
Latem jestem zawsze emocjonalnie rozerwana, bo z jednej strony, chce przenieść się za miasto, na te właśnie paręset m2, z drugiej, mając na względzie posiadanie roślin na balkonie w blokowisku, czasami jakiś ciekawy program w tv (na działce 'z powietrza' są raptem 3-4 kanały) i parę innych spraw, trudno nie być rozerwanym. Ehh... Czytając Wasze blogi, gdzie duże część żyje za miastem, nie pracuje zawodowo, opiekuje się często żywym runem, ma czas na wiele innych, hobbystycznych spraw, musiałabym pod każdym postem blogowym wpisywać, jak macie fajnie, itd...
A czas leci. Moja mama, jak byłam mała mawiała, że biegnąca lata widać po dorastających dzieciach, nie bardzo rozumiałam, (bo przecież każdego czas dotyka tak samo). Teraz doskonale rozumiem, co miała na myśli. ;-) 
Działka po tygodniu już prezentuje inną rzeczywistość wiosenną. Z kwitnących drzew niewiele bieli płatków zostało. Nie żółcą się też już kaczeńce, czerwień tulipanów też już gaśnie. Trawa jeszcze nie tak zielona, jak powinna, ale obecne deszcze plus ręczne dożywienie pewnie szybko to zmienią. Więc żeby zaczarować trochę te 10 st C za oknem i chmurzyska na niebie, kilka kwiatowych zdjęć. 

I sztuczny deszczyk, wszak wcześniej dłuuuuugo nie padało.


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...