Pages

28 kwietnia 2013

Słońce... ?

Zaświeciło dziś na chwilę.
Wcześniej nagle buchnęła wiosna, ale raptem na 2-3 dni i się od wczoraj ochłodziło. Tak bardzo, że biegam z kwiatami na trasie balkon-pokój. Wczoraj nawet wcale nie wystawiałam, tak było zimno, aż kaloryfery wieczorem się włączyły.
Nie wiem, jak u Was, ale u mnie w sklepach ogrodniczych, marketach królują pelargonie, głównie czerwone. Mnie się marzą inne kolory na balkonie domowym. Chciałabym bluszczolistne, bo te intensywniej rosną. Już prawie wczoraj 'witałam się z gąską', czyli prawie nabyłam białe prawie ! Potrzebuję na skrzynki poręczowe 10 sztuk, a dostępnych było tylko 8. Nijak mi to nie odpowiadało. Jednak nie mogłam, no musiałam nabyć. Kupując myślałam o dwóch donicach stojących, ale ostatecznie nie mam pojęcia, gdzie wylądują. Na razie zimno, więc mam czas. Paradoksalnie, ceny na targowiskach wcale nie są niższe niż w sklepach. Gdzie te czasy, gdy można było tam nabyć i tańsze rośliny i zdrowe, tanie owoce i warzywa, ehhh.

Balkon myłam 2-3 krotnie, bo jednak ptaki tutaj imprezowały od listopada i to ostro, chociaż ślady po nich wcale nie są proporcjonalnie do spożywanych ilości ziaren, za co jestem im bardzo wdzięczna.

Bratki bardzo energetyczne i wesołe. Staram się nie mieć smutasków. Tylko jeden, bladofioletowy udało mi się dorwać w markecie. Podobnie, jak w promocji białe i fioletowe osteospermum. Zawsze muszę poszukać nazwy kwiatka, bo kojarzy mi się z osteoporozą, a powinno jeszcze z... no właśnie, z czymś jeszcze. Czy nie można zwyczajnie nazwać je jakimiś margaretkami (margerytkami ?), czy jakoś podobnie... Chwilę potrwa, zanim docelowo trafią do skrzynek i zaczną sypiać na balkonie.
Poniżej obok wspomnianej białej, zwisającej bluszczolistnej fioletowy wilec. Urzekły mnie te kolorowe liście. Długo trwało, zanim odnalazłam w necie nazwę, bo też oczywiście nie była polska w sklepie - Ipomoea, a dokładniej Ipomoea batatas 'Blackie' - wilec ziemniaczany 'Blackie'

Zimę przeżyły na pewno te dwie pelargonie klasyczne. Na razie koczują na parapecie, pierwsze kwiaty obłamałam, by się wzmocniły, ale szybko wypuściły znowu pędy kwiatowe i żal było odłamać. To i kwitną.

Już po wcześniejszej zimie szlag trafił tuje. Jedna miała chęci odrastać, jakoś mocno przycięta się trzymała rok temu, jednak obecna zima pokonała ją dokumentnie. Czas było wymienić. Zastanawiam się, czy drugą kupić taką sama, czy coś innego. Na razie, na donicy pustej stoi mała lobelia. No i z wielką radością, upolowałam chociaż dwie różowe stokrotki.

I na koniec, bardzo chciałam podziękować za wpisy pod poprzednim postem. Chciałoby się tyle pisać, a jednocześnie jakoś tak... się nie chce, bo jeszcze trudno znaleźć słowa. 
Bardzo dziękuję.
Na razie w temacie tyle. Przyjdzie czas, powrócę.






24 kwietnia 2013

Pożegnanie

... a może raczej rozstanie.
 Chociaż wierzę głęboko, że się ostatecznie spotkamy.

Filon (AGAPANT Acubenes) dziś dobiegł do mety, przekroczył tęczowy most i już spokojnie biega po tamtejszych łąkach.
Znaliśmy się od... plemnika, to niebywała znajomość i trudno ująć w słowa to, co dzieje się w sercu.


Dziękuję, że byłeś.


8 kwietnia 2013

Przyspieszenie

Idzie wiosna. Tak mówią, przyroda robi swoje - za oknem resztki śniegu, dziś w ciągu dnia konkretnie padało. Nawet piękne to było, takie bajkowe, powolne opadanie wielkich płatków śniegu lekko wirujących w rytm ziemskiego przyciągania - bajkowe... ale w grudniu, styczniu, nie w kwietniu !
Ptaki ciągle urzędują w balkonowej stołówce. W końcu pojawiły się czyżyki.
Na balkonie rządzi para gołąbków. Nie wiem, czy to ta sama, co rok temu. Też kombinują, jak zagospodarować sobie skrzynki na poręczach, ale już powtykałam patyczki. Wredne to, ale dla nich i potomstwa bezpieczne, bo nie pozwalam na gniazdo w miejscu, które nie da im spokoju na odchów piskląt.

Przyspieszenia bywają chciane i niechciane. To Filona jest z tych drugich. :-( Kierunek jest jednoznaczny, co prawda każdy tam zmierza i nie wiemy kiedy meta. Anemia leciutko postępuje. Dobrze, że nie leci na łeb i szyje, jednak niska hemoglobina powoduje szybsza prace serca, a to mu nie służy. Doszło migotanie przedsionków, niskiej częstotliwości, ale jednak. Na razie wspieramy krew cały czas żelazem (organizm potrafi niestety przyswoić z pokarmu tylko, a może aż, ok 10%), monitorujemy wyniki. Nie szalejemy i powolutku żyjemy. Paradoksalnie chodzenie po schodach jest dużym, bardzo dużym wysiłkiem nie dla łap (bo te mają pełna ruchomość stawów), co dla serducha. To, że piszę o stanie nie dramatyzując nie znaczy, że nie zdaję sobie sprawy z ważności problemu. Staram się tak po ludzku spojrzeć na całość przez pryzmat wspólnie przeżytych lat radości i szczęścia. 10 letni mastif, to taki pan 96 letni, jak podają tabele przeliczeniowe. Takie porównanie stawia temat ludzkiego i psiego życia w nieco innym świetle. Jakoś pozwala mi zrozumieć to, co się stanie.


Przed świętami pofarbowałam niecałe 100 g wełenki z owieczki kolegi. Strzyża dość pocięta, krótka, więc mocno skręcałam w palcach jej porcje, być może przegięłam, bo ostatecznie w navajo jest bardziej szorstka, a raczej mniej miękka, niż w strzyży. Pewnie popełniłam jakiś błąd. Jaki i gdzie ? Poniżej wysychające kawałeczki na wannie.

Tym razem musiałam się pilnować, by skręcać grubiej, nie w cieniznę. W świetle niedzielnego słońca widać naturalne kolory. W pojedynczej nici bardzo mi się w nawinięciu podobały.

 Navajo w świetle naturalnym niestety już bez słońca przez co nie widać autentycznych odcieni i nasycenia.
 Z doświetleniem sztucznym wyszło nieco ciemniej, ale obraz oddaje faktyczne barwy wełny. To pierwsza porcja. Tylko 87 m.

Z robótkowania, to z zaległości przed świątecznych jeszcze dwa duuuuże karczochowe jaja, 12 i 15 cm. Co ciekawe, wstążki łatwiej się układały w jajach 15stkach. Łatwiej było wprowadzać dodatkowe elementy na szerokościach.

W ramach świątecznych wypieków zrobiłam bezowy torcik. Tak polecany na jednym z forów kulinarnych. Bezowe blaty przełożone kremem z serka mascarpone i kremówki z dodatkiem odrobiny kawy. Nie przepadam za kawowymi wypiekami, chociaż kawoszem jestem, ale tutaj kawa nie wybija się smakowo na plan pierwszy. W środku odrobina daktyli i orzechów bardzo dobrze się komponuje. Całość nie jest jakaś wyjątkowo piękna, ale ten smak.... ;-)

I na koniec trochę bardziej wiosennie. Wszędzie mówią, że wiosny raczej nie będzie, że od razu buchnie lato. Kurcze, kto to wytrzyma ? ;-)











Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...