Pages

20 listopada 2017

Się Porobiło - cz. 206 - Własne gnomy

Tak, wiem - w necie jest moda na gnomy, skrzaty, etc. Nie jestem oryginalna.
Ale nie moda była powodem do stworzenia swoich stworów. Już wcześniej przecież poczyniłam i małego filcowego skrzata. A odkąd widziałam lata temu pierwsze, które zalały Jyska (sama też kupiłam pod pretekstem blokowania drzwi balkonowych :) ) chciałam je mieć i tyle. 
W końcu, co za problem ?
No właśnie... jednak... .
Pierwszy, to materiały. Taka broda ? No... futerko, banalne... U mnie stacjonarnie nie ma czego (i gdzie szukać) z metra. Sklepy netowe chyba poszalały, bo ceny startują od 40 zł w górę za metr i to jeszcze trudno znaleźć odpowiedniego koloru i przede wszystkim długiego kłaka. Pomysł zakupu w lumpeksie, czy nawet zwykłym sklepie jakiegoś dziecięcego ubranka 'z misia' skończył się zakupem... poduszki z długim kłakiem. 
Tkanina na całego gnoma też okazała się dla mnie wyzwaniem, bo o ile wyobraźnie podpowiadała, co i jak kolorystycznie, to dobrać coś, z niemałego stosika posiadanych, nagromadzonych tkanin wcale proste też nie było. Ale tego początkowo nie wiedziałam. Mając poduszkę z kłakami, reszta wydawała się nie ważna. Wykroiłam papierowy wzorek wszystkich elementów. Realia pokazały, że jednak matematyka i wyliczenia swoją drogą, a to, co widać na oko, czasami jest lepsze, więc mimo perfekcyjnego wyliczenia i wyrysowania centymetrów na tkaninach, modyfikowałam w trakcie szycia.


 Gnomy nie mają jakiś totalnie chudych nóg, jednak wywlekanie ich na prawą stronę i upychanie kulki sylikonowej do butów obfitował w niejedno niecenzuralne słowo. Dodatkowo, tkanina (coś jak aksamit) okazałą się być diabelnie nieżyczliwa. Głupio też wyglądała w moich gnomach. Nie wiem czemu, ale chyba przez długie nogi to, co w netowych było się sprawdzało (tułów z czapką i brodą daje gnoma), u mnie dawało co najwyżej stworzenie bez oczu z gołym tyłkiem. Chcąc nie chcąc, gnomy musiały dostać jakieś okrycie.


Kolory moich gnomów są specyficzne, nie chciałam dawać czerwonego, więc by nie było z kolei za mdło, wyciągnęłam mulinę i trochę poszalałam z igłą. 
I póki co, tak zostało.


Aaaaaa... gnomy w całości są szyte, nie ma odrobiny kleju, pewnie dlatego żaden z nich nie urodził się jednego wieczora (jak większość wspomnianych, netowych), a trochę mi to czasu zajęło. 

Rozmiarowo, trochę urosły. Siedząc, jak na zdjęciu, z klapniętą czapką mają 45 cm. Do tego dochodzą 20 cm chude nogi.


9 listopada 2017

Się Porobiło - cz. 205 Czerwona tunika

Z czerwonego dżersejowo-ściągaczowego materiału powstała tunika. Wzorowana na wcześniejsze dłuższej tunice, ale krótsza. Obie krojone z ręki. 


Ponieważ tkanina jest z dodatkiem elastanu, toteż doszyte elementy wykończenia falują. Gdyby nie przeszycie po ściegu drugim ściegiem elastycznym, falowałoby bardziej.


Kilka ujęć z bliska. Z lewej szew przy dekolcie, z prawej od wewnątrz, overlockowy.


I na koniec tunika w połączeniu z komino-kapturem z poprzedniego posta.
 





5 listopada 2017

Się Porobiło - cz. 204 - Komino-kaptur

Post z serii - Wszyscy mają (...), mam i ja ! :-)

Nie mogłam wystartować z szyciem. Tak zwyczajnie, chciało mi się, ale równocześnie i nie chciało. Miewam tak niestety. Ale pogoda dała kopa... ochłodziło się nagle, zrobiło wietrznie, trzeba było ruszyć.
Tkaniny, to dresówki, zewnętrzna, w łapki (mój ulubiony wzorek ;-) ) 240tka, wewnętrzna pomarańczowa z meszkiem 300tka, bo jak zaleca autor projektu - Grzegorz Leśniak, jedna tkanina taka powinna właśnie być grubsza, by wszystko leżało, jak trzeba i komin trzymał formę. Chociaż przyznaję, zastanawiam się nad drugim, cieńszym... i nie wiem... czy nie złamię tej 'zasady'.


I tak... Największym problemem dla mnie okazało się wbijanie metalowych oczek. Najpierw zapomniałam o podszyciu. Na szczęście kółko tak odstawało, że pamięć od razu wróciła. :) Rozczarowaniem okazało się, że wymyślona tkanina na podszycie, wcale nie jest gruba i muszę wziąć 2-3 warstwy, albo czekać, aż kupię i przyjadą skrawki skórki. Po opanowaniu już otworków (nie obyło się bez męskiej pomocy, bo ja niestety nie mam tyle siły, jak się okazuje, by walnąć odpowiednio i zmusić metal do rozparcia), poszło w miarę szybko. 


Oczywiście wspierałam się filmikami, także przy ubraniu, ale przyznaje, że własna intuicja dobrze podpowiada sposób odziania, film trochę mi mota. :)  Po pierwszym razie miałam wrażenie, że jakoś mi za ciasno. Kolejna przymiarka, kolejna i kolejna dają lepsze poczucie wygody. Tkaniny się muszą ułożyć, dopasować.  Patrząc na ludzi w ich uszytych kapturach, wszyscy wyglądamy tak samo, więc jest dobrze. ;-)


Do zdjęć w pierwszej serii wzięłam joszkową piłkę szkieletową, trochę jednak 'hellołinowe' te zdjęcia wyszły, toteż wymieniłam ją na pomidora z ubiegłorocznych biedronkowych świeżaków.  Te z kolei są śmieszne w inny sposób. :)


Jakaś głowa by się przydała czasami, czy coś. ;-)


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...