Nie mogłam wystartować z szyciem. Tak zwyczajnie, chciało mi się, ale równocześnie i nie chciało. Miewam tak niestety. Ale pogoda dała kopa... ochłodziło się nagle, zrobiło wietrznie, trzeba było ruszyć.
Tkaniny, to dresówki, zewnętrzna, w łapki (mój ulubiony wzorek ;-) ) 240tka, wewnętrzna pomarańczowa z meszkiem 300tka, bo jak zaleca autor projektu - Grzegorz Leśniak, jedna tkanina taka powinna właśnie być grubsza, by wszystko leżało, jak trzeba i komin trzymał formę. Chociaż przyznaję, zastanawiam się nad drugim, cieńszym... i nie wiem... czy nie złamię tej 'zasady'.
I tak... Największym problemem dla mnie okazało się wbijanie metalowych oczek. Najpierw zapomniałam o podszyciu. Na szczęście kółko tak odstawało, że pamięć od razu wróciła. :) Rozczarowaniem okazało się, że wymyślona tkanina na podszycie, wcale nie jest gruba i muszę wziąć 2-3 warstwy, albo czekać, aż kupię i przyjadą skrawki skórki. Po opanowaniu już otworków (nie obyło się bez męskiej pomocy, bo ja niestety nie mam tyle siły, jak się okazuje, by walnąć odpowiednio i zmusić metal do rozparcia), poszło w miarę szybko.
Oczywiście wspierałam się filmikami, także przy ubraniu, ale przyznaje, że własna intuicja dobrze podpowiada sposób odziania, film trochę mi mota. :) Po pierwszym razie miałam wrażenie, że jakoś mi za ciasno. Kolejna przymiarka, kolejna i kolejna dają lepsze poczucie wygody. Tkaniny się muszą ułożyć, dopasować. Patrząc na ludzi w ich uszytych kapturach, wszyscy wyglądamy tak samo, więc jest dobrze. ;-)
Do zdjęć w pierwszej serii wzięłam joszkową piłkę szkieletową, trochę jednak 'hellołinowe' te zdjęcia wyszły, toteż wymieniłam ją na pomidora z ubiegłorocznych biedronkowych świeżaków. Te z kolei są śmieszne w inny sposób. :)
Jakaś głowa by się przydała czasami, czy coś. ;-)
Pięknie Ci wyszedł ten komino-kaptur:)Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPięknie dziękuję !
UsuńPozdrawiam gorąco. :)
Jak by nie patrzeć, kaptur to nie czapka, musi się przyjemniej nosić :-) Aż musiałam pooglądać w necie jak się prezentuje na ludziu. Fajnie Ci wyszło. Ale kółka to jakieś pancerne masz, takie normalne powinny dać się spokojnie bez wysiłku nabić młotkiem trzymanym w damskiej łapce :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Też mam nadzieje, że jakoś ponoszę. Mnie już, w moim wieku, niewiele rusza. :D
UsuńTe kółka, to niby typowe, ale faktycznie pancerne. Sama już nie wiem. Chińskie kupić ? :D Bo mnie wkurzają. :D :D :D
Pozdrawiam serdecznie
Kurczę, pięknie szyjesz:) Ja dopiero zaczynam:) Najbardziej podobają mi się bluzy:) Przydałby się jakiś kurs jak to robisz:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWitaj Basiu !
UsuńKażdy kiedyś zaczynał, dasz radę. ;-) Większość rzeczy robią na wyczucie. Ważne, by się nie bać ciąć. Przemyśleć temat i poleci. Przyznam Ci się, że na żadną bluzę nie miałam gotowego wzoru. Nie ma jak noszone, sprawdzone ubranko. To najlepszy podpowiadać, do czego mamy dążyć. Dzianina, dresówka... sporo wybaczają. ;-) Ważne, by nie wykroić za małego, Za duże zawsze można jeszcze dopasować. ;-)
Pozdrawiam serdecznie