Z czerwonego dżersejowo-ściągaczowego materiału powstała tunika. Wzorowana na wcześniejsze dłuższej tunice, ale krótsza. Obie krojone z ręki.
Ponieważ tkanina jest z dodatkiem elastanu, toteż doszyte elementy wykończenia falują. Gdyby nie przeszycie po ściegu drugim ściegiem elastycznym, falowałoby bardziej.
Kilka ujęć z bliska. Z lewej szew przy dekolcie, z prawej od wewnątrz, overlockowy.
I na koniec tunika w połączeniu z komino-kapturem z poprzedniego posta.
No, jak ruszyłaś, to ruszyłaś. Z kopyta. Tak nie zafascybował komino-kaptur, że poszłam oglądać tę pracownię Leśniaka i już rozumiem, o czym pisałaś, że bez intuicji się nie da. Cóż, warsztat obejmuje również słownictwo (ale teraz artyści nie uczą się najpierw rzemiosła), ja nie rozumiem, co bym miała zrobić na podstawie tego tekstu. Tym bardziej chylę czoła przed Twoim komino-kapturem. A takie tuniki to muszą być wygodne. U mnie góra szycia lezy i czeka na rękę, ale w porównaniu z tym, co Ty szyjesz, to same prymitywy (na szczęście, może zapanuję).
OdpowiedzUsuńPiękna tunika!W moim ulubionym kolorze:)
OdpowiedzUsuń