Udało mi się kupić małą, kształtną, a przede wszystkich świeżą dynię. Te wszystkie dynie wielkości koła od traktora są poza moim zasięgiem - głupio byłoby mi je toczyć ze sklepu, a innej drogi transportu nie widzę, zwłaszcza po schodach. Chociaż nie powiem, że nie chciałabym takiej.
Nie jestem żadnym pasjonatem dyniowego jadła. Moje pierwsze kontakty z dynią nie były specjalnie rewelacyjne. Próbowałam i placuszków na słono i na słodko, takich smażonych, jak ziemniaczane. Ale to nie to. Z ciastem pieczonym na słodko z kolei, wyszła mi porażka (ale to i pewnie przepis do d... , jak i dynia niespecjalna, bo okazała się być w środku żółto-zielona), ale zupa. Zupa to jest to!
Koniecznie na ostro. W tym roku jednak poszłam na łatwiznę, bo bazę stanowił kostkowy bulion. No wiem... to nieprofesjonalne, ale ... wygodne.
Miąż dyni, uprzednio wyskrobany, gotował się wraz z konkretną ilością pora. Do tego marchew i pietruszka. Później tabasco, imbir, pieprz cayenne, odrobina czosnku, sól - do smaku. Po przestudzeniu w ruch poszedł blender. Powstała gęsta, pikantna, rozgrzewająca zupa podana ze śmietana (jogurtem) i wędzona kiełbasą. Pyyyycha.
Reszta dyni służy od kilku godzin w taki sposób. :-)
Już odwiedziło nas kilka duszków z sąsiedztwa. Dzieciaki są barwnie przebrane i to już nie są kombinowane stroje, ale przygotowane na miarę. Makijaże też niczego sobie. ;-) Co ciekawe, już nie pierwszy raz, Filon jest bardzo niechętny tym odwiedzinom. A to dziwne, bo na ogół jest bardzo gościnny. Czyżby tradycjonalista w temacie strojów ? ;-)
Nie wiem, jakie jest Wasze zdanie na temat tego zapożyczonego święta, ale o ile jest to w delikatnej formie, nienachalnej, służy zabawie, to czemu nie ? Przyznam się, że ja takie dyniowate ze świeczkami uwielbiam i jeden wieczór, to mi mało. Jeszcze na studiach, w jakiejś galerii udało mi się zakupić takiego duszka. Jak tylko jesienne wieczory wymuszają sztuczne światło, duszek towarzyszy mi i na wesoło świeci.
Dobrego wieczoru życzę.
Bardzo ładny lampion :) A zupa z dyni to jest to zdecydowanie! :)
OdpowiedzUsuńA ja właśnie pożegnałam gości, którzy byli u mnie na dyniowym spotkaniu.. Robiliśmy razem zupę z dyni, w planie były też muffinki, ale napiekłam wcześniej w wersji z serem i szynką i jakoś odpuściliśmy, co nie znaczy, że nie upiekę - mam jeszcze jedną wielką dynię :)
OdpowiedzUsuńSliczne zdjecia ! a zupa "wyglada" bardzo smacznie.
OdpowiedzUsuńMam pytanie : Od kiedy w Polsce dzieci zaczely sie przebierac na halloween ?
To tak z ciekawosci, bo dawno w Polsce nie bylam.
Pozdrawiam cieplo !
Bardzo urokliwy lampion dyniowy:)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, zupa. ;-) Ale ogólnie, to chyba dynia jest u nas mało popularnym warzywem. Jakaś taka, zepchnięta na plan dalszy, takie mam wrażenie.
OdpowiedzUsuńAlinko, z tym przebieraniem, to zależny pewnie od otoczenia i lokalnych społeczności. U mnie nowy blok, raczej młodzi ludzie z dziećmi, stąd pewnie i te nowe zabawy. W szkołach też już się mówi o Halloween. Niestety, część głównie starszych ludzi postrzega ten dzień, nie wiem czemu, jako zastępstwo świąt listopadowych. Wówczas się bardzo bulwersują, że młodzież ma lekceważący stosunek nie tyle do samej śmierci, co do zmarłych.
A... pytałaś od kiedy... takie regularne naloty grupek przebierańców u mnie, to tak od 4-5 lat. Tu mi dziś jeszcze koleżanka w pracy mówiła, że w miescie było wieczorem, 31.10 pełno poprzebieranej młodzieży i zabawy w klubach.
OdpowiedzUsuń