Skoro podsumowano mnie, że szewc bez butów chodzi, wypadało w końcu ubrać nowy telefon. Problemem, jak dla mnie zawsze jest zapięcie. Mam osobisty problem z odpinaniem zatrzasków :-) stąd różne inne kombinacje. Poprzednie etui niestety nie pasowało, bo obecna komórka jest nieco szersza, ale i krótsza. Ginęła w 'zielonym glonojadzie', jak nazwano w pracy moje poprzednie etui (znaleźć można w Galeryjce). Wykorzystałam czesankę nieznanego pochodzenia, która nie sprawdziła się w przędzeniu, za to doskonale się filcuje zarówno na mokro, jak i na sucho. W ozdobnym zwoju z dreda 'zatopiony' jest brązowy koralik, który jednak na zdjęciach jest prawie niewidoczny, ale jest. ;-)
I to tyle.
śliczności ubranko :) Koralika nie widzę, ale wierzę że tam jest :)
OdpowiedzUsuńA moje obie, chodzą gołe. Chyba przywykły, bo nigdy żadnych ubranek nie miały ;)
Mój telefon by się z pewnością nie pogniewał na takie ubranko :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi sie etui!
OdpowiedzUsuńCiekawy pomysl...
Pozdrawiam cieplo!
:0 A ja się jakoś przyzwyczaiłam do ubranek. Chociaż w ubranku wcisnąć telefon do małej kieszonki wręcz niemożliwe. :)))
OdpowiedzUsuń