Pages

31 grudnia 2011

Koniec roku

Rok żegnał się słońcem, którego tutaj już długo nie widziałam. 
Dobre i to. ;-)


I trochę słodkości na koniec roku, w klimacie jeszcze świątecznym. Kruche ciastka Cranberry Noel, tradycyjnie z serwisu CinCin, tłumaczenie za sprawą Dziuni.
Po spróbowaniu, zaraz po wypieczeniu, jakoś mnie nie ujęły, za to jak już naprawdę ostygły, następnego dnia nabrały właściwego chyba smaku. ;-)

Pozwolę sobie wpisać przepis.

Potrzebujemy:
225 g masła miękkiego
1/2 szklanki cukru
2 łyżki mleka
1 łyżeczka esencji waniliowej lub cukru waniliowego
1/2 łyżeczki soli
2,5 szklanki mąki pszennej
3/4 szklanki suszonej żurawiny (ok. 10-12 dkg)
1/2 szklanki grubo posiekanych pecanów lub orzechów włoskich/laskowych/pistacji
ok. 100 g wiórków kokosowych



Wykonanie:
Utrzeć lub zmiksować cukier z masłem, po czym dodać mleko, wanilię, mąkę i sól. Na koniec dodać podrobione orzechy  (robiłam bez) i żurawinę. Podzielić ciasto na dwie części, uformować walki, obtoczyć wiórkami kokosowymi, zawinąć w folię i schłodzić min 2 godziny. Można piec też następnego dnia. Po wyjęciu z chłodzenia, kroić na plasterki 4 mm, piec około 12 minut w temperaturze 200 st C.



28 grudnia 2011

Się porobiło. - cz. 33 - po świętach

Jest po świętach, więc już oficjalnie mogę pokazać dwa dziergadełka - prezenty.
Po pierwsze szal. Zwiastun już pokazywałam miesiąc wcześniej, tutaj. Po blokowaniu, wzór oczywiście bardziej wyraźny. Niestety, zdjęcia wieczorne, z lampą, na płasko, więc efekt średni. Mam obiecane od właścicielki, więc dorzucę, jak tylko dostanę. Wzór wpadł mi w oko na blogu NietylkoSZALenstwo i bardzo dziękuję właścicielce bloga za jego udostępnienie.


 



W ramach drugiego prezentu, powstały też kolejne mitenki. Tym razem w kolorze idealnie dopasowanym, do prezentowanego wcześniej szala.
Ponieważ wykonywane były bez przymiarek, stąd dla bezpieczeństwa dopasowania, tył zrobiłam ściegiem ściągaczowym podwójnym. Włóczka Angora RAM (40% moher i 60%akryl).


 Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze 'się nosić'. :-)



21 grudnia 2011

Pierniczenie 2011

W tym roku pierniczyłam później, z innym przepisem, z mniejsza ilością składników. Efekt dobry w smaku, wyglądzie średni, ale jestem zadowolona. Zmiana ciasta z korzyścią i smakową, ale głównie bardziej odpowiadało mi w obróbce, bardziej plastyczne, nie tak męczące, jak uprzednio robione.W sumie 8 blach pierników.
Nie robiłam zdjęc w trakcie obróbki ciasta, późno już było. 
Poniżej zdjęcia z glazurowania i już gotowce (nie wszystkie miały swe 5 minut przed obiektywem). Oczywiście lukier z białka i cukru pudru i co zaskakujące pewnie dla większości, ten do elementów wyszedł mi za gęsty. :)





20 grudnia 2011

Sernik

Ku pamięci, bo mi się już po raz kolejny przepis zagubił. 
Robiłam na niedzielę, odczarowując tym samym fatum, jakie wisiało nad wiaderkowym twarogiem. Kiedyś kupowało się twaróg z duuuużej kostki, która właściwie była prostopadłościennopodobna. :) Był albo bardziej, albo mniej kwaśny, mieliło się przez maszynkę i finał. A teraz porobili te dziwne sernikowe twarogi 100krotnie przemielone, z jakimiś dodatkami=oszukaczami i bleeee....
Póki co, nie mam też przekonania do jakiś cudownych metod gazetowych, bo tak naprawdę nie wiem, jaki powinien być taki 'gotowany' sernik. Odkąd pamiętam, znam smak typowego sernika i to na dodatek bez spodu. Nie lubię spodów w ciastach i tyle. Ot, fanaberia. ;-)
Moja, a właściwie nie moja, tylko przeze mnie powielana wersja sernika, to:


1 kg twarogu;
7 jaj;
3/4 kostki margaryny (kostka 250g);
1 szklanka cukru (gdy twaróg kwaśny dać więcej);
1 łyżeczka proszku do pieczenia;
2 łyżki mąki ziemniaczanej


Przemielony własnoręcznie, bądź wiaderkowy twaróg połączyć z uprzednio utartym cukrem z magraryną. Dodać żółtka, mąkę i proszek. Na koniec dodać ubitą pianę z białek i ewentualne dodatki typu, skórki cytrusowe, czy rodzynki.
Piec ok 50 min w temp 160-175 st C, jak z termoobiegiem, to niższa, czyli 160 C. Upieczony potrzymać jeszcze w ciepłym piekarniku. Wystudzony można lukrować, potraktować czekoladą, inną polewą, czy ambitną dekoracją. Oczywiście opada i nie widzę w tym problemu. :)

Smacznego

18 grudnia 2011

Się porobiło. cz. 32 - dalej czesanka

W tempie ekspresowym przerobiłam akrylową czesankę w równe 100 m przędzy 2 ply.





















 Z innej natomiast czesanki powstały drobiazgi. 
Broszka kwiatowa, biały miś i moja wersja czerwonego Rudolfa.




















 
 
 
I to tyle, póki co.



12 grudnia 2011

Się porobiło. Cz. 31 - filcowanie

Wesołe dredy robiłam już wcześniej. Teraz z myślą o dwóch młodzieńcach. O ile zainteresowania militarne jednego z nich jednoznacznie podpowiedziały mi kolor dreda, o tyle drugi, to trochę strzał w ciemno. Jednak poprzednio wybrał sobie niebiesko-fioletowego stwora, wiec chyba bezpiecznie wybrałam.

To Pan Militarny.

A to Pan Niebieski.


Dredzi duet.



Przy okazji powstała kolejna broszka. 



11 grudnia 2011

Pies w butach

... miał być. Ale z przyczyn ode mnie niezależnych wyszedł, póki co pies w papciach.
Ale po kolei.
Filon ma swe lata, sprawność póki co jest w miarę, jednak ja mam niestety skrzywienie na punkcie chodzenia (słuszne, czy nie, to inna sprawa). Co można, to dostaje w formie jedzenia, czy preparatów glukozaminowych i chondroidowych (dla psiarzy wiadoma sprawa). Zagrożeniem są wszelkie śliskie powierzchnie. Chodzi po nich dobrze, płynnie, jednak wstawaniem, zwłaszcza z leżenia bywa kłopotliwie. W jak Filon potrafi się kłaść, co robi z łapami, to już tu częściowo pokazywałam. I jeśli tak właśnie przeleży kilka godzin, to nie dziwota, że mu się ścierpnie, jednak niecierpliwi się, gdy od razu nie wstaje. Chcąc mu trochę życia ułatwić pomyślałam o butach. Doczytałam, że neoprenowe posiadając właśnie powierzchnię, właściwie spód buta antypoślizgowy. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie rozmiar. Największy w necie (niepolskim), to 10 x 13 cm a ja nie mam pewności, czy on się w nie zmieści. Stąd pomysł, by pokombinować po domowemu. 
W piątek męczyłam wykrój, wczoraj przystąpiłam do szycia.


Na spód wybrałam zwykłą, grubszą irchę. Jednak, by jeszcze dodatkowo zabezpieczyć przed poślizgiem nabyłam lateks. 


Schło to paręnaście godzin. Jednak nie wiem, czy nie za szybko położyłam drugą warstwę. Się okaże.
Pierwsze oficjalne kroki. Z lewej najpierw podziwianie mego dzieła (tak mniemam :-) ), a później już pewne kroki.

Co by nie mówił, jest to taki pies, któremu można wszystko ubrać i wiele zrobić. Się nie buntuje, nie wariuję, nie ściąga, itd.

W butach też fajnie się śpi.


Niestety, tylne były do poprawki. Niby wiem, że tylne łapy psa są mniejsze, ale nie sadziłam, że aż tak.
Zaczęła się faza intensywnych testów. Buty pewnie będą poprawiane. Ważne, by się nie nie obracały na stopach, ale to zapewniają chyba tylko oryginalne. Niestety. Ciekawa jestem opinii Moniki, bo kupiła takowe dla swych owczarków.
Może ktoś z Was ma jakieś doświadczenie w temacie ?

A pozostając na chwilę jeszcze w psim temacie... W piątek czekałam, jak głupia na przesyłkę z Telekarmy, gdzie zamówiłam tradycyjnie jedzenie, jak i świąteczne ciastka. Przesyłka zaginęła. :-( Czekam, aż Telekarma wyjaśni z przewoźnikiem temat. Szkoda, że trafiło na weekend, więc wszystko się przedłuża w czasie. Takie małe 34 kg zaginęły. Igła w stogu siana.

10 grudnia 2011

Gęsia sobota

 


Niedawno wróciłam z przepysznej kolacji. Ufundowaną miałam niespodziewanie przez cudowną Krysię, która wygrała w konkursie Czas na gęsinę voucher i mnie nim obdarowała. W naszym województwie była promocja gęsiny. W lokalnej tv konkursy, z które można było wygrać albo właśnie kolację, albo tuszkę gęsi. 

Zaserwowano nam (bo byłam z przyjaciółką) gęsinę szefa kuchni, czyli gęsinę w maladze z modrą kapustą. Nie są to moje ulubione klimaty, ale muszę przyznać, że byłam mile zaskoczona smakiem. Sama gęsina miękka, soczysta i nietłusta ! Sos, wraz z winogronami bardzo dobry, a i z pozoru banalne kopytka były grzechu warte. Przed daniem głównym oczywiście przystawka. Trochę śmiesznie wyglądały mikroskopijne porcje, ale pasztet był 'miód w gębie', podobnież jak i ciepłe bułeczki. Żeby mi ktoś takie chociaż raz w tygodniu serwował na śniadanie.... ehhh...Na deser wybrane tiramisu pewnie nie spodobało by się Magdzie Gessler, bo i nas nie powaliło, ale dymu w kuchni nie robiłyśmy. :-)

Bardzo mile spędziłam to popołudnie w miejscowej restauracji RAD. Nie dość, ze w towarzystwie przyjaciółki 'realnej', to jeszcze obdarowana takim prezentem przez ... przyjaciółkę netową. Jak widać net jest nie tylko wirtualny, ale jak najbardziej realny i żywy. 

Bardzo dziękuję.




5 grudnia 2011

Się Porobiło cz. 30 - zimowy komplecik

Dokonał się ostatecznie wczoraj. Jak pisałam w poprzednim poście, pierwsze podejście do czapki zostało przerwane. A to z dwóch względów. Okazało się mimo wyliczeń z próbki, że czapka jest za szeroka, no i to, co pisałam wcześniej, kolory układały się jakoś tak niefajnie. Ruszyłam więc od nowa, z drugiego kłębka Lanagold DB Alize. Ten rozpoczęty motek sprawdził się w szalu. Przy rękawiczkach musiałam trochę pokombinować, by uzyskać w miarę symetrię w kolorach. Na całość zużyłam niespełna 3 motki, a trochę się obawiałam, że szal pochłonie więcej (niecałe 1,5 motka), więc profilaktycznie jedzie do mnie motek wspomnianej włóczki. :-) Wzór jak widać, prosty, jak wąż odkurzacza, co powoduje, że czapka sensownie na głowie się układa, a właściwie załamuje i zwisa.
Na szal w formie baktusa miałam już ochotę od jakiegoś czasu. Pomocny okazał się opis u Antoniny. Mój wzór sprawdził się doskonale, łatwo było odnaleźć miejsce dodawania oczka. Jednak szal jest większy niż opisywane statystyki wymiarowe na wspomnianym blogu. 
Rękawiczki robione metodą moją, czyli na oko, a właściwie na rękę. Wierzch wzorem, jak całość, jednak minimalnie zmodyfikowanym (zamiast 4 rzędów, jak w szalu, tylko 3), tył gładki. Wyglądają na długie, ale wzorek tego wymaga. Na dłoniach układają się fajnie. 
Gdyby ktoś był zainteresowany, dopiszę więcej szczegółów. Pamiętam, że Alinka pytała przy mitenkach o palec, tu podobna zasada, ale to już może w następnym poście. Prezentacja na osłonkach doniczek. :-)))





4 grudnia 2011

Wyniki Candy !

Niniejszym...
W zabawie udział brało 119 osób. Ostatni wpis niestety, pojawił się dziś w nocy, wg mego czasu oczywiście. :-)
Tu lista imienna. Mam nadzieję, ze nie przekręciłam nikogo nicka. Z góry przepraszam.


1 Agnes 21 Blanka 41 Aga 61 AJ 81 evenstar 101 vvia
2 Anko 22 Aleksandra 42 Jomo 62 agnes 82 Tina 102 Ania
3 Viola 23 evitka 43 rudanetta 63 XSaraXPaxtonX 83 MALOWANT IMBRYCZEK 103 kropkanadj
4 Ula 24 wieczka 44 jolagry63 64 kriter26 84 Elżbieta 104 noemii
5 Marlena 25 agea 45 Czarna Lola 65 Sylwia 85 Mój świat i hafty 105 agus2003
6 Monika 26 Czarna Jagoda 46 LavInArt 66 polma1 86 malagosia 106 Maggaaa
7 Małgonia 27 Madeline 47 dudqa 67 Marzena 87 dorota_wysocka 107 barbarahaft
8 marzycielka 28 Izoldka 48 AW 68 Charlie 88 isabell 108 Angela
9 Egoiste 29 summer21 49 PAKMA 69 andzia35 89 zancia 109 Madlene
10 krystyna9 30 Laundromat 50 Maggie 70 marketing 90 mika78 110 pesymistka13
11 luka 31 loOovelyy 51 NyuChii 71 elo45 91 liliowaa 111 violka
12 YarnAndArt 32 Mysia 52 Aśko 72 raeszka 92 sjulluk 112 awona_73
13 Tobatka 33 jaga15 53 Orsynia 73 Wiolka 93 skimmia 113 kamisnkaannia
14 Alina 34 klucze do raju 54 Katarzynka 74 angeluS 94 md 114 Ola123
15 imawe 35 agulla 55 Magdzik 75 Annie 95 moniooo 115 dorotaluk
16 Agnes 36 Dorota 56 monia0083 76 Anna 96 kubuskaczor 116 Karhinna
17 flower 37 MooNat 57 Agnieszka 77 Nieszka71 97 hempgieeru 117 kAmaa
18 renata1509 38 Kasia 58 MozAnna 78 Lidziuchna 98 troja 118 Marcia
19 renataa25 39 olutek009 59 Karina 79 Boei 99 Shonali 119 magdowo
20 zainspirowana 40 Joanna Darda-Gramatyka 60 Asia 80 katerina 100 ANIA


A to wynik losowania:



Oficjalnie więc, wygrywa numer 66, 
czyli wpis, który dokonała polma1.

Bardzo dziękuję za liczny udział, nie spodziewałam się aż tylu osób. :-) Dziękuję też za zaproszenia do siebie.

Poproszę więc o namiary pod adres: sieporobilo@acubenes.net

29 listopada 2011

Przyjechała włóczka

z e-Dziewiarki.

I dobrze, bo po powrocie z pracy szaro i buro, a później piorunem ciemno. Czas jakoś przyspieszył, bo jak tylko robi się ciemno, to minuty skrycie szybciej mijają i dzień się kończy ...

Niebo potrafi wyglądać tak niesamowicie, ale przeważnie, nim wrócę z aparatem, już jest inne. A gdzie dopiero biec ze statywem... :)

Wracając do włóczki. Mały zwiastun z włóczki Fonseca w kolorze wiśniowym. To nie do końca taka wiśnia, trochę zgaszona brązem. Robi się piorunem. Więcej szczegółów po blokowaniu, na razie to tylko i wyłącznie zwiastun, bo ... no właśnie, to prezent. Na szybko podłożona kartka biała, by pokazać wzorek.


No i zaczęłam czapkę. Za chwilę już spruję cały kawał, bo pociągnęłam za wysoko bez spuszczania oczek. Wydaje się, że będzie się nie tak układać. Nie bardzo też na tą chwilę zadowolona jestem z rozkładu kolorów. Z drugiej strony... może całość będzie ok. Włóczka Lanagold DB Alize. Czas pokaże.




27 listopada 2011

Przyjaźń

Dowcipnie i na wesoło, ale jest w tym sens przyjaźni ...

Znalezione w necie

Po prostu dziękuję...,  że ciągle jesteś... i nie zawodzisz.
:-)

24 listopada 2011

Dzień Misia

- 25 listopada. Jutro. Dowiedziałam się kilkanaście dni temu, przypadkowo, z netu. W sumie fajne święto, bo kto z nas nie miał w swym życiu chociaż jednego misia. :) 
Pluszowego, kudłatego bardziej, bądź mniej, wspaniałego przyjaciela, powiernika tajemnic, pocieszyciela w trudnych chwilach. Nie pamiętam tego swego pierwszego misia, ale wiadomo, jak to w latach PRLu zabawki nie były tak urocze, jak dziś, więc i misie urodą pewnie nie grzeszyły, jednak przecież były i tak dla nas najpiękniejsze. Miś, którego dobrze pamiętam był prezentem od cioci, przywiezionym z ZSRR, był zółty i ciągle chorował, więc ciągle dostawał zastrzyki, po czym ciągle wisiał na lince za uszy, bo z niego kapało. To pewnie misiowe poty były, po tych super zastrzykach. :))) Z sentymentem wspominam też dobranockowego Misia Uszatka. Coralgol już nie zyskał takiej mojej sympatii.
Co by nie mówić, nie pisać miś, to miś. Nigdy nie zawodzi, w przeciwieństwie do ludzi (tego wątku lepiej dziś nie ciągnąc...), zawsze z zaciekawieniem słucha tego, co mamy mu do  powiedzenia. I co z tego, ze nie mam już 5 lat. Patrząc po wpisach w wątku Candy, też kochacie misie ! :)
Spod szydełka wyszło już mi sporo misiów, nie byłabym w stanie chyba tego ogarnąć. Ale ten poniżej, to na pewno pierwszy filcowy. Właściwie to ... przedstawiam Wam misię Balbinę. 



Balbina może nie jest doskonała, ale potrafi sama stać, ha ! I nie ma drutów w środku.
A w necie pełno blogów z misiami. Snując się przez ostatnie 2-3 dni od bloga do bloga, szczególną mą wagę przyciągnęły misie na blogu sTwory Wyobrażni i u Evgenii Aksenovej Bears for People. Był jeszcze blog z misiami szytymi, dużo wiekszymi, ze sztucznego futerka, ale w tej chwili nie mogę znaleźć.
Nie zapomnijcie Waszym misom uścisnąć świątecznie łapy. :)

Przed chwilką natrafiłam na blog Roszpunki, a tam... misie. :)

20 listopada 2011

Się porobiło - cz. 29 alpacza tunika w kolorach ecri

Z uprzedzonej części alpaczej strzyży czas było w końcu coś udziergać. Ruszyłam z drutami nr 5, oczywiście na żyłce. Pierwsza próbka, pierwsze przeliczenie oczek, pierwszy narzut i pierwsze rzędy... ussss, niestety za dużo. Ponowny start i tym razem już tylko (!) 158 oczek. Zważywszy, że to obwód poniżej bioder, da się przeżyć. A później radosna twórczość własna, czyli warkocze i proste kombinacje w rzędach. Jak widać przędza ma wyjątkowo charakter rustykalny, ma niekontrolowane, naturalne zmiany barwy, jaśniejsze, ciemniejsze, etc. Początkowo, gdy przyjechała i gdy zobaczyłam jej kolor, miałam prostą decyzję - pofarbować. Jednak, gdy zobaczyłam ją po praniu, w słońcu, zawahałam się i ... ostatecznie pozostałą naturalna. 

 
Z daleka wyraźnie widać, jak mieszają się odcienie. W sumie efekt mi się osobiście podoba. Pomimo pochmurnej pogody, zdjęcia są w naturalnym świetle.


Z bliska bardzo dobrze widać rustykalność samej przędzy. Tył tuniki jest gładki, robiony na okrągło, czyli same oczka prawe.

















Tak wyglądała robótka wczoraj popołudniu. Niebieski znacznik z włóczki pokazywał środek przodu. Tunika zwęża się na linii bioder symetrycznie, kilka razy zostały ujmowane po 4 oczka na obwodzie.

















Tu przy okazji przyda się wcześniej wykonana metodą filcowania na sucho, broszka w postaci psa.  :)










Ostatecznie na tunikę miałam przygotowane 4 kłębki przędzy różnej wagi  i łącznej długości 593 m, jednak nie wykorzystałam wszystkiego. Tunika waży... 182 gramy ! Rozmiarowo jakieś 38.



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...