Skarpetki z farbowanej dalią mieszanki merynosa i nylonu skończone. Tym razem okazało się, że nitki mam nawet nadto ! :) Fakt, wole krótsze skarpetki, bo przeszkadza mi bardzo, gdy w przypadku wyższych, zaczyna być spora różnica na obwodzie.Właściwie, to nie wiem, co fajnie jest mieć na górze. Ten ściągacz elastyczny przy biało-niebieskich, ostatnio dzierganych, jakoś słabo się sprawdza. Za to, doskonale pracuje w sewetrze z BFL.
Ponieważ nitka, taka sobie. To farbowanie, może i fajne, ale mało skarpetkowy kolor, dlatego z założenia, ciemniejsza nitka miała być przy palcach, a że wyszła aż do pięty, tego się nie spodziewałam. Tym razem lekki ażurek, bo zawsze chciałam mieć jakieś ażurowe, a wcześniej przeważnie miałam za grubą nitkę.
Nawet mi to ostatecznie pasuje. Nie ma wyraźnego ściągacza, bo wzór sam z siebie jest powtarzalnymi 3 oczkami prawymi i 2 lewymi. Prawie, jak ściągacz. Jak się nie sprawdzi, poprawię. :)
Nie wiem, jak u Was pogoda, ale u mnie dziś tak zdechle, ciepło niby, ale ciemno, wietrznie i mokro. W takie dni radością napawają wszelkie kwitnące rośliny, dlatego też chwalę się (taka prawda :) ) kolejnym kwitnącym storczykiem. Nawet nie wiedziałam, że taki w kropeczki mi się uchował.
I pierwszy raz zakwitłą mi hoja. Odmiany nie pamiętam ale, jak tylko pamięć mi wróci, dopiszę. To ta z tych, co kwitną u każdego. :))) Ale co tam. Cieszę się bardzo.
Edytuję, bo już sobie przypomniałam. Hoja, to multiflora. Osoba, od której mam sadzonkę zapewniała, że jedna z łatwiejszych w uprawie i chętna do kwitnienia. Prawda ! :)