Pages

29 stycznia 2017

Się Porobiło - cz. 180 - Miał być sweter

Tak, miał być. Takie były założenia, a wyszła sukienka. I to nie aż taka krótka, żeby mówić o tunice. Po prostu, tak wyszło. Dziergałam i wydziergałam. Nie jest opięta, bo nie taliowana, ot, przyjemna. Na Idealnej wygląda workowato. Na ludziu już nie. :) Wełna, to nowozelandzkie owieczki.


 Problematyczny brzeg dołu, o którym wspominałam w poprzednim poście po dotknięciu żelazka, cały czas zachowuje właściwy kształt. Oby tak pozostało. Czas pokaże, czy nie trzeba będzie jednak zmienić. Prawda taka, że brzeg potraktowałam chwilę żelazkiem już dość dawno. Sukienkę skończyłam wczoraj, więc była miętolona i ściągacz nie wygiął się przez czas pracy. To daje nadzieję.

Z bardziej przyziemnych spraw, udało się nie tyle skończyć, co oprawić i powiesić ułożone blisko miesiąc temu puzzle. Antyrama jest fana, ale ma swoje minusy. Puzzle w formie tryptyku, na dużym formacie trzeba było chociaż brzegami dokleić do białego tła, tło z kolei do tyłu ramki, bo widać było środkiem, jak wszystko się rozdzielało i groziło tym, że za kilka dni, środek wysunie się z oprawy i wypadnie.




Nie mogę też niczego dobrego powiedzieć o lokalnym rynku i możliwościach zakupu antyram. Niestety, mam coraz gorsze zdanie o stacjonarnym handlu. :-( Powoli przestaje istnieć.

Dzięki uprzejmości Moniki (duża buźka !), mam szanse na własną wiosnę na oknie. Na wyprzedaży w jednej z sieciówek trafiła na takie zestawy: doniczka ceramiczna, ziemia i cebulki. Pierwsze zdjęcie jest z dnia sadzenia, drugie dzisiejsze, po 7-8 dniach.


Z lewej stoją hiacynty (tu się lekko niepokoję, bo cebule były z lekką domieszką pleśni, umyłam i potraktowałam cynamonem), tulipany i żonkile.

I słodka prośba na koniec. Cały czas poszukuję dobrego ciasta na ciastka ze stempli. Już myślałam, że mi się trafił, bo zdjęcia piękne (trzymały kształt i odgniecenia stempla), a składniki wydawały się na przemyślane, z naciskiem na miałkość składników. Ostatecznie ciasto strasznie się rwało. Nie można było rozwałkować. Robiłam pojedyncze porcje, na jedno ciasteczko. Ciasta nie szło oderwać od stołu (odcinałam nożem). Podsypywanie mąką, które wydaje się  w takiej sytuacji naturalne, psuło z kolei wygniatany wzorek. Poniżej wizualny efekt. Całkiem niezły. Ciemniejsze ciastka były chwilę dłużej w piekarniku, wyglądają nawet lepiej, ale smakowo lepsze są jaśniejsze. W strukturze przeszkadza mi wyczuwalna mączka ryżowa (z braku kupnej, doczytałam w necie, że można blendować ryż - na oko i dotykowo ok, jednak trzeszczy między zębami). Możliwe, że kupna jest dobra. Pisało, by lepiej nie zamieniać na ziemniaczaną, bo ona trzyma kształt. 









10 stycznia 2017

Pierwszy post w nowym roku

Witam w nowym roku i od razu mam pytanie.
- Zakładam oczywiście, może bardzo naiwnie, że jeszcze ktoś tu zagląda i wypowie się w temacie, bo sporo osób już dawno z blogów zrezygnowało, realizują się krótkimi notkami na FB, czy Instagramie.-
Czy jest szansa, że sterczący ściągasz w dzierganym swetrze się naprostuje ?
Otóż, wykonałam go elastycznie, czyli oczka nabrałam na dodatkową nitkę, po czym, po przerobieniu rzędu, wyprułam tę nitkę. I dalej tradycyjnie już... I po czasie, gdy doszły rzędy dżerseju, ściągacz zaczął złośliwie się odginać. Przerwałam dzierganie korpusu, bo zaczęłam robić rękawy i w rękawach wszystko jest ok. I teraz mam zgryz, czy pruć, czy dziergać dalej i liczyć na to, że z czasem wszystko będzie gładko, jak trzeba ? Ma ktoś, miał ktoś doświadczenie w temacie i da nadzieję na to, że nosząc sweter ściągacz nie będzie odstawał ? Mnie się wydaje, że niestety, skoro się wygina, to dalej tak będzie. Jednak zaskakuje mnie rękaw, który jest całkiem poprawny. Nie wiem więc, czy dziergać dalej, czy pruć. Jeśli spruć, to co zrobić w ramach mankietów i na dole swetra, by nie myło mocno naprężone ?


Na razie miałam małą przerwę w pracach ręcznych, bo zabrałam się za układanie puzzli. Ot, naszło mnie po świętach a, że obrazek wpadł mi w oko, był tylko z 1500 części, więc realny do ułożenia, kupiłam. To tryptyk i na moje szczęście, każda z części umieszczona była w jednym woreczku, wiec miałam spore ułatwienie. Co zaskakujące elementy, które powinny być w miarę proste do układania (np nożyczki, czy serwetka), wcale takie nie były. 

Zrobiło się biało za oknem, trochę nawet, w te dni wolne, słonecznie, więc do razu bardzo optymistycznie. 


Pomimo dość niskich (blisko dwudziestostopniowych) mrozów, fajnie byłoby spacerować z Joszkiem, ale niestety, koszmarny smog za oknem. Od kilku dni utrzymuje się wysokie stężenie pyłów drobnych, wielokrotnie przekraczające normy. Najbardziej drażni mnie to, żeby nie powiedzieć dosadniej, że o ile ciepłownia miejska stara się być ekologiczna (co przekłada się oczywiście na koszty ogrzewania), o tyle prywatni mieszkańcy palą w swych wątpliwej jakości piecach wiadomo co... jedno wielkie g... i wszystkie możliwe śmieci. Jednym słowem... płace za ekologię, a ktoś mi dowala, bo sam oszczędza na maksa.

Żeby nie kończyć posta na smutno, wklejam zdjęcia białych, kwitnących roślin. Hiacynt co prawda już powoli kończy swój pachnący żywot, ale storczyki dopiero startują. 


 I ku słodkiej pamięci. Zrobiłam po latach ciasto. Wygląda fajnie, proste w wykonaniu (bez mąki, ale za to z orzechami mielonymi), trochę alkoholowe, bo zarówno w cieście jest dodatek rumu, o tyle na górze, na ubitej śmietanie lekko usztywnionej, jest polany ajerkomiak. Przepis rodem z książki kucharskiej z przepisami dla kuchenek kombniwanych (mikrofale plus nawiew, crisp, etc). 
Naprawdę smaczne. :)







Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...