Pages

17 stycznia 2021

Wełniany post

Najgorzej, jak człowiek wie, jak ma wyglądać wełniana nitka, ba... jak ma wyglądać już w dzianinie, ma kilka pomysłów i nie może się zdecydować. Szłam farbować czesankę w zupełnie inne kolory, co się stało, że zrobiłam tak, jak zrobiłam ? A licho wie, tylko nie wiem, gdzie to licho, by zapytać. :) Jednak wszystko było świadomie. Nie chciałam intensywnych kolorów, wzięłam mało barwnika w stosunku do wody. Miało być pastelowo, nie starałam się specjalnie wepchnąć barwnika we włókna, jedyne na czym mi zależało, by nie było 'białych' odcinków. 


Tak, wiem, że czesanka w foliowych owijkach wygląda dziwnie, a ta jeszcze ma takie kolory, że hohoh, hahaha :) Barwiłam polskim kakadu, jak zwykle. 

Podobało mi się to, co pomalowałam... Też nie wiem czemu, bo to zestawienie kolorów nie dla baby w moim wieku, a dla dziecka, ale wiedząc, że to wszystko jednak jest tylko bardziej pomalowane 'napowierzchniowo' liczyłam na delikatność. A guzik ! Kto odgadnie, dlaczego zabarwiło się intensywnie, kiedy stężenie barwnika było małe ??? No, ale... życie. Czesanka wyschła. Kolory miejscami kompletnie nie w moim stylu, kompletnie, ale mając już wiedzę praktyczną, że piękna, kolorowa czesanka w warkoczy.... w nitce traci na intensywności  koloru, staje się często zgaszona i 'szarawa', a jeden z kolorów (wcale nie zawsze najintensywniejszy' przejmuje dowodzenie w nitce i rządzi. Tak też wyszło. Niedługo będzie wiadome, jak kolory pomalują dzianinę, bo nitka wskoczy na druty. 300 gram czesanki utworzyło ponad 811 m w dwunitce. Ponieważ czesanka była w 3 porcjach, jedna porcja była trochę ciemniejsza, podzielona na połowę, jako cieńsza nitka, została połączona z porcją jaśniejszą, czyli 100 gram jaśniejsze z 50 g ciemniejszej. W dwunitce prawie wcale nie widać, że skręcone są nitki o niejednakowej grubości, a jednak. ;-)

Poczyniłam też kolejne próby z nitką artystyczną. Cięgle nie wiem, jak ją w przyszłości wykorzystać, na razie po głowie chodzą mi zwoje na szyję. Tyle zdjęć różnych artów się w necie znajduje, gdzieś, poza tkaniem, muszą mieć wykorzystanie. Na razie próbuję z czesanką praktycznie bez dodatków. Pierwsze próby były jeszcze na zwykłym skrzydełku, więc jak blokowały się 'glutki' wełny w otworze wlotowym skrzydełka, tłumaczyłam sobie, że w jumbo (tym artystycznym) już będzie ok. I doopa... Wcale tak rozkosznie nie jest. Inna sprawa, może robię glutki za duże ? Na zdjęciach przecież mogą być powiększenia, a suma sumarum, glutki malutkie. 

Nitka niżej już mi się podoba. Spróbowałam kilku różnych układów, odległości, mieszania kolorów. Mankamentem jest fakt, że po zdjęciu z motowidła się lekko skręca. Co trzeba zrobić, by tego uniknąć ? 


 

Dziś jeszcze spróbowałam zwijania z dodatkową nitką. Była też okazja wykorzystać pierwszy raz blendingboard. Oczywiście zaraz przekonałam się, że tutaj podobnie, jak z malowaniem na szkle. To, co na górze zostaje, fajne dla oka, wcale nie musi być fajne później, Pierwszą roladkę ściągnęłam sprawnie, zwyczajnie pomiędzy dwa kijki. Z drugą przekombinowałam. Zdejmując czesankę z igiełek jeszcze ją 'czesałam'. Bardzo mi się to podobało, coś ala drumek, ale... tak ściśle nawinęła się wełna na kijki, że ledwo je wypchałam z tego zwoju.


Ten art miał być z dodatkiem nitki. Na początek wzięłam białą, raczej grubszą, bo chciałam zobaczyć, jak się będzie układać. Zobaczyłam i już wiem, że efekt końcowy dość toporny. Inaczej pracowała zwykła, cienka nitka do szycia, taka jasna, zielonożółta. Podczas pracy bardzo mnie martwiło to, jak dodatkowa nitka się owija, wydawało mi się, że momentami nadto wysuwa się na plan pierwszy, ale na szpuli wygląda to tak, jak na części zdjęć w necie, czyli chyba jest w miarę dobrze. 

 

Brakuje mi wiedzy... oglądam filmy, zdjęcia. Nie trafiłam na polskojęzyczne, ale chyba trzeba będzie po prosty wypraktykować sobie samemu.

Za oknem zimno, to też ciepełka Wam życzę. Fajnie tak, jak śnieg pod butami skrzypi i słoneczko świeci, ale kurcze... - 20 C, to trochę jednak nie do końca mi się podoba zwłaszcza, że rano trzeba do pracy, a samochód pod blokiem.

 






6 stycznia 2021

Się Porobiło cz. 157 - Długaśny prostak i kolejne próby z yarn-artem

 Witam w kolejnym roku i życzę wszystkim, by to był naprawdę dobry rok. :)

Ze zdziwieniem spojrzałam teraz na datę ostatniego wpisu. Naprawdę nie pisałam nic w grudniu ? Przez tę pandemię, pracę zdalną, to mi zdecydowanie inaczej dni płyną. No i fakt, że prawie 14 dni walczyłam z firmą o poprawną instalację suszarki na pralce. Na szczęście wraca wszystko na właściwe tryby, a ja tęsknię za wełną. Oczywiście nie zakopuję maszyny do szycia głęboko, bo stosy tkanin czekają, ale... zaczęła się faza wełny. 

Z niebieskiego chubota powstała zwykła, prosta, długa sukienka. 

 

Oczywiście na manekinie wygląda super, bo ten manekin, to bardziej rozmiar 36-38, a niestety, moja rozmiarówka przesunęła się o stopień więcej, więc u mnie dzianina rozciąga się tu i ówdzie, co powoduje, ze sukienka nie jest tak długa, bo zwyczajnie podnosi się w związku z rozciąganiem. 

 


Jak wspominałam poprzednio, z 300 gram wyszło mi 1306 m, patrząc na pozostałą nitkę, spokojnie mogę powiedzieć, że wydziergałam sukienkę z 1300 m. Dopiero na dzianinie widać, jak fajnie układają się kolorki. W nitce kompletnie tego nie było widać, wyglądała banalnie... niebieski przechwycił dominację,  tutaj proszę... pięknie widać.

Odważyłam się na taką wersję, bo po szyciu 2-3 sukienek idealnych (wg Papavero), w których czuję się dobrze i przyzwoicie wyglądam, stwierdziłam, że czas na dzierganą dzianinę. W związku z tym, że to dość delikatna i cienka stosunkowo nitka, nierówna, wszystko trąca rustykalnością, fajnie widać, że nie jest to masówka z sieciówki. 

Pod ręką, do zdjęcia miałam dokładnie ten sam naszyjnik gliniany, co poprzednio. Trochę głupio, że znowu ten sam, ale potwierdza to tylko jego uniwersalność, co bardzo lubię. 

Fajnie jest mieć dobre układy z Mikołajem i Gwiazdorem (u mnie 24.12 przychodzi Gwiazdor, a Mikołaj wcześniej, 6.12), bo można mu mocno podpowiedzieć, z jakim prezentem będzie mile widziany. ;-) Tak więc w końcu mam skrzydełko jumbo do sonaty.

 

Po nawoskowaniu, w końcu spróbowałam. Hmmm... Szczerze, to nie jestem zbytnio zadowolona, możliwe, że muszę popuścić emocje i poluzować. Do próby wzięłam zapasy czesanki hiszpanki, jeszcze z czasów filcowania. Jeju, efekt dotykowy piorunujący. Jakaś tępa, niedelikatna, aż nieprawdopodobne, że kiedyż wydawała mi się miła w dotyku. Tak, ja mam dotykowe skrzywienie (dużo mnie 'gryzie'), ale to inna bajka. Tutaj chodzi mi bardziej o to, jak szybko przyzwyczajamy się do lepszego. Z drugiej strony do nauki musi wystarczyć.

 

Nie jest to coś, co mi się podoba. Chociaż w sumie, im dłużej patrzę, tym bardziej dopatruję się pazura, jednak założenie było dużo grzeczniejsze i równe.


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...