Pages

28 marca 2016

Wielkanocnie

Grzechem byłby dzisiejszy drugi dzień świąt spędzić przy stole. Pogoda - marzenie (!), podjechaliśmy więc na działkę, by trochę bez tłumów połazić. Szczerze mówiąc, to wszędzie jeszcze dominuje brązowy, beżowy itp kolor. Zieleni bardzo mało, bo słońce tak konkretnie świeci raptem 2-3 dzień. Śmiało jednak można powiedzieć - jest wiosna !


Poszliśmy się też przejść nad pobliskie jezioro.


 Joszko na wszelki wypadek, tzn. by zima nie wróciła, wyniósł z samochodu matę ochronną przedniej szyby. :)


I na sam koniec jeszcze wełna islandzka. Nabyłam z Niemiec 300 g na próbę. Z opisu wynika, że jest to naturalny kolor (leciutka nuta beżu z kilkoma kłakami ciemnymi) o grubości 25 mikronów. Skręcam dość cienko. Chciałabym zostawić w singlu, ale się waham. Nie wiem, czy to dobry pomysł na taką cieniznę.



 Ostatnie zdjęcie pokazuje, jak wygląda nitka po zdjęciu z motowidła. Jest lekko skręcona, ale bez przesady. W chwili obecnej suszą się i stabilizują 4 małe porcje. Zostawiać w singlu, czy dwoić ?





23 marca 2016

Trzy kilometry nitki

A dokładnie 3411 metrów, czyli 1705,5 m w podwójnej nitce uprzędło się przez ostatnie dni.

Rozpoczęłam od zabarwionej na wrzosowo-lawendowo czesanki z jagniąt nowozelandzkich. Z 300 g wyszło mi 1107,5 m w nitce podwójnej. Czyli w sumie nie aż taka cienka nitka powstała.

Niestety, zdjęcia są z lampą błyskową, wiec kolory przekłamane. Oryginalnie wyglądają tak, jak w wyżej zlinkowanym poście.


Cieńsza z kolei jest nitka zielona. Też podwójna, to 100 g mieszanki polwarthu z jedwabiem. W sumie wyszło mi 598 m. Zdjęcie też niestety doświetlone lampą aparatu, Oryginalny kolorek można zobaczyć w czesance tutaj.


Obie wełenki są mięciutkie i mam nadzieję, że się sprawdzą w dzianinach. Oczywiście polwarth z jedwabiem jest w dotyku lekko taki 'chłodniejszy' i bardziej wydaje się być śliski, jeśli mogę tak napisać, chociaż naprawdę to słowa na wyrost. Czesanka ma też subtelny połysk.


A, że wchodzimy w czas świąteczny, toteż składam Wam najserdeczniejsze życzenia świąteczne. Niech to będzie czas odpoczynku i radości! :)






18 marca 2016

Yarn Art - podejście drugie.

Oj, było śmiesznie. Tzn. śmiesznie po przędzeniu. W jego trakcie, to raczej kompletnie odwrotnie. Nie obyło się od kilku siarczystych określeń. :) A to z prostego powodu. Po prostu nie wiedziałam, że aby owijać czesanką, trzeba najpierw nitkę (czyli rdzeń) odwinąć. Po kilku obrotach kołowrotka kordonek robiący za rdzeń nitki, wił się, jak piskorz. Masakra. :) Wykorzystałam nawet dodatkowe ręce, które próbowały odkręcać zwijający się w kilometrowe łańcuszki, kordonek. 

I 'to' mi wyszło. Yarn Art nr 2.


Skręciłam kilka metrów, w sam raz na pętelki na szyję. Jeszcze niedociągnięcia, przekręcenia, ale w takich warunkach... na dodatek bez skrzydełka jumbo. Z szaraczkiem sukienkowym prezentowała się fajnie.
Rozmawiając z Karinką (z E-wełenka) dostałam radę. Rdzeń musi być 'rozwinięty'. Dzięki Ci Wielka Kobieto ! Następne metry poszły już przyjemnie i to efekt. 

Yarn art nr 3.


 Zostało jeszcze trochę mieszanki czesankowej tej, co powyżej, więc spróbujemy coś jeszcze.









15 marca 2016

Na zielono, czyli... wiosna ?

Nie ma, jak impuls.
Jeśli chcesz coś zrobisz, a się wahasz, nie czujesz, że to już... po prostu poczekaj. 
Miałam dylemat, na jaki kolor barwić. Czy lekki pomarańcz, czy jasny, wiosenny zielony. Praktycznie uzyskać pomarańczowy jest dużo łatwiej niż taki zielony wiosenny. Nieudaną próbę zieleni zaliczyłam całkiem niedawno, stąd pokora w podejściu. Ale kusiło. :) Mocno kusiło. 

Z myślą o czymś wiosennym na szyję, wzięłam 100 g mieszanki polwarth z jedwabiem. Cudowna w dotyku wełna, a lekkim połyskiem. W sumie niewiele.

Zaczęło się od mieszania barwników. Tradycyjnie, nasze 'Kakadu'. Nie wiem, czy firma oferuje wiele odcieni zielonego, bo sama miałam do dyspozycji dwa zielone, zwykły zielony i ciemny. Sęk w tym, e ten zwykły w rozpuszczeniu w wodzie daje jakieś oliwkowe zielenie, takie wojskowe, bym powiedziała, że to zieleń spalona słońcem. A ja przecież chciałam soczysta, żywą zieleń. Ciemna zieleń z kolei ma chłodny odcień niebieskości. Przekonałam się, że obie zielenie są dalekie od tego, czego mi trzeba. Mój kolor powstał na bazie żółtego barwnika. Czyli paczka żółtego, trochę (1/6-1/5 całości) ciemnej zieleni  i niewielki udział ciemnego niebieskiego, jako wisienka na torcie, by przyciemnić cytrynową zieleń, która wyszła z połączenia żółtego i zielonego. 
Gdy już farba była przygotowana, rozciągnęłam folię (spożywczą rodem z Owada) na kuchennej podłodze (najbezpieczniej dla zabawy z farbą), podzieliłam pasmo czesanki na 4 krótsze, zmoczyłam wodą pod kranem i po rozłożeniu na wspomnianej folii zaczęłam malować. Raz po raz, ale nie za dokładnie (gdybym chciała równo, czesanka powędrowałaby do gara z farba i finał), palcami rozsuwając włókna, by barwnik przeniknął do spodu. Pędzel jest wielokrotnego użytku, bo można go dobrze umyć używając detergentu.


Pomalowana czesanka jest zawijana dość szczelnie w folię, ląduje w garze do gotowania na parze i pyrka około godziny. Zdjęcie w garnku jest niewyraźne, bo po podniesieniu pokrywki ostro parowało. Czesanka w folii stygnie. Jak mi za długo, to ją chłodzę wodą. Wydłubuję z folii. Odciskam, płuczę w wodzie z octem i schnie.

Dziś w południe wyszło słońce i z radością wywiesiłam czesankę na balkon. Nie na długo, bo wiało, jak diabli. Wystarczyło jednak, by pozbawić wełnę zapachu octu. 
No i mam. Zielony, wiosenny kolorek, jak się patrzy. :)


 Zachęcony słońcem Joszko próbował wywąchać wiosnę. Młody ma niespełna 10 miesięcy i waży 78 kg (ważyliśmy się w piątek u lekarza na towarzyskiej wizycie).


Szkoda, że jeszcze zimny, północny wiatr sprowadza marzenia o cieple, kolorach i kwiatach do tego, co można przynieść z marketu i postawić na parapecie.











13 marca 2016

Się Porobiło - cz. 147 - Prosty szaraczek

 Tym razem chyba najprostsza z możliwych sukienka. Sobotni uszytek. Szybko i prosto. Miało być ciut inaczej, jednak ponieważ nie jest to dresówka, a lekko elastyczna dzianina, pewne zmiany musiały nastąpić, bo zwyczajnie obawiałam się, czy dzianina się nie powypycha, dlatego jest naprawdę luźna, (chociaż mogłaby być bliżej ciała), a szwy elastyczne nie staną się zbyt sztywne. 
I się udało. 

Nie ma ściągaczy, bo nie lubię, ale wysokie podłożenie trochę daje wrażenie ściągacza. Dodatki mogą być różne, różniste. Tym razem sukienkę zdobi wełna - luźne zwoje pierwszego jarn-artu. 

A tu kilka ujęć.


Na koniec, świeżutka domowa w-z-etka. Sukienka pomieści wiele, więc można jeść bez ograniczeń. ;-)
Po prostu luzzz... czego Wam życzę w tym tygodniu.





Dziś trochę poszalałam z wełną, ale o tym następnym razem. 









Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...