Pages

31 października 2011

Po prostu dynia

... Ano właśnie... po prostu.
Udało mi się kupić małą, kształtną, a przede wszystkich świeżą dynię. Te wszystkie dynie wielkości koła od traktora są poza moim zasięgiem - głupio byłoby mi je toczyć ze sklepu, a innej drogi transportu nie widzę, zwłaszcza po schodach. Chociaż nie powiem, że nie chciałabym takiej. 

 Nie jestem żadnym pasjonatem dyniowego jadła. Moje pierwsze kontakty z dynią nie były specjalnie rewelacyjne. Próbowałam i placuszków na słono i na słodko, takich smażonych, jak ziemniaczane. Ale to nie to. Z ciastem pieczonym na słodko z kolei, wyszła mi porażka (ale to i pewnie przepis do d... , jak i dynia niespecjalna, bo okazała się być w środku żółto-zielona), ale zupa. Zupa to jest to!

Koniecznie na ostro. W tym roku jednak poszłam na łatwiznę, bo bazę stanowił kostkowy bulion. No wiem... to nieprofesjonalne, ale ... wygodne.
Miąż dyni, uprzednio wyskrobany, gotował się wraz z konkretną ilością pora. Do tego marchew i pietruszka. Później tabasco, imbir, pieprz cayenne, odrobina czosnku, sól - do smaku. Po przestudzeniu w ruch poszedł blender. Powstała gęsta, pikantna, rozgrzewająca zupa podana ze śmietana (jogurtem) i wędzona kiełbasą. Pyyyycha. 











Reszta dyni służy od kilku godzin w taki sposób. :-)


Już odwiedziło nas kilka duszków z sąsiedztwa. Dzieciaki są barwnie przebrane i to już nie są kombinowane stroje, ale przygotowane na miarę. Makijaże też niczego sobie. ;-) Co ciekawe, już nie pierwszy raz, Filon jest bardzo niechętny tym odwiedzinom. A to dziwne, bo na ogół jest bardzo gościnny. Czyżby tradycjonalista w temacie strojów ? ;-) 
Nie wiem, jakie jest Wasze zdanie na temat tego zapożyczonego święta, ale o ile jest to w delikatnej formie, nienachalnej, służy zabawie, to czemu nie ? Przyznam się, że ja takie dyniowate ze świeczkami uwielbiam i jeden wieczór, to mi mało. Jeszcze na studiach, w jakiejś galerii udało mi się zakupić takiego duszka. Jak tylko jesienne wieczory wymuszają sztuczne światło, duszek towarzyszy mi i na wesoło świeci. 
Dobrego wieczoru życzę.





30 października 2011

Się porobiło - cz. 27 - otulacz i skarpety.

 



Skończyłam właściwie 2 dni temu. 
Nie było okazji do zdjęć, a dziś takie ładne słońce i nie bardzo nawet przeszkadza mi, że przekłamało kolor włóczki. 

Właściwie jest to ciemnoczerwona, nie buraczkowa i nie brązowa (numer koloru 3024) Angora RAM (40% moher i 60%akryl). Na otulacz zużyłam cały motek 100g, czyli 500 m. Włóczka jest miękka, dzianina dziergana na drutach nr 6, więc nie opina płaszcza. Na jakimś blogu (jak znajdę linka, to podam), były właśnie podobne otulacze, ale chyba włóczka sztywniejsza i grubsza, przez co otulacze prezentowane na manekinach układały się bardzo ładnie, w 3-4 regularne fałdki. Ten otulacz noszony będzie jeszcze do kurtki nieco grubszej, flauszowej, stad właśnie chodziło mi o jego elastyczność. 


I naprawdę myślę o czapce. Coś mnie opętało, czy jak ? ;-)

Zanim chwycę znowu włóczkę na jakąś poważniejszą robótkę, dziergam skarpetki. To mieszanka akrylu z wełną, ale nie mam już banderolki. Kolor w słońcu przekłamany, są bardziej koralowe. Skarpety będą krótsze, nie do wywijania, bo są dość grube.



Na osłodę zapraszam na zwyczajne muffiny. 
Zwyczajne, bo bez Bóg wie jakich dodatków, muśnięte lukrem. Są wilgotne i cięzkie. W żadnym razie nie babeczkowe. 


Muffiny najdłużej się pieką, przygotowanie, to chwilka. Z tej proporcji wyszło mi 6 typowych w rozmiarze muffinów i 8 z silikonowych babeczkowych foremek. 

Składniki:
2 szklanki mąki,
1/2 szklanki cukru (można dopasować dowolnie do swych smakowych potrzeb),
1 łyżeczka proszku do pieczenia,
1 jajko,
ok 1/2 szklanki oleju,
ok 250 ml jogurtu naturalnego (wymiennie kefir, maślanka, ewentualnie mleko).

Wykonanie:
Sypkie składniki zmieszać w jednej misce, w drugiej płynne. Połączyć, nie mieszając zbyt długo, ciasto ma być gęste, niezbyt dobrze rozmieszane. Wypełnić foremki do 2/3 wysokości. Piec w temp. ok 200 st 15-20 minut, w zależności od piekarnika. 
Oczywiście, zę do ciasta można dorzucić dodatki typu: kawałki czekolady, bakalie, owoce, itp.

26 października 2011

Jesiennie, codziennie.

Na blogach wre twórcza robota, że hohoh, a u mnie mały zastój. Pomysły w głowie, ale jakieś takie... nieskrystalizowane. Dojechała włóczka z e-Dziewiarki, ta z wymiany. Jest faktycznie fajna. Z ciemnoczerwonej zaczęłam otulacz. Ściągaczowy z mieszanki moheru z akrylem, ale sprułam cale 45 cm wysokości, bo się źle układał. Lecę więc od nowa i to węższy. Zastanawiam się, czy nie dokupić na czapkę. I tu dylemat, bo wiadomo, jak to z czapkami. Albo się głupio wygląda, albo włosy po takiej czapce są klapnięte. Z drugiej strony jest jeszcze rozsądek. ;-) Nosicie czapki ? W sumie lubię wtulać się w kaptury, ale fajna czapka, to jednak fajna czapka. Myślę o takiej w stylu, jak ma krasnal, może z wykładanym brzegiem... Dziś widziałam na jednym blogu coś podobnego. Ale, czy będę nosic ?
Przy okazji przeglądałam włóczki i wełny dostępne w sprzedaży. Jest już coraz więcej kolorów. Przynajmniej w tych sklepach netowych. U mnie, stacjonarnie, to porażka jakaś. Pasmanteriom daleko do tych, co to ogląda się na zdjęciach 'zachodnich', gdzie wszystko mieni się, jak w tęczy. Kolory włóczek raczej szaro-bure, albo jakieś takie, zachowawcze, bezpieczne. Króluje akryl i przede wszystkim... ilości jednostkowe. Kupić 4-5 motków takich samych, jest prawie niemożliwe. Normalne dno. Chyba, że się trafi po dostawie towaru. Od lat tak samo. I już mnie to mniej dziwi, bo na ulicach króluje wszechobecna czerń i ciemne kolory. Ludzie noszą się szaro. Czarno-szaro. Dlaczego ? Bo czarny 'odchudza' ? Nie dość, że smutno wyglądają, to na ulicach oświetlanych światłem sodowym są praktycznie niewidoczni. Od samego patrzenia na takę ulicę można popaść w jakieś smutne nastroje, czy w doła. Brrrr.....
Mam znajomą, co jak tylko opadają liście z drzew, od lat to samo mówi. Że ma depresję, że bez słońca nie żyje, że męczy ją szarość za oknem, itp. A jak jest ubrana ? Oczywiście na czarno od stóp do głów. I włosy farbuje bardzo ciemno. Nie w czerń, ale na czarno, a to różnica.
A może to ze mną jest coś nie tak ? Bo już dawno niemałolata, a ciągnie mnie do koloru ? 

Tak na odczarowanie szarości, witrażowy aniołek w październikowych promieniach słońca. :)


23 października 2011

Candy - wyniki

Chwilę temu dokonałam losowania generując liczbę na stronie www.losowe.pl. Wcześniej każdej ze startujących w losowaniu osób został przyporządkowany numer porządkowy. W sumie startowało 51 chętnych (Krystyna9 miała dwa wpisy), niestety ostatnia chętna zapisała się za późno. Ale zapraszam niedługo na kolejną zabawę. ;-)
Tak więc:

1 Tobatka 21 rrrrobaczek 41 strzaleczka
2 YarnAndArt 22 Kasia 42 MooNat
3 krystyna9 23 Ania 43 magdowo
4 Agata 24 kopciuszek 44 Agnes
5 Monika 25 Daszka 45 shinju
6 Viola 26 raeszka 46 Polcia
7 ewa zła 27 beretta-art 47 rhodiana
8 appolinar 28 Alina 48 Domi w kuchni
9 AW 29 Esterson 49 Etoile
10 luka 30 kgosia 50 kaska-1970
11 Anna 31 wwolnymczasie 51 inga
12 villemo 32 Dzieła Madame

13 Magda 33 esophie

14 Czarna Lola 34 paauliska

15 iwabuziaczek 35 Égotiste

16 Anko 36 maja145kaja

17 Aleksandra 37 Zuza

18 Ula 38 agulla

19 Ariella 39 Katarina79

20 Kajjka 40 PAKMA


Efekty losowania:


Jeżyk i komplet niebieskich koralików powędruje do Uli

Poproszę Cię o adres do wysyłki, jak i decyzję, co z jabłuszkiem, bo na tę chwilę nie jest połączony z jeżykiem.

I bardzo Wam dziękuję za zabawę, za zainteresowanie blogiem i liczne zaproszenia na swoje zabawy. Przy okazji dowiedziałam się, że istniejecie i tworzycie całą masę fajnych rzeczy. Miło było poznać. :-) 

22 października 2011

Się porobiło - cz. 26 - prawie klasycznie, prawie rustykalnie.

200 g szarości, niecałe 200 gram czerni, druty nr 6 i trochę kombinowania, bo włóczki nieco innych grubości.
Ostateczny efekt.



19 października 2011

Kulinarnie z małą włóczkową refleksją.

Dziś tylko kulinarnie, bo... 'przyszło' zamówienie z e-Dziewiarki i mnie powaliło. Kolory mnie przybiły. Włóczka moherowa, która miała być oliwkowa, jest zielona, z odcieniem niebieskości i jakimś 'sztucznym' poblaskiem. Niefajna. W zasadzie, totalna porażka. Druga, miała być jasnozielona, taka dość energetyczna, ale nie wściekła. Jest stonowana i o ile drugą strawię, o tyle nie tę pierwszą. Napisałam już swą opinię i czekam na reakcje sklepu. Trzecią włóczkę z kolei nabyłam wierząc, że oznaczenia koloru tego gatunku jest zgodne i zawierzyłam wystawcy na allegro, jego zdjęciom, że kolor to właśnie ciemnoczerwony, a nie jak w  e-Dziewiarce brązowy i to jeszcze w odcieniu ceglastym. Włóczki głównie od lat nabyłam drogą netową i pierwszy raz mam taką sytuację. Liczę na sensowne rozwiązanie.

A tymczasem, nieco kulinarnie.
Mój ulubiony chleb polski. Wiele już próbowałam, jednak na codzienny, ten mi pasuje najbardziej. Jest na zakwasie żytnim i naprawdę trudno go schrzanić. Dzięki Ci Tatter. :-)

A na osłodę dzisiejszych dziewiarskich smuteczków zimne słodkości. Wczoraj mnie naszło na krzyżówkę mandarynki z cytryna i wyszły bardzo fajne lody cytrusowe. Oczywiście na bazie mego podstawowego przepisu. :-)



15 października 2011

Alpaka - problemowo

Ano niestety. 
Dziś mnie poniosło przy skręcaniu singli w 2 ply. Do tego stopnia, że wyrzuciłam jakaś 1/4 przędzy w tych nieszczęsnych singlach. Uogólniając... wszystko się czepiało i plątało. :-( To już nie była tylko kwestia mej cierpliwości, ale jakości przędzy. Ale po kolei...
Próbowałam skręcać luźniej single. I tak, jak pisałam wcześniej, obecna alpaka jest inna od poprzedniej, ma dość długie pasma, mocne. To właśnie mnie pchnęło do luźniejszego skrętu. I to był prawdopodobnie błąd. O ile nić z pod palców wyglądała ok, o tyle, jak się przewijała do 2 ply, to miejscami była prawie całą rozwinięta, przez co czepliwa, tzn odcinek mocniej zwinięty bratał się z luźniej zwiniętym, co utrudniało rozwijanie. Nie było to ładne i nie było sensu ciągnąc dalej. Następną porcję strzyży muszę podczesać bardziej przed przędzeniem, bo dodatkowo jest z takimi malusieńkimi splątaniami. Ktoś już pisał o takich 'supełkach', to chyba coś w tym stylu. Ostatecznie, po przewinięciu mam w tej chwili 40 g (dopisane po wysuszeniu), czyli 152 m. Kolor po wypraniu zmienił się, ożywił i już nie jest taki smutny i szarawy. Dziś było bardzo słonecznie, co widać poniżej i alpaka powędrowała na suszarkę balkonową, by chociaż trochę łyknąć ciepła naturalnego. Teraz dosycha w łazience, niestety.


I nie mogłam się oprzeć, by nie pokazać takiego nieba i jak i fajnie podświetlonej bakopy. Dziwna to roślina, bo ona jakoś ożywa jesienią. Szkoda, że jeszcze kilka dni tylko będę się nią cieszyć.



13 października 2011

Się porobiło cz. 25 - Mitenki





Skończyłam 2 dni temu, ale nie miałam, jak zrobić zdjęcia. Teraz tak ponuro, (wczoraj nawet padał grad) i trudno o dobre zdjęcie. A z lampą, to tak nie zawsze jest ok.
Wszystko, dla przypomnienia z ręcznie uprzędzonego merynosa. Druty nr 4. Chyba będą ciepłe, prawda ? ;-)



A słońce, jak widać dzisiaj na zdjęciu niżej, to zawsze słońce, nie ważne, czy +25 st C, czy +10 st C i trzeba poleżeć. ;-)




10 października 2011

Październikowy dzień




 Wczoraj się skusiłam na taki banalny jabłecznik z karmelem z bloga Lawendowy Dom. Oczywiście skusił mnie karmel. Jako maniaczka tegoż musiałam wypróbować przepis. Na moją formę jakoś za dużo ciasta było, chociaż spełnia normy określone w przepisie. Ciasto wyszło biszkoptowate, jednak nie suche. Miałam nadzieję, że karmel przeniknie bardziej w ciasto. Duży plus za prostotę. Karmel zrobiłam z cukru trzcionowego, stąd ten ciemny kolor na górze. Na tamtym blogu zdjęcie ładniejsze, ale chyba posypanie cukrem pudrem smakowo, to pomyłka - za słodkie. W celu dodania tego 'czegoś', dla samego zdjęcia - zrozumiałe.




Uprzędłam 100 g merynosa. Kupiony już w kolorze zieleni butelkowej z myślą o mitenkach pasujących do konkretnego szala. Się robią.

 Deszcz stuka o szybę. Wygrywa sobie znaną melodię. Światło z latarni na parkingu fajnie podświetla krople na szybie. A ja lubię takie dni. Spokojnie wsłuchiwać się w myśli, dźwięki przy żółtym świetle punktowej lampy. I trudno oprzeć się słowom Staffa: 

"O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno..."

Chciałam przeczytać sobie cały wiersz, szukając w Google, (można natrafić dość dziwnie), ze zdziwieniem odesłało mnie na YouTube i wcale nie do wiersza. To chyba najbardziej rozpowszechniony lata temu utwór w wykonaniu Jarosława Wasika - Nastroje. Swoją drogą, bardzo szkoda, że słuch o nim zaginął. Mam bardzo miłe wspomnienia z okoliczności poznania całej jego płyty 'Zielony z niebieskim'. ;-) 




8 października 2011

Się porobiło - cz.24 - akrylowa sukienka i alpaka

Skończyłam męczyć uprzędzony latem, urodzinowy akryl. Piszę o męczeniu, bo 30 dag nie obiecywało wiele. Obawiałam się prucia i kombinowania. I było niewiele, ale jednak, przy dekoldzie, bo nietypowo, ale zaczęłam od rękawów, co dało mi możliwość decydowania o wyglądzie dziergadełka na bieżąco uwzględniając ubywającą przędze. Metraż zrobił swoje. Starczyło na krótka sukienkę. No może dla mniej odważnych, długą tunikę. Nie jest źle. Chciałam początkowo zrobić prosto od dołu do góry. Jednak obawiałam się, że za bardzo się powypycha tu i ówdzie. ;-) W związku z tym musiałam gubić oczka od bioder w górę.
Szukając pomysłu na wzór, myślałam o pionowym warkoczu, ale pewnie by w tej włóczce nie wyglądał jakoś okazale. Nie ma więc, jak prostota, a w decyzji utwierdziło mnie jedno z ostatnich wykonań Doroty z blogu Swetry Doroty.
I tak sobie wisi. Pogoda dziś wyjątkowo smętna, trudno o zdjęcia dobrze ukazujące kolor tego akrylu.


 A tu widać kilka kawałków nitki-włóczki, która została z tego dokonania. :-)

Pogoda za oknem okropna, jak wspomniałam wyżej, czas pomyśleć o mitenkach, ale póki co, zabrałam się za pierwszą porcję alpaki. Jest wyczesana przez mą osobistą mamę psim grzebieniem, nie szczotką, bo moje czworołapy nadają się tylko do zwykłego grzebienia. Strzyża jest zupełnie inna niż ta, którą miałam poprzednio. Kolor taki, bo ja wiem..., chyba po ludzku mówiąc, ecri.



4 października 2011

Wieczorne dzierganie z ciasteczkami.

Lubię takie wieczory. Cisza, spokój, punktowe światło małej lampki, kawa, ciastka i coś do zajęcia rąk. O tyle fajnie, że wcześniej poprasowałam furę prania. A za tą czynnością, to ja nie przepadam,tym bardziej zadowolona jestem.

Szybciutko więc mały zwiastun tego, co na drutach. A od dwóch dni plącze się tam urodzinowy akryl. Co będzie... się okaże, bo albo tunika, albo krótka sukienka. Na razie wygląda tak. Kolor trochę może przekłamany, bo zdjęcie wymagało lampy.










Dziergam sobie przegryzając ciasteczka drożdżowe z jabłkiem. Przepis poznany w necie dzięki niejakiej Aneriete. Bardzo prosty, szybki w wykonaniu.

Składniki:
50 dag mąki pszennej,
4 dag drożdży,
3 jajka,
1 szklanka mleka,
20 dag margaryny (nie masła)
cukier (daję ok szklanki w zależności od słodkości jabłek) plus później do posypania ciastek,
jabłka

Wykonanie:
Mąkę zagnieść z margaryną, dodać resztę składników. Nie czekać z wyrastaniem. Rozwałkować, wykrawać kawałki, składać na pół uprzednio porozkładać kawałki jabłka. Nie trzeba sklejać. Przed pieczeniem posmarować jajkiem (bądź mlekiem), posypać cukrem. Piekę z termoobiegiem (nie trzeba) w temp 175 st C ok 20 minut.
Można oczywiście ciasto wykorzystać z innym wypełnieniem, w tym i na słono. Wówczas zdecydowanie ograniczyć cukier w składzie ciasta.

To na poprawę nastroju, bo niestety nie mam dobrych wieści o moim laptopie. Serwis owszem, chce naprawiać, ale odpłatnie. A wycenili się nieźle (z dowozem sprzętu do W-wy), na 40% wyjściowej ceny tego laptopa  2 lata temu. :-(
A za oknem już ciemno. Tak było 40 minut temu.


2 października 2011

Się porobiło cz. 23 - Ubranko dla komórki

Skoro podsumowano mnie, że szewc bez butów chodzi, wypadało w końcu ubrać nowy telefon. Problemem, jak dla mnie zawsze jest zapięcie. Mam osobisty problem z odpinaniem zatrzasków :-) stąd różne inne kombinacje. Poprzednie etui niestety nie pasowało, bo obecna komórka jest nieco szersza, ale i krótsza. Ginęła w 'zielonym glonojadzie', jak nazwano w pracy moje poprzednie etui (znaleźć można w Galeryjce). Wykorzystałam czesankę nieznanego pochodzenia, która nie sprawdziła się w przędzeniu, za to doskonale się filcuje zarówno na mokro, jak i na sucho. W ozdobnym zwoju z dreda 'zatopiony' jest brązowy koralik, który jednak na zdjęciach jest prawie niewidoczny, ale jest. ;-) 
I to tyle.


1 października 2011

Przygotowania do wiosny.

Tak, tak, to nie pomyłka. :-) Czas zacząć przygotowania, bo to już ostatni dzwonek. 


Pogoda sprzyja, więc posadziłam kilka cebulek kwiatów wiosennych. Z zeszłego roku uchowały się cebulki żonkili i hiacynta, bodajże niebieskiego, czy niebiesko-fioletowego (ciemna łuska cebuli), dokupiłam po 5 sztuk szafirków i krokusów. Ciekawe, (przy założeniu, że zakwitną), czy będą faktycznie biało fioletowe.

 Na razie wszystko sobie ładnie stoi, jak na zdjęciu. Jednak docelowo powędrują do skrzynki i będą całe zakopane na zimę. Mam nadzieję, że to im wystarczy, by dobrze przezimować. 

A w październikowym słońcu wygrzewa się moja czerwona, ostra chili. Na krzaczku pozostało jeszcze kilka sztuk. Nawet są dwa strączki zielone. Może zdążą ? 


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...