Pages

30 czerwca 2020

Się Porobiło cz. 153 - Faza pasków i prązków ciągle trwa.

No co ja poradzę, że zakupiłam w dwóch porcjach tshirtową bawełnę białą z czarnym paskiem ? Wzór banalny. Pierwsza koszulka powstała prawie dawno, jest na blogu, ale nie mogę się dokopać wpisu, jak znajdę, przeedytuję i dam linka. Koszulka luźna, prawie klasyczna (bo byłaby klasyczna, gdyby rękawki miały paski w poprzek, a nie wzdłuż), no tak mi się wydaje.
Ale reszta materiału leżakowała dość długo. Przyznam się, że myślałam o jakiejś tunice, czy czymś za pupę, albo o koszulce z kapturem, ale... zobaczyłam na Papavero... Koszulkę z supełkiem. To jest to !
Nie miałam wątpliwości, że oczywiście kokardki nie będzie, nigdy ! Ale przewiązanie, czy supełek.. tego mi trzeba, by przerwać monotonię grzecznych pasków. 

Muszę się przyznać, że namęczyłam się z wycinaniem najpierw modelu z papieru, a później z tkaniny. Wiadomo, że koszulka nie jest symetryczna przez to wiązanie (tzn wybrałam taki model, bo Papavero oferuje również z wiązaniem na środku brzuszka, a, że ja mam własny 'supeł' w tym miejscu, 'naturalny', toteż unikam wszelkich tego typu uwidaczniaczy. :-) ) i tniemy przód koszulki na niezłożonym materiale. Tego samego spodziewałam się po tyle, a tutaj... niespodzianka. Zrobiono tylko połowę tyłu i ciut trzeba było się wysilić, by dorobić resztę. Większym dla mnie wyzwaniem stało się samodzielne wykrojenie odszycia wiązania. Niby proste, bo na prodzie koszulki było zaznaczenie, jak odszycie ma wyglądać, no ale... kombinowałam z papierem, jak koń pod górkę, bo w domu oczywiście nie było kalki (dobrze, że w dzieciństwie ćwiczyło się 'odbijanie' na szybach okiennych :-))) ).

Obawiałam się przyszycia tego odszycia, bo oczywiście szyjąc na prawej stronie tylko palcami wyczuwałam, czy mam na linii szycia jeszcze materiał odszycia. Trochę bałam się, że nie wyrobią szyjąc ładnego łuku (niby mogłam przyfastrygować i kolorową nitką zaznaczyć linię szycia, czy też może wyrysować - tu się bałam, bo nie mam dobrego, ścieralnego na sucho żadnego zakreślacza - więc... poleciałam od ręki, tzn na oko, uprzednio tylko szpilkując odszycie do koszulki. Z efektu jestem bardzo zadowolona. 

 Przy szyi szersza lamówka, a rękawki tylko podłożone. Z tyłu wygląda mniej więcej tak.


Naprawdę szyło się przyjemnie. Zdecydowanie krócej niż krojenie. Przyznać muszę, że to jest ciągle zaskakująca mnie prawidłowość, że im więcej się naskacze przy krojeniu, tym szybciej się szyje... Może w nagrodę ? ;-)


Oczywiście, ponieważ materiału miałam więcej, o czym było wyżej, równocześnie z decyzją o koszulce supełkowej pojawiła się myśl, że bankowo zostanie na koszulkę bez rękawków, a taka właśnie też mi się przyda. I tak, lecąc na fali modelu na koszulkę modelującą sylwetkę w poprzednim poście, wykroiłam koszulkę, tym razem z ramionami minimalnie bliżej szyi, czyli wersja 2.

Wykończona dokładnie taką samą lamówkę, jak supełkowa.


Koszulki oczywiście starałam się pięknie wyprasować, ale ja chyba nie potrafię części ubrań prasować, bo i ile spod żelazka są wyprasowane, za chwilę (nie mówiąc już o manekinie), wyglądają tak... średnio. Kiedy s myślałam, że te materiały takie jakieś nie do końca... prasowalne, ale patrząc na niektóre zdjęcia, to jednak ludzie doprasowują idealnie. Zazdraszczam :)
 
 Niestety, w moich zasobach są jeszcze inne 'szmatki' w paski, więc z góry przepraszam. :)

 



23 czerwca 2020

Sę Porobiło - cz. 152 - Prawie tęczowa sukienka.

Miałam większy kawałek prawie tęczowego pasiaczka. Ot, taki bawełniany jersej. Nie chciałam typowej sukienki z całości kuponu odciętej w pasie gumką, czy sznurkiem. Leżała dobry rok, albo i więcej. Kupiona okazyjnie, przy okazji większych zakupów u Moniki na Dzianinowym Zawrocie Głowy. 
Początkowo w głowie kombinowałam sobie, może te paski ustawić w pionie, wszak pionowy wysmukla, a mnie się ostatnio powinno właśnie chociaż optycznie próbować wysmuklać. :) Ale, jak przysłowie przypomina, że krawiec kraje, jak mu materii staje... Skończyło się banalnie, na wycięciu góry w formie koszulki, z większym dekoltem z tyłu i doszyciu ułożonego w fałdy dolnego 'pasa' materiału. 

 
Na zdjęciu, niestety dolna część ściany z pomalowanymi panelami wygląda w świetle lampy z telefonu (z aparatu foto też) jakby była poplamiona, ale w rzeczywistości nie jest. To sprawa, a raczej wina faktury samych paneli, które były szlifowane i dopiero malowane. 


Ramiona i dekolt wykończona lamówką. Bez paska wyglądam trochę baryłkowato, ale za bardzo nie lubię pasków na paskach, więc chyba zwyczajnie będę chodzić na luzie, a sukienka być może się jakoś do mnie dopasuje.



Góra sukienki, sama z siebie nie zasługuje na jakieś peany, jednak wzorowałam się dzień wcześniej uszytą koszulką bez rękawków. Przyznam, że w pierwszej chwili musiałam ją lekko dopasować pod pachami, myślałam, że może coś z wykrojem, ale uszycie jej z bardzo podobnego, ale jednak bardziej stabilnego materiału pokazało, że jednak jest ok.


Koszulka była szyta z modelu0785 - Koszulka modelująca sylwetkę. Nie tyle może polecam samą koszulkę, co bardziej artykuł z nią powiązany, wyjaśniający, jak układ ramion koszulki bez rękawków może modelować sylwetkę. Może komuś się przyda. :-)






21 czerwca 2020

Się Porobiło cz. 151 - Kropki, marszczenie i jednak pod górkę

Co może być trudnego, w uszyciu zwykłej koszulki (mając dobry wykrój) i przymarszczeniu z boku, skoro wszystko dodatkowo jest pięknie opisane w książce ? Banalna sprawa. Powielić wykrój, przerobić, jak opisane i ... skroić i szyć. I, po takim wstępie już jest pewne, że coś poszło nie tak... 
Ano, już po zrobieniu marszczeń, zszyciu boków, coś mnie tknęło, by przymierzyć. Nie powiem, jakoś tak... niekomfortowo, ale ponaciągałam tu i ówdzie, popatrzyłam w lustro, ok... może następna powinna być dłuższa, ale ... jest dobrze. I gdybym nie rzuciła okiem w lustro, celem oglądnięcia 'zadu', pewna swego geniuszu, szyłabym dalej, no ale zajrzałam i zgłupiałam. Przeraziłam się nie tylko wyglądał zadu większym o rozmiar, ale tym, że coś się układa nie tak, coś się ciągnie na boki. 
Niestety, nie mam zdjęcia tyłu, ale wyglądało tak, jakby było za ciasno. Ok, może być ciasno, jednak... jak to możliwe, że z przodu jest ok ? Skoro mam biust, trochę odstaje brzuch i tu jest ok, to czemu z tyłu, gdzie nie mam garbu, ani wystającej pupy (odpowiedników przodu), jest tak źle ?
Ponieważ koszulka, to model 1109 z Papavero, toteż zapytałam mądrzejszych o radę. Zaczęłam też sama kombinować, rozpruwając boki i próbując układać inaczej marszczenia. Nic nie dawało. Koszulka od oryginalnej z książki w tym modelu ma też przerobiony ręka, ale ten element leżał idealnie. Nie był powodem jakiegoś ciągnięcia w górę, czy coś. Rozprute boki koszulki i sposób układania się tyłu sugerowały, że koszulka ogólnie jest dziwnym trafem za mała. No, ale jak... przecież wzięłam właściwy rozmiar, ba... już szyłam z tego wykroju i było ok. 



Z forum FB dostałam odpowiedź, że faktycznie koszulka powinna być szersza, że lepiej byłoby modelować do formy modelu 1109, koszulkę w rozmiarze większym. Jedyne, co mi pozostało, poza wyrzuceniem do kosza, to z resztek, które zostały, wykombinować kliny.


Pomęczyłam się wszywając, bo jednak prucie ściegu overlockowego do przyjemności nie należy, a wszywanie klinów w już wszytym rękawie, to też jazda, ale ... jestem ostatecznie zadowolona. Klinów w tych kropeczkach raczej nie widać, tzn nie rzucają się specjalnie w oczy.
Koszulka oczywiście do powtórzenia, ale już bankowo wymodeluje startując od dużo większej. ;-)

Tu kilka zbliżeń szczegółów. Lamówki wychodzą mi coraz lepiej i powoli staje się to moim ulubionym wykończeniem. :)
 

W ogóle, to muszę się przyznać, że jestem już na tym etapie, że im więcej szyję, tym bardziej jestem krytyczna do swoich wyrobów i przyznaję, że z pozoru niewymagające uszytki z dzianin i dresówek też nie wybaczają błędów. 



11 czerwca 2020

Się Porobiło cz. 150 - To w sumie się porobiło...

Było wyzwanie uszycia tuniki na grupie Papavero. Długo się zastanawiałam, bo takie szerokie rękawy i kokarda z tyłu, to tak mi nie pasowało. Tzn. nie w ubranku mi nie pasowało, ale mnie, w sensie dla mnie w ubranku, że niby to takie nie moje. Widziałam coraz to nowe propozycje dziewczyn, miały fajne materiały, kolorowe, wzorzyste. Coraz bardziej zaczynało mi się to podobać. Kiedyś miałam z resztą tunikę białą, z bawełnianego kreszu, inną, z bawełnianymi koronkami i ona właśnie miała szersze rękawy i w sumie w chłodne lato, czy w ciepłą jesień, była doskonała. I tak wspominając sobie, olśniło mnie, że z dobry rok temu kupiłam na chińskim portalu dwie chusty z 'podwójnej gazy' (double cotton, double gaze), białą i liliową , właśnie z myślą o wykorzystaniu ich, jako kupony materiału. Padła decyzja. Rozczarowałam się, jak rozpakowałam chustę, bo z rzeczonego 1m x 2m okazało się, że jest coś... 89 cm na 175 cm. (weszłam na aukcję i faktycznie były wymiary realne, nie te, które mi się wydawały) i tkanina była pojedyncza, ale i tak poszły nożyczki w ruch. Rękawy nieco krótsze, ale jest ok.


Jak siadłam do maszyny, dotarło do mnie, że .., kurcze, jak to zszyć ? Nitki są 'tkane' bardzo luźno, więc przy szwie się wszystko rozłaziło. Zostało szyć ściegiem francuskim. 


Ale to nie jedyny problem. Faluje też obszycie obłożenia dekoltu. Chociaż zmniejszyło po przeprasowaniu i mam nadzieję, że się ułoży podczas noszenia. Większym problemem jest fakt, że tkanina zwiewna i powiewna okazała się być bardzo prześwitująca. Kompletnie nie odnosi się takiego wrażenia, gdy jest to chusta. Ale już, gdy 'robi' za ubranie, to białą bielizna się niestety przebija. Może kolor beżowy wypadnie lepiej, jednak najrozsądniej jest pomyśleć o koszulce pod spód.


Z zupełnie innego materiału jest prążkowana koszulka. Kawałek tkaniny kupiłam jako cienką wiskozę. W dotyku obiecująca. Cienka, delikatna, lekko elastyczna, fajnie się szyła. Podwijały się brzegi materiały i owszem, ale dały się spacyfikować i spokojnie podszyć. Koszulka na bazie "Super t-Shirta" Agnieszki Tylak. 


Koszulka odszyta ściegiem overlockowym (szwy), prostym (dekolt) i elastycznym (podłożenia), wykończona lamówką z tej samej tkaniny.

Uturlałam w końcu kilka kolejnych świeczek z wosku. Robota szybka, a ja jakoś nie mogłam się zabrać. A obiecywałam sobie już to hohoh... gdy tylko przyjechały 'wafle' woskowe do woskowijki. Wówczas nie miałam knotów i czekanie na nie bardzo mnie męczyło. 

 
Zbieg okoliczności, czy nie ale do tych świec chętnie przybywały (w pierwszych 2-3 dobach ich stania na szafce) wszelkie prążkowane owady. Hmmm... ?!

Zrobiłąm mały remanent w tkaninach. Kurcze, niby ich mam dość dużo, ale albo nie potrafię się zdecydiować, by je pociąć na coś konkretnego, albo mam pomysły na ubranie, jednak nic z moich zapacsów się nie nadaje. Mam sporo bawełny, czy to tkaniny 100 % takiej zwykłej, ale też dzianinowej bawełny na koszulki, cienkiej i grubszej dresówki, Jakieś inne, z polowania, czy okazji, ale ... nic takiego fajnego naturalnego, co można byłoby przeznaczyć na bardziej ambitne uszytki. Szukam w sklepach netowych i też mi średnio idzie :( Gubię się, bo jest sporo sztuczności, sporo jakiś dziwnych nazw, niekoniecznie zbieżnych z tym, co pamiętam, gdy mama szyła. A sklepów stacjonarnych u mnie brak. Od taka bida. :(


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...