W czerwcu, gdy kupiłam wspomnianą w poprzednim poście tajemniczą róże GNER, po 2 dniach, nie wytrzymałam i podreptałam do pobliskiego ogrodniczego, bo mi te róże nie dawały spokoju. Wybrałam drugą, pastelowa, białokremową Aspirin Rose. Na szybko, w sklepie, wygooglałąm sobie, że to róża o drobniejszym pokroju i nadaje się do uprawy tarasowej, więc szybko zapadła decyzja, że zostaje na balkonie, w domu.
Teraz, jak czytam o niej na stronie Floribunda.pl, to zaczynam mieć wątpliwości, co do zasadności tej decyzji.I tak, powoli... zaczęłam pragnąć kolejnych róż. Wizja altany w różach zaczęła się urealniać, póki co, w głowie. Po remoncie tarasu, gdy już z trawnikami i małymi zmianami na rabatach się uporałam, intensywniej zaczęłam pragnąć, by róże już rosły i koniecznie kwitły. :) I to niestety sporo rozczarowanie, bo w lokalnych sklepach ogrodniczych wybór bardzo mały. W tych większych stały donice, owszem, ale to nie było to, co szukam. Wszyscy zapraszali w październiku, po róże z gołym korzeniem. Okazało się, że i w necie sprzedaż jest albo wstrzymana, albo i owszem, mogę kupić od połowy sierpnia, jednak dostawa dopiero w październiku. Bolesne to bardzo, bo z doświadczenia wiem, że akurat, jak pilnie trzeba sadzić rośliny, to pogoda się chrzani i milion innych spraw, łącznie z faktem, że się szybko w ciągu dnia ściemnia, uniemożliwiają wyjazd.
Zaczęłam przeglądać na dwóch stronach sklepów w necie, które jeszcze ciągle oferowały zakupy doniczkowe. Ceny 2-3 krotnie wyższe niż stacjonarnie, więc tak trochę.. hmmm... Ale cóż, raz na jakiś czas trzeba sobie pozwolić na odrobinę szaleństwa. Powybierałam, jak mi się wydawało, takie trochę 'nie wprost', ale trzymałam się zasady, że chcę koniecznie angielskie i raczej w tonach pastelowych.
I tak... pierwsze marzenie, o pnącej biało-różowej, czy może blado różowej - Eden Rose Kolejny wybór padł na jasnoróżową angielkę od Austina - The Mill on the Floss i nieco nostalgiczną Maxim . Biały kolor chodził za mną ciągle, stąd Iceberg - paradoksalnie inna od wcześniej posiadanej, bo z widocznym środkiem pręcików. Taka trochę bardziej 'naturalna', czy pierwotna. Kompletnym odmienna w wyrazie, ale różowa róża historyczna, damasceńska Jacques Cartier Do kompletu brakowało bladożółtej, pnącej Charlotty .
Róże przybyły w wielkim kartonie, oddzielnie zapakowane i ustabilizowane bambusem. Upał nie wpłynął negatywnie pomimo, że dostawca nie dowiózł ich następnego dnia, jak to wynikało z trasy śledzenia.
Jak tak porozstawiałam doniczki na docelowe miejsca, w radością stwierdziłam, że spokojnie mogę dokupić jeszcze 3-4 sztuki. :) I jak nie wierzyć w przeznaczenie, bowiem następnego dnia podjechałam do ogrodniczego po małą krateczkę dla Charlotty i ... tam czekały jeszcze na mnie - klasyczna i elegancka Carolina Victoria, jasno brzoskwiniowy Paul Ricard i pomarańczowa Monica.
Poniżej, w kolejności The Mill of the Floss, Jaques Cartier i Charlotta w dniu przyjazdu.
Oczywiście szukając wiadomości o różach, nie sposób pominąć znamienitego angielskiego hodowcy Davida Austina. Zapragnęłam od razu odwiedzić jego szkółkę i ogrody z różami, które wyhodował. Ale póki co, pozostaje mi strona WWW.
Przy okazji, nie zapominajmy o naszych polskojęzycznych Hodowcy róż, Roses, Rosarium