Pages

9 września 2019

Się Porobiło - cz. 236 - Przed wyjazdem

Tak na szybko, przed wyjazdem wykombinowałam dwa ubranka. Obydwa trochę przypadkowe.

Białą bluza chodziła mi po głowie już jakiś czas, jednak biel na wyjazd z psem, to tak nie do końca najszczęśliwszy pomysł.Coś mnie jednak tknęło i postanowiłam do tej bieli dodać coś kontrastowego, ale nie nachalnego. Wybór padł na wykończenia. Oczywiście, jak się chce, to się nie ma tego, co się chce pomimo, że ma się niezłe stosiki tkanin. Spróbowałam połączyć tkaninę z dresówką. Bluza jest z cieńszej, ale drapanej dresówki, a wykończenia z ... no właśnie... płótno to nie jest, pościelówka też nie... coś jakby grubsza etaminka ? Licho wie. Kawałek nabyty też w ramach łupów, bo tkanina w łapki, a to takie niełatwo. Pamiętam, jak kupiłam i się cieszyłam, że w łapki... tylko to tło, co ja z takim kolorem zrobię... Więc leżała... I się doleżała.


Koszulka jest naprawdę przypadkiem i zarazem cudownym objawieniem... materiałowym. Po prostu zapomniałam, że mam taki kawałek. Znalazł się podczas układania i małej inwentaryzacji zapasów. No... jak nie wykorzystać biało szarych pasków ? Zgadza się, mam sporo koszulek w paski, prążki, paseczki... czy prążki, jak mawiał mój wujek. Ale lubię. :-)

Koszulka ma rękaw nieco za łokieć, dopasowany, nie jest rozszerzony, jak sugeruje zdjęcie na Idealnej. Idealna (manekin), przez brak rąk niejednokrotnie przekłamuje podczas prezentacji, pokazując mniej korzystnie ubrania. Idealna jednak idealna nie jest i od razu człowiekowi lepiej. :)


Siedzę sobie teraz na tarasie w domku w Rowach (to ten mój wyjazd... niedawno wróciliśmy z wycieczki z Słowińskiego Parku Narodowego - takie leniwe późne popołudnie), na ekranie widzę nie najlepsze zdjęcia swoich uszytków, ale cóż... robione były na szybko telefonem, pod światło i wydawały się nie najgorsze, myślałam, ze w razie czego będzie można rozjaśnić na laptopie. Otóż, jakoś nie można, tzn funkcja rozjaśniania działa, ale jej efekt jest opłakany.  Przepraszam więc za jakość zdjęć.




5 września 2019

Się Porobiło - cz. 235 - Mata samochodowa dla psa

Po ostatnim poście, to ja nie wiem, czy dalej pisać, czy dać sobie spokój, bo prawie 200 odsłon bloga, a zero wpisu. Chyba faktycznie, jak na FB ludzie przyzwyczaili się do 'lajkania', a nie dyskusji pod postem. A szkoda, bo ciekawe one bywają i niejednokrotnie twórcze.
Ale... piszę, może komuś się przyda, może i mnie będzie pomocne. Pytanie w temacie mam, może ktoś podpowie.
Otóż... mata do samochodu. Przedmiot potrzebny wielce i wydawać by się mogło, że banalnie prosty, więc najprościej kupić, bo przecież są dedykowane pod konkretny model samochodu i używać. Nic bardziej mylnego. I owszem, maty dedykowane markami samochodów wydają się być kusząca i dla kogoś, kto ma małego psa, często pierwszego, który przebywa w samochodzie sporadycznie na pewno się sprawdzą. Ale my mamy wieloletnie doświadczenie i nagromadzone latami oczekiwania od maty. Niestety, ciągle nie do końca zrealizowane.
Po czasie, kiedy radością była mata rozpinana między siedzeniami, wieszana niejako na zagłówkach, gdy przyszedł czas na wykorzystanie bagażnika kombi, a pies zmienił gabaryty na dość konkretne, zaczęły się schody. 
Wydawałoby się, że wystarczy kupić tkaniną, uszyć i nie marudzić. No, ale się nie da !

Tzn, kupiłam tkaniną, nawet fajną, wymyśliłam, co i jak ma być, by było blisko doskonałości, dokupiłam zamki, paski, zapinadełka (karabińczyki do pasków zagłówkowych) i taśmy na rzepy. 
Zrobiłam, co mogłam.


Pomierzyłam wnętrze bagażnika, powycinałam potrzebne elementy. Mata miała mieć docelowo boki wyższe niż poprzednia, kupna, dodatkowo pas ochronny na siedzenie tylne (Joszko, jak na molosa przystało potrafi się poślinić, no i mieć część z tyłu, chroniącą zderzak przy wchodzeniu i schodzeniu, a także, jednocześnie łapy psa przez klapą bagażnika, a przy okazji, same obicie klapy przed kłakami.

 W sumie, nic trudnego.

 Szyło się dobrze, żeby nie przechwalić, że bardzo dobrze, bo jednak namachałam się tymi 'szmatkami ostro', nawywijałam. A szyjąc, miałam wrażenie, że szyję namiot !
Z góry wiedziałam, że bolączką będzie przytrzymanie boków maty na właściwych wysokościach, we właściwej pozycji. Kupiłam najszersze taśmy na rzepy. klejące. Początkowo chciałam je przyszyć, ale zawierzyłam klejowi (no w końcu czemuś on służy), ale już dziś wiem, że to błąd, że trzeba przyszyć, bo klej zwyczajnie nie trzyma tkaniny.


Ze względu na budowę bagażnika, wgłębną część boków, musiałam paski przyczepić w dwóch poziomach, dlatego nie jest on w jednej całości, po długości.


Prawda taka, że i tak klej nie zdał egzaminu. Póki co, taśma trzyma się samochodu, to optymistyczne. Tę drugą część taśmy, klejoną do tkaniny spróbuję przyszyć. Jest szansa, że zadziała, ale też jest prawdopodobieństwo, że tym razem wszystko wspólnie trzymać się będzie maty, a nie samochodu, że puści klej z drugiej strony.

Zastanawia mnie, co mogę zrobić, by dolna część, będąca zarazem ścianką na tyle bagażnika, po zapięciu zamków dopełniała 'pudełko', które z założenia miało powstać w bagażniku po pozapinaniu zamków maty. Myślę o doszyciu małych rzepów, taśm spinających brzegi tej środkowej części z bokami, ale to nie będzie 100% rozwiązania, bo samo nie ustoi. Brzeg tylnej, dolnej części maty jest wykończony rulonikiem, w który myślę coś wsunąć, by usztywniało. Ale nie wiem co. 



Część środkowa, zakrywająca zagłówki i tylne siedzenie wyszła bez zarzutu. Chyba bez, bo póki co, nie mam uwag negatywnych.


Ogólnie, nie jest źle, ale nie jest też idealnie i w dalszym ciągu jest nierozwiązany problem tylnej osłony klapy bagażnika.





 

 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...