Pages

26 stycznia 2020

Się Porobiło - z. 237 - Na stół, stolik ?

Zaległość jeszcze sprzed świąt.
Tkanina w kropki, a może kropy, czy kółka kupiona ze dwa lata temu, to zwykła bawełna kupiona pod wpływem impulsu, ale właśnie z takim jakimś użytkowym przeznaczeniem. Trochę się należała, bo najpierw trzeba było kupić stół, a to było kłopotliwe, bo większość z kwadratowym blatem, takich nie za dużych niestety, ale nie rozkładała się. 
No dobra, prawda taka, że leżało i czekało. :)
Zrobiłam, co mogłam.  Najpierw miała być sama serwetka, kwadratowa, ale niestety, nie wyszło, jak zakładałam, bo chciałam jeszcze zrobić jakieś 'serwetki' pod talerze, koniecznie z pikowaniem, by warstwa serwetki była bezpieczniejsza dla ciepłego talerza. Między czasie, dokupiłam malutki stolik kawowy, któremu też by się przydało coś, z kompletu.



Tym razem już grzecznie i po kolei, więc po wypraniu, wyprasowaniu i skrojeniu, zaprasowałam brzegi głównej serwety (obrusa), dziwiąc się przy tym, jak zmienia się powierzchnia użytkowa, gdy podwija się podwójnie brzegi z zachowaniem ładnego rogu i przygotowałam tkaninę pod lamówkę.



Poza niebieską tkaniną, jakąś mieszanką bawełny i czegoś sztucznego, co spowodowało, że jest ona przyjemniejsza w dotyku niż bawełna (splot ma skośny) dołożyłam na spód kupioną lata temu i już w ten sposób wykorzystywaną, tkaniną białą, coś, jakby sztuczny aksamit. Pojęcia nie mam, jak się nazywa, ale się sprawdza w takich uszytkach. 


Lamówkę schrzaniłam, bo zaprasowałam na połowę. Męczyłam się z marnym skutkiem, podczas doszywania. Przyznam się, że szyło mi się jeszcze gorzej, niż wcześniej, kiedy pod palcami, przed przeszyciem zaginałam. Dodatkowo takie zaprasowanie spowodowało, że miałam duże kłopoty na rogach i pomimo, że wydawały się ok, ostatecznie nie wyszło najlepiej.


Klnąc podczas przyszywania lamówki (nawet igły niewinne się łamały !), miałam przebłyski w mózgu o takim przydasiu pomocnym do prawidłowego zaprasowywania własnych lamówek. Wcześniej chciałam już ze 2-3 razy kupić u Chińczyków takie przydasie (komplet), ale zawsze coś schodziło. Teraz w końcu zakupiłam ! 

Skoro mowa o przydasiach.
W poprzednim poście pisałam o złamanym drucie i marudziłam, że nie ma w sprzedaży. Guzik prawda, jest, są ! Tylko ja źle policzyłam swoje i nadałam im błędną numerację. Tu biję się w pierś mocno. Przy okazji, oglądając towar w e-dziewiarce, zauważyłam specjalne zamki do dzierganych swetrów. Ceny mają godne, bo porównując ze zwykłymi (lokalnie u mnie - mierny wybór), to 3-4 razy. Wszywałyście już może takie ? Pewnie tak. ;-) Na zdjęciach widać, że są one łatwiejsze do wszywania, ale czy bardziej miękkie, nie takie sztywne i samowyginające się ?


Na zdjęciu widać mój świeżo zakupiony (w sklepach z okazji Dnia Dziadka i Babci) storczyk, dendrobium. W końcu trafiła się okazja, za połowę typowej ceny. Z reguły takie bywają za około 45-49 zł.








5 stycznia 2020

No i szlag by to....

Początek roku, a ja tak z grubej rury... ale jak inaczej, kiedy podczas pracy rozwala się narzędzie ? 


Nie robiłam nic innego tym drutem, niż jego przeznaczenie. Tylko, po prostu, zwyczajnie, pociągnęłam, chcąc przesunąć robotkę na żyłce i ...trask ! Poooooooszłooooo...
Nigdy nie miałam zrozumienia, skąd, dlaczego, po co, z czyjej winy, etc... te druty mają taką ceną. I owszem, fajnie się dzierga, ale jakoś bez szału, na zwykłych tańszych też praca się toczy. Długo zastanawiałam się, czy kupić komplet. Zdecydowałam się, bo trącały profesjonalizmem. Ujęło mnie w nich, że w przekroju są kwadratami, a nie kołami, tzn nie są okrągłe, jak klasyczne, tzn kubiki. Fakt, mam go kilka lat, ale nie pracują non stop, wręcz przeciwnie, ostatnio długo sobie spały. Drewno, to dla mnie plus, ale od razu przy pierwszych pracach pościerały się nadruki numeracji, prawie zawsze odkręcają się się podczas pracy od żyłki i niejednokrotnie przeklinam, jak w szparę na złączu wejdzie nitka i szczerze... nie wiem, czy znowu kupiłabym cały komplet.

 

Pękło przy nasadzie, równo z nią. Nie ma szansy, by ten fragment drewna wyciągnąć z metalowej obsadki i próbować jakoś połączyć ponownie. To najcieńsze z kompletu druty nr 3,5. Sam fakt, że w komplecie nie ma cieńszych, też moim zdaniem, jest minusem. Oczywiście teraz w e-dziewiarce.pl (gdzie je nabyłam) nie ma obecnie na podmianę. Są tylko w rozmiarze 3,25 i to zwykłe, nie kubiki. Fajnie.... :-(
Dziergam dalej, mając w jednej ręce 3,5 w drugiej 4. Na oko robótka niczym nie różni się od części robionej na obydwóch 3,5.  
Jakaś pechowa jest to praca, bo komplet powstaje bardzo długo (czapka, rękawiczki i otulacz). Jest pruty i dopasowywany, bo jakoś nie mogę się zdecydować, co i jak ostatecznie chcę. 
Już teraz znowu myślę, czy ten otulacz, który początkowo miał być dłuuuuugi i zawijany dwukrotnie na szyi, (ostatecznie zrobiony, jak zwykły lekko odstający golf i nawet ponoszony jesienią), faktycznie taki ma pozostać. Czy nie przerobić go jednak tak, jak pierwotnie zakłądałam... 
Nic nie idzie.... Bleeee...

A tak w ogóle, to dobrego roku Wam życzę, bo pomimo wszystko, na prawdziwe życzenia, nigdy nie jest za późno ! :-)







Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...