Pages

12 października 2012

Muszę, bo się uduszę.

No muszę wstawić te kilka zdjęć, a jutro, być może, pchnąć przędzenie dalej, do przodu. Jak widać niżej, już jest podwójnie skręcony, farbowany merynos w odcieniach fioletu. Zrezygnowałam jeszcze z navajo, skręciłam całe 100 g z drugą taka samą porcją i co mnie zaskoczyło, ano to, że raptem kilka metrów więcej, bądź mniej, jak kto woli miały obie 'szpule'. Ostatecznie, mam 251 pełnych metrów przędzy z przeznaczeniem... i tutaj jet znak zapytania, bo ... co prawda padła propozycja, by wykonać otulacz, ale nie mam pewności, czy to wystarczająca ilość metrów.
Całość skręcona jeszcze na wrzecionie.
A co na kołowrotku ? Wczoraj ruszyłam z przygotowaną czesanką. Przygotowanie polegało na podzieleniu nieskręconej wełenki (nabyłam jakiś czas temu z myślą o filcowaniu), na porcje, które już prawie były tylko do skręcenia, takie długaśne pasemka w miarę jednakowej szerokości, czy raczej wąskości. Czesanka niewiadomego pochodzenia, bardzo delikatna, może nawet i nie do końca naturalna, ale fajnie się ja skręca. Co dziwne, że o ile wcześniej kołowrotek nie za bardzo chciał ze mną współpracować, o tyle wczoraj poszło bardzo fajnie. Dziś kręciłam dalej, w innym kolorze (musiałam przerwać, bo jednak dziadek trochę klekoce, a już było po 22.00). Zarówno dziś, jak i wczoraj miałam bardzo niefajny nastrój, jak siadałam do kołowrotka. Zaczyna mnie trochę niepokoić, czy może on tylko w takie dni będzie ze mną współpracował. 
Chyba wszystko robię w napięciu, bo po czasie bolą mnie kolana, tzn nogi w zgięciach, a wczoraj dodatkowo palce lewej ręki, które przytrzymywały skręcaną czesankę. Sam kołowrotek trochę wędruje, minimalnie się przemieszcza ode mnie, to pewnie przez pedałowanie i chyba po czasie luzuje się nieco naprężenie sznurka napędowego. Po kolejnych obrotach, jak już wejdę w trans, bywa, że zwyczajnie sznurek spadnie z koła. Napinam sznurek nieco mocniej, ale jest cienka granica, za która już tak fajnie mi się nie przędzie. Sama nie wiem, czy faktycznie to się może dziać samo od siebie (to luzowanie napięcia sznurka), czy może zbyt szybko pedałuję. Chociaż wówczas wrzeciono tak fajnie wiruje ;-) Pomysł z tym pedałowaniem wziął się z faktu, że gdy przerywam pedałowanie, celem dogładzenia czesanki przed skrętem (jeszcze nie mam płynnie opanowanych i sprzężonych czynności), pedałowanie zmienia kierunek. Właściwie, to ono również zmienia kierunek (w sumie nie pedałowanie, a kręcenie się koła :-) również, gdy pedałuję w ciągu w konkretną stronę. Może w tej płynności jednak jest chwilka, kiedy jej nei ma i chyba wtedy to się dzieje.
Na jutro zostało mi dokręcenie tej granatowo-fioletowej, przewinięcie ze szpuli (mam tylko jedną) i być może próba połączenia dwóch nici. Wszelkie uwagi mile widziane. :-) Nie było ich wcale po poprzednim poście o kołowrotku, ale liczę, że może teraz znowu dacie jakieś cenne rady i uwagi. Ahia, tu uprzedzam, nitka ma potrzebny skręt pomimo, że tu na zdjęciach, smętnie sobie końcówka dynda, właściwie prosta, jakby niedokręcona.


13 komentarzy:

  1. Że ta fioletowa piękna Ci wyszła, to chyba pisać nie muszę, jak jest, każdy widzi. Opanowałaś wrzeciono do perfekcji. Ale widzę, że z dziadem się już dogadujesz. On czuły jest, to prawda, na nastroje. Ale chyba po prostu razem przekroczyliście Rubikon i teraz już będzie ok. A z brakiem komentarzy, to jak teraz widzę po prawej, chyba ze trzy posty mnie ominęły. Bo ostatnio z wypiekami śledziłam dyskusję z Kariną, żeby coś skorzystać w sprawie swojego przekręcania singli i teraz testuję. Ale po prostu nie wyświetliły mi się u góry listy Twoje trzy ostatnie posty, a czytam wszystko ze swojej listy, czyli musiały się świeże nie wyświetlać. Może nie tylko mi? Idę nadrabiać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. :)
      Już myślałam, że uda mi się ładnie ją skręcić do zdjęcia, ale jeszcze widać zbyt krótkie są długości zwoju do ich ilości. Więc wyszło, jak zawsze. :-)))
      Ten post drugi o kołowrotkowaniu pewnie uleciał wszystkim, bo tego wieczoru zdurniało u mnie i pomieszało posty datami. Ale ówczesne ćwiczenie z naciągiem zwijanej przędzy bardzo ułatwiło mi zrozumienie zasady przędzenia.
      A co Ty testujesz ?

      Usuń
    2. Ja, jak się przyznaję, od pewnego czasu (na dziadu tego nie było, na początku na Fantazji też)przekręcam single i wkurza mnie to niepomiernie. Nie wiem, z czego to wynika. Ale z Twojej rozmowy w komentarzach z Kariną wynika, że jak masz zaciągnięty na dycht hamulec, to nie ma skrętu. No to wygłówkowałam, że może skoro ja mam za dużo skrętu nawet na najniższym przełożeniu (czyli nawet jeśli pedałuję jak szalona, to i tak u mnie się kręci mniej niż u ciebie na dziadu), to znaczy, że mam za słabo napięty hamulec. I teraz zaczęłam singla z fest napiętym hamulcem. Zobaczymy, może będzie koniec z przekrętami.

      Usuń
  2. Nie, tylko "kroku do przodu" nie czytałam.

    OdpowiedzUsuń
  3. oj nic nie napisałam chociaż w biegu czytałam ciesząc się z Tobą z czesanek z WofW i podziwiając piękne guziki z glinki - jedyne tłumaczenie to brak czasu :))
    dzisiaj dla przypomnienia poczytałam o czym pisałyśmy przy tych problemach ze szpulką (znalazłam nawet efekt mojego totalnego "zaćmienia umysłowego" :)- sama się zaskakuję jak niekiedy zrobię jakieś ortograficzne "faux pas"
    po przeczytaniu tego co piszesz dzisiaj, wydaje mi się, że w przypadku starych (i nie tylko) kołowrotków musi nastąpić jakieś dopasowanie, musisz poznać dokładnie jego zalety i wady, gdzie nie daje rady, co naoliwić by usprawnić pracę no i nierównomierne kręcenie lub nagła zmiana kierunku też mają wpływ na jego pracę.
    Szara nitka wygląda ładnie więc może trochę cierpliwości i za chwilę wszystko będzie ok. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :-)))
      Oj, błędy i składnie... Czasami człowiek w pośpiechu coś skrobnie, a później nie ma możliwości edycji, zwłaszcza komentarzy, a dziwnie szybko naciska się 'enter' :)
      Z tym dopasowaniem, to przekonałam się, że mogę bardziej poluzować naciąg, że wówczas szpulka śmiga, aż miło, co mi daje właściwy skręt. No, czy naprawdę właściwy, to nie wiem, ale jakiś konkretny. :-)))
      Idę pokręcić. ;-)

      Usuń
  4. Piękne fiolety! Na szyjogrzeja w zupełności wystarczy,o ile nie planujesz pokaźnych rozmiarów. To,że łapki bolą to normalka,ale może masz złe krzesełko,lub inne siedzisko dlatego kolanka Cie bolą,albo naprawdę lekko spięta jesteś:) A luzowanie sznurka to chyba normalka :)nie wiem jak jest z nowoczesnymi kołowrotkami,które posiadają silikonowy naciąg,bo takowego nie posiadam:) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Plany szyjogrzeja weryfikuje ilość czesanki. Jak w sumie każdego dzierganego dzieła, które wykonuję z już posiadanej ilości wełny, włoczki. Co innego, gdy najpierw jest pomysł, a materiały organizowane pod konkret.

      Skoro ze sznurkiem, to normalka, to się nawet cieszę, bo rozumiem, że wskoczyłam w końcu we właściwe trybiki. :-)

      Usuń
  5. Pewnie nikt nie skomentował poprzedniego kołowrotkowego wpisu, bo napisałaś, że ćwiczysz, więc czekałyśmy aż poćwiczysz :).
    Jak czytam o Twoich zmaganiach z kołowrotkiem to jakbym czytała o sobie :). Ja miałam tylko ten okres krótszy.
    Moja rada jest taka:

    Zamknij wrzeciono w jakiejś szafce na klucz!!!

    Tak wspaniale opanowałaś wrzeciono, że nie możesz przekonać się do kołowrotka. Pomyśl o tym, że ludzie po to wymyślili maszyny aby sobie usprawnić pracę. Ale nie od razu dobrze im wychodziła obsługa tych maszyn. Albo przypomnij sobie naukę prowadzenia samochodu :).
    Mnie na początku też ciągnęło, aby lepiej uprzaść coś na wrzecionie, ale szybko mi przeszło. Zresztą już wcześniej miałam wrazenie, że przędąc na wrzecionie tracę czas, jakbym miała kołowrotek mogłabym w tym samym czasie uprząść więcej. Najważniejsze, że masz sprawny kołowrotek, a że nie jest mercedesem, to nie szkodzi. Będziesz potem mogła wspominać, że uczyłaś się na historycznym modelu. Ja uczyłam jeździć się na "maluchu" i do tej pory myślę o nim z sentymentem (chociaż nie wyobrażam sobie powrotu do tego modelu :) ).
    W moim kołowrotku, też luzuje się sznurek i muszę w trakcie pracy dokręcać, ale to chyba normalne, że jak się trzęsie przy pracy to śruby troszkę się rozkręcają. Mi się teraz zaczęła rozkręcać metalowa śrubka z tyłu pod pedałkiem, ale zakręciłam tam gumkę i na razie się trzyma.
    Ręce też mnie trochę bolą po pracy. Ja przy kołowrotku siedzę wygodnie, tzn. siedzę oparta na kanapie, a kołowrotek mam tak odsunięty abym mogła pedałować, ale aby noga była jak najmniej zgięta. Wtedy najmniej się męczę. Nachylam się bliżej kołowrotka tylko jak coś nie idzie z nitką. Też mi się kołowrotek trochę odsuwa, to chyba zależy jak się pedałuje. Wcześniej nawet myślałam aby coś za nim postawić aby nie uciekał, ale teraz wystarczy jak go przyciągnę stopą a właściwie dużym palcem :) (pedałek od połowy jest węższy i właśnie w tym wycięciu zahaczam palcem).
    Miłych ćwiczeń
    Pozdrawiam Jola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie.... ja po napisaniu tamtego posta o tym, że już mi się skręciło, co miało i jak miało, dałam sobie luz z kołowrotkiem. Nie miałam przygotowanej czesanki do ćwiczenia, a fiolet już siedział na wrzecionie, więc bez sensu było ćwiczyć na nim, z resztę trochę się obawiałam, czy wykonam podobne grubości obu porcji czesanki. We czwartek siadłam z szarym i już poleciało. :-)
      Tak, to prawda, że kręcąc na wrzecionie, myśli się, że na takim kołowrotki, to hohoh... się śmiga i te ilości uprzędzenia w czasie zdecydowanie przemawiają na korzyść kołowrotka. Mnie jednak przy kołowrotku kuszą bardzo wszelakie artystyczne grubasy i nieregularności. :-) Wiem, póki co, że do tego trzeba też się przygotować.
      Z tym siedzeniem, to faktycznie macie rację, źle siedzę, bo ja raczej na brzegu kanapy siedzę, a kołowrotek jest niski (na szczęście ja wysoka nie jestem) i to właśnie daje takie efekty. Poza tym, jeszcze zbyt blisko siedzę kołowrotka. Mam nadzieję, że jeszcze kilka kilometrów przędzy, a zacznę go trzymać na dystans. Żeby móc prząść i się opierać na kanapie, to wydaje mi się niemożliwe. :-))) Chociaż, skoro jeszcze o trzymaniu, to o ile udaje mi się trzymać nić lewą ręką i nie muszę ingerować w szerokość czesanki, o prawą chwytam kołowrotek i mi nie ucieka. Pedałek mojego też się zwęża, ale równo po obu swych brzegach, więc nie mam owego miejsca na chwyt.
      A tak w ogóle, to pedałujecie na bosaka ?

      Usuń
    2. W skarpetach, wełnianych - rzecz jasna!

      Usuń
    3. Ja też w wełnianych skarpetkach specjalnie w tym celu zrobionych :). Ale jak było ciepło to boso.

      Usuń
    4. O i widzicie, może na brak skarpetek zrzucę winę za niepowodzenia. :-)))

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...