W końcu udało się skończyć plątaninkę z zielono-białej czesanki merynosa.
Jej początki pokazywałam tutaj i tutaj. Nie wiedziałam, czy starczy tylko na tunikę, czy może wyjdzie sukienka.
No i jest, ścieg gładki, dżersej, elementy brzegowe podwójny ryż. Robiona na okrągło od dołu do góry, bez zszywania. Bardzo podoba mi się ten sposób, a druty na żyłce (pomimo tego, że mam zwyczajne, nie jakieś spasione) stały się dobrym towarzystwem. :-)
No pięknie, i włóczki starczyło. A swoją drogą, ależ Wy "drutujące" zasuwacie, ja jestem w szoku totalnym, Viola to samo, co 3 dni chusta. Ja bym to na szydełku miesiąc dłubała... Muszę się rozejrzeć za jakimś nauczycielem drutowania.
OdpowiedzUsuńE tam... wcale nie szybko, bo miedzy czasie przędę ten akryl.
OdpowiedzUsuńślicznie wyglada. A jak pieknie prezentują się te czerwone/filcowe korale na zielonym tle (brak mi tu emotek)
OdpowiedzUsuńDziekuję Krysiu. :-) korale, to wiesz... też filcaczek włochaty. A skoro o czerwieni pasującej do tematu, to kupiłam czerwone glany. Właśnie dojechały. :-)
OdpowiedzUsuńTy mi lepiej wytłumacz co to są glan (znowu brak mi emotek aby pokazac jak się rumienię )
OdpowiedzUsuńPiękna :) Bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńsuper! ale dumna musisz być - kieca z własnoręcznie uprzędzionej wełny :)
OdpowiedzUsuńDziękuję dziewczyny. :-)
OdpowiedzUsuńAgatko, fakt, kiedyś byłabym zadowolona z fakty własnoręcznie dzierganej, teraz doszło przygotowanie przędzy. O, jakby fajnie było, móc sobie taką przędze wyhodować. ;-)
Krysiu, glany, to takie cięższe buty, na grubszej zelówce, wyższej cholewce, najczęściej wiązane.
aaaaaaaaaaaaaaa, teraz już wiem.
OdpowiedzUsuńChyba już stara jestem i stąd ta moja niewiedza
E tam... Kto tu w metryki urodzenia patrzy. ;-)
OdpowiedzUsuńJestem troche do tylu z moim komentarzem,ale za to ile wspanialych rzeczy widze !
OdpowiedzUsuńSukienka jest naprawde bardzo ciekawa, mozna do niej ubrac dodatki prawie we wszystkich kolorach!
Bardzo ciekawa !!!!