Nie ma co się łudzić, idzie jesień.
Na szczęście u mnie zimowity jeszcze nie są zbyt pewne, czy warto wyłazić i się pokazać. Przyjechaliśmy już do blokowiska. Powoli wracamy w trybiki dnia codziennego.
. A codzienność wita nas nie tak znowu wesoło. Najpierw kapiąca woda w łazience, konkretnie w wc-kompakcie (pod spłuczką nietypowo, popuściła uszczelka, na której praktycznie 'stoi' spłuczka na muszli) i przy zaworze do pralki. 2 m-ce prawie bez używania, a nawet w miarę nowe przedmioty się buntują. Myślałam, że skoro nieszczęścia chodzą parami, to ten duet już wypełnił normę. Byłam w błędzie. Dzień później zaczął buntować się mój laptop (dalej korzystam z laptopa mamy - na szczęście). Skąd rzeczy niematerialne wiedzą, że się skończył okres gwarancji ?! Mam nadzieję, że jest na tyle porządny, że to tylko błędy systemowe, nie dodatkowo sprzętowe. Jutro podrzucę go do testów i będę prosić dobre duchy o pomoc. Było jeszcze kilka innych drobniejszych spraw, ale już nie będę nudzić.
Dziś pierwszy dzień po urlopie w pracy. Zaczął się... hmmm... burzą w nocy, która tłukła się nad miastem ze 3 godziny. Poranny spacer z Filonem - tu oszczędzę szczegółów - biegunka. Zamiast jechać do pracy, mycie psa i chodnika przed blokiem. Wpadłam na parking, punkt 7.00 wchodzę do pracy i na 'dzień dobry' widzę krzywą minę dyrekcji (ot, taki osobliwy urok osobisty).
Po takim wstępie, mam nadzieję na zdecydowanie milszy tydzień. ;-)
Aaaaaa ! Bym zapomniała. Miałam przemiły, ale jakże zaskakujący telefon. W tym całym wodno-kanalizacyjnym zamieszaniu odebrałam telefon od... prządki Alicji. Prawie zaniemówiłam z wrażenia. I pewnie dało się to wyczuć w moim głosie. Tak bardzo żałuję, że moje zamieszanie nie pozwoliło nam się tym razem spotkać, ale mam nadzieję, że następny raz już będzie zupełnie inny. Dziękuję. :)
No tak, życie jest pasmem niespodzianek... ale fajnie się czytało :)
OdpowiedzUsuńBędzie jeszcze sporo okazji do spotkań :) Pozdrawiam, już z Poznania...
OdpowiedzUsuń