Pages

16 czerwca 2014

Się Porobiło - cz. 94 - Pastele i bawełna - wizja czerwonych kółek i zielonych kresek


W końcu wątek nieco twórczy !
Będzie trochę zdjęć.
Nie ma co dużo pisać.


Krótko mówiąc - efekt mego 'noszenia'. 
Dla niewtajemniczonych - pisałam w poprzednim poście, że coś mnie nosi, (nie wiem oczywiście 'co'), że czegoś 'mi się' chce (nie wiem czego), etc... .

I tak się kręciłam po domu, zaglądając to tu, to tam i przypomniało mi się, że mam przecież kredeczki do tkanin ! Nowiutkie, nieużywane, leżakujące już sporo w szufladzie, pastele firmy PENTEL. Wstyd przyznać - blisko 4 lata. Kolorów niewiele, raptem siedem, ale na początek wystarczy. W końcu ilość kolorów nie tworzy dzieła, a sam mistrz, prawda ?! ;-)))

Tadammmmm.....


Na początek używana koszulka, która wróciła właśnie z prania i trafiła do szafy. Miała międzyczasie spotkanie z żelazkiem, ale - jak widać - pobyt w szafie odgniótł swoje. Zagniecenia nie były trwałe a, że nie chciałam nagrzewać tkaniny żelazkiem, więc tylko wygładziłam koszulkę na desce do prasowania. Wizja czerwonych kółek i zielonych kresek była już blisko, nawet nie pomyślałam, by jakoś naprężyć tkaninę szpilkując do deski. To mi przyszło do głowy teraz, gdy widzę zdjęcia.


I ... . Poszło !
Koszulka jest z bawełny w cieniusieńki prążek, co ma znaczenie przy rysowaniu, bo przy ruchu poziomym, po prostu się rozciąga. Niewiele, ale jednak. Uważać trzeba też, by nie robić niepotrzebnie śladów od kredek. Mnie się zdarzyło, jak w przypływie emocji odłożyłam kredki na koszulkę do pierwszego zdjęcia. Ale udało się usunąć zabrudzenie zmoczoną gąbką.


 Rysunek odręczny. Wizja stylizowanych kwiatów nie miała być z założenia symetryczna.


Gotowe dzieło utrwala się żelazkiem prasując przez kartkę. Oczywiście, ponieważ kredki to pastele olejowe, na kartce zostaje tłusty ślad. Lepiej nie używać jej ponownie. W pierwszej chwili, ale już prasując (!) pomyślałam, że skoro rysunek odbija się tak pięknie na kartce, to licho wie, czy nie odbija się też od razu na plecach koszulki. Ale nie ! Ufff...  Rysunek grzecznie pozostał na miejscu. Później już odważnie prasowałam bezpośrednio po rysunku. Żelazko pozostało czyste.


Na powiększeniu doskonale widać strukturę tkaniny. Rysunek pastelami, więc nie ma mowy o  grzecznych liniach, jak od pisaka.


Poniżej 'wieszakowe' zdjęcie koszulki, na tle dobrze znanej szafy. :-) Z góry tłumaczę - zdjęcie na mnie było niemożliwe, bo paradowałam z maseczką olejową na włosach. (to w związku ze wczorajszym postem). 


Dziś koszulka była w pracy. Kolory się ładnie trzymają, nic się nie brudzi, nie marze - przetestowane nawet pasami bezpieczeństwa w samochodzie. Pranie, zakładam, że też przeżyje. Cóż, w razie czego, wodne rozmycia, jak w akwareli, też będą ładne. Ale może 'dla spokojności' wypiorę ręcznie. Wierzę zapewnieniom producenta, że wszystko powinno pozostać na tkaninie. 
I już się rozglądam za jakąś wolną bawełną, czy lnem.... ;-)



22 komentarze:

  1. Ale ekstra - własna, najwłaśniejsza koszulka! Ładnie Cię nosi ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nooo, najwłaśniejsza ! ;-)
      To cieszy pomimo, że jakoś specjalnie nie ambitna.

      Usuń
  2. Super! Bardzo mi się podoba nowa wersja koszulki. Niech Cię dalej tak nosi :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję.
      Fakt, nakręciłam się,... tylko nie wiem, czy to dobre. :-)))

      Usuń
  3. Mi się bardzo podoba! :) poproszę o relację po praniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To relacjonuję, po praniu: właściwie w praniu ręcznym, w płynie do delikatnych (innego nie posiadam, w tym piorę wełny i kłaki alpaki przez obróbką) nic się nie działo. woda ciepła, w stronę gorącej, ale ręce dało się włożyć. Pranie przez wygniatanie (niczego nie tarłam, jak np skarpetki), z wypłukaniem i wykręceniem typowym, bez oszczędzania rysunku. Wywiesiłam. Wyglądała na czystą, rysunek na miejscu, bez dodatkowych elementów. Był moment, gdy się zawahałam, że 'coś' przybyło, bo w wodzie zauważyłam 'coś' na koszulce. Odważyłam się delikatnie tkaninę o tkaniną, zlazło. Przypuszczalnie, to przez nieuwagę przy zdejmowaniu koszuli... makijaż oka.... :-) Wieszając, nie widziałam niepokojących zmian. Może słońce susząc coś zmieni jeszcze. ;-)

      Usuń
    2. Dzięki :)! Cieszę się. :-) moje koszulki malowane farbą do tkanin (tamponowanie) traktowałam w pralce, malowidło było nieco bledsze po praniu, ale wyglądało dobrze. Pozdrawiam! :)

      Usuń
    3. a jaką konkretnie ? Rozglądając się w temacie, powalały mnie ceny. Stąd był pomysł na pastele.

      Pozdrawiam :)

      Usuń
    4. Dziękuję. Fajnie się z nimi pracuje ? Czy nadają się też pod pędzel ?
      Nie pamiętam, jakimi konkretnie się interesowałam.

      Usuń
    5. Tak, są przyjemne w użyciu, dość gęsta konsystencja, gęstość podobna do farb olejnych, pędzlami nie próbowałam, ale myślę, że się nadają.

      Usuń
  4. pięknie rysujesz!!! i fajnie, że nie "do szuflady" ;)
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eeee.... to tylko kółka i kreski.
      A faktycznie, bywało, że do szuflady. ;-)

      Pozdrawiam

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. Hmmm... że niby to ptaszki ? ;-)

      Usuń
    2. Ąż tyle nie piję by widzieć ptaszki na Twojej koszulce ;) Fiu fiu... no tak się mówi, jak coś jest fajne i niespotykane, takie eleganckie. Pozdrawiam

      Usuń
    3. :-))) Wiem, ale mnie rano poniosło. :-))) Takie miłe to 'fiu, fiu...' ;-)
      Dzięki.

      Usuń
  6. Przypomniałaś mi, że i u mnie leżą kredki tej samej firmy. Moje wykorzystałam ozdabiając dziecięciu T-shirt po obronie pracy inzynierskiej:) Wielokrotnie prana nadal spełnia swoją funkcję, ozoby się wcale ale to wcale nie sprały, więc nie martw się! A ja wyciagam swoje kredki i zaczynam zabawę:) pozdrawiam Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj !

      O ! Widzisz ! Na coś się wpis przydał, bo i Ty przypomniałaś sobie o kredkach (może pochwalisz się swymi dokonaniami ? ;-) )i ja się ucieszyłam z Twoich odwiedzin i uspokajającego wpisu. :-)
      Dzięki.

      Usuń
  7. Ja jak zwykle po czasie ale jeszcze nie zastanowiłam się co odpisać na temat naturalnych kosmetyków a używam dość sporo a tu już coś nowego :))
    Przez długie lata używałam dość drogich kosmetyków - uczuliłam się, późnej były drogie apteczne - też się uczuliłam teraz ograniczam się do mało składnikowych kosmetyków a ostatnio przeszłam już na pojedyncze "składniki" :)
    Masło shea, olej kokosowy, jojoba, arganowy (polecam) - tak moje uczulenie sprowadza wszystko do podstawowych składników - trudno mi pisać o jakiś super efektach jedynym zauważalnym jest jak na razie to, że nie wydaję tyle pieniędzy jak przy Vichy czy La Roche :D

    Pomysł z kredkami bardzo mi się podoba - koszulka jedyna w swoim rodzaju :))
    Mnie od dawna kusi malowanie na jedwabiu ale koszt materiału, farb no i pędzli to jednak trochę za dużo jak na tę chwilę dla mnie - takie kredki mogą być alternatywą :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tych pojedynczych składnikach, to mam nadzieję, że jeszcze pogadamy. ;-)
      Skoro pracujemy z naturalną wełną, niechętne mieszanym włóczkom, to czemu nie iść dalej i w kosmetyki, prawda ? ;-) Skoro są już możliwości zakupu takowych.

      A kredki - to dla mnie właśnie alternatywa dla malowania na tkaninach.Przypadkowo natknęłam się na nie, gdy kupowałam suche pastele. Kilka kolorów na krzyż, ale się da. Kosztowo, bez porównania z farbami i jedwabiem, a radość rysowania porównywalna, z radością żaby taplającej się w kałuży. :-)))

      Pozdrawiam

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...