Na początku bardzo chcę podziękować za wszystkie miłe słowa, kciuki i wsparcie, jakie otrzymaliśmy (Esta, Filon i ja). Esta wczoraj miała kontrolne badanie ogólne po zabiegach, morfologię krwi i badanie poziomu glukozy. Rana chirurgiczna goi się prawidłowo, jest sucha, dziąsła też wyglądają lepiej, chociaż powinny być bardziej różowe. To ma związek z niższym poziomem czerwonych krwinek, niestety. W poniedziałek ponowne badanie. Może już bardziej miarodajne, bo Esta dopiero powoli odzyskuje apetyt i zaczyna lepiej jeść. Dostała lek, w formie maści doustnej taka dla rekonwalescentów, ma on też pobudzić apetyt. Glukoza była wyższa niż poprzednio, ale teraz wynik był po jakimś posiłku, słabym, bo słabym, ale zawsze. Poprzednio na czczo, przed zabiegiem. Dodatkowo odstawiliśmy steryd, więc wynik poniedziałkowy będzie bez jego działania. Steryd też powoduje zwiększenie picia wody, jego wyeliminowanie z diety, da obraz, czy zwiększone pragnienie Esty jest symptomem choroby. Podejrzenia biegną w kierunku cukrzycy. Z tym da się żyć, więc nie postrzegam tego, jako duży problem. Ważne, by jadła, bo odżywianie, to jednak podstawa wszystkiego. A z chorobami można i trzeba walczyć.
A Filon w miarę. Wczoraj był nakręcony, jak bączek na wiosnę. Fakt, pogoda fajna, słoneczna była. Aż za ciepło nagle się zrobiło. Moje myślenie powoli ze strachu, lęku (tego pewnie w życiu nie wyeliminuję, chociażbym się pocięła), ukierunkowuje się na starość. A starość ma swe prawa. Im lepiej się człowiek w nie wpasuję, tym spokojniej, lepiej i zdrowiej. Siedząc w poczekalni kliniki, tak sobie wszyscy rozmawialiśmy o schorzeniach zwierzaków, o emocjach. Ehhh.... Po prostu trzeba cieszyć się każdym dniem.
W ramach odreagowania trochę kupiłam z wyprzedaży amarylisa. Jest goły, nie ma liści, ale kwiat pewnie ucieszy lada dzień. Moje dwie inne cebule nie myślą o kwitnieniu. :-(
Nabyłam też kolejną prymulkę. Ciemno filetowe kwiaty z obwódka. Ku mej radości, odnalazłam taka doniczkę, w której przypadkowo pewnie zaplątała się odrobina czerwonej prymulki. :-)
Wśród morza różowych azalii znalazłam małą białą. No przecież nie mogłam jej nie przygarnąć, prawda ?
Amarylis chyba nie musi mieć liści jak kwitnie. Ja sama je obrywam ,by przedłużyć kwitnienie. Fajnie ,że zajmujesz się czymkolwiek ,by za dużo nie myśleć.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńśliczne kwiatki :)
OdpowiedzUsuńDopiero dziś zajrzałam, po dłuższej przewie, do Ciebie. Jak nie urok to ekhhhh... Teraz to już trochę "musztarda po obiedzie", ale trzymam kciuki za psinkę. Na szczęście bez śledziony da się żyć.
OdpowiedzUsuńFakt, po sterydach zwierzaki piją jak szalone.
Kwiatuszki piękne :)
oj, jak się cieszę z tych wieści. Teraz trzymam kciuki aby w poniedziałek wyniki były pozytywne.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za Estę :) Mam nadzieję, że z Filonem też już wszystko będzie ok :) A amarylis piękny :)
OdpowiedzUsuńAsiu, dopiero doczytałam. Rzeczywiście, "atrakcji zwierzakowych" nie brakuje Ci. Dobrze, że idą jednak w dobrą stronę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wiosennie.
Dziękuję za kciuki. Trzymajcie, bo jeszcze potrzeba.
OdpowiedzUsuńDzisiejsze badanie krwi powie, czy potrzebna jest kolejna transfuzja krwi, czy może wystarczy jakoś próbować lekami podkręcać obecny stan. Je tak sobie. Mogłaby lepiej.
Faktycznie sytuacje się zbiegły, ale tak to jest, gdy ma się dwa starzejące psy.
Chociaż kwiaty nie marudzą. ;-)
Asiu, i cooooooooooooooo ? Jak wyniki poniedziałkowe ?
UsuńCieszę się z dobrych wieści, oby tak dalej:) Wiosennie u Ciebie, przyjemnie popatrzeć:)
OdpowiedzUsuń