Na gotowej koszulce powstał rysunek dla młodej damy, Weroniki. Projekt, niespodzianka, ale wiedząc, że uwielbia psy, nie miałam problemu, co narysować. :)
I coś już wiem, że jutro przywędruje do mnie koszulka dla brata Weroniki. ;-)
Rysowanie, to miła odmiana przy jednak nudnawej pracy, jaką jest przebieranie starszego (chyba 4-5 letniego !) alpaczego runa. Niestety, posiadałam jeszcze woreczek z takowym, wygląda sensownie, więc zaatakowałam. Nie widać mnie z miejsca. Póki co, wklejam pierwsze metry na wrzecionku.
Alpaka nie jest aż tak brązowa. To raczej alpacza czerń z końcówką brązową, jednak sierpniowe popołudniowe daje to charakterystyczne żółte światło. Niestety, póki co, zdjęć innych nie będzie, bo wczoraj przy zamykaniu aparatu i chowaniu się obiektywu, usłyszałam nieprzyjemne trzaski. Prawdopodobnie to zębatki na pierścieniu AF. Fakt, aparat sporo zdjęć zrobił. Mechanika ma swe prawa. Czeka go wycieczka do serwisu, a mnie wydatki. :-(
Umarłam. Mnie jednak nie wychodzą takie rysunki. :(
OdpowiedzUsuńPiękna koszulka ! MAsz talent ! No, ale to wiadome nie od dziś. :D
Pozdrawiam
Anka
Nie umieraj ! :)
UsuńMoże zwyczajnie, sprawdzisz się w innych rysunkach. Może na początek naprawdę proste, geometryczne elementy ?
Dziękuję za miłe słowo. :*
Pozdrawiam serdecznie
Sama bym chętnie taką koszulkę przygarnęła :-) bo do szycia dzianin jakoś nie mogę się zebrać, przerastają mnie. Patrzę i podziwiam Twoje uszytki wobec tego :-) Przypomniałaś mi przy okazji o mojej zapomnianej alpace, leży i czeka jak wyrzut sumienia. Chyba nie ma nudniejszej roboty niż przebieranie alpaki, trzymam kciuki.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nowa właścicielka będzie zadowolona. Na razie milczy, więc nie wiem... ;-)
UsuńTy podziwiasz dzianinę, a ja cały czas pamiętam o Twojej perfekcyjnej torbie i mam wyrzuty sumienia, że ja tylko o swojej myślę. :)
A alpaka... jesssu, co ja mogę powiedzieć. Mam wrażenie, że mi z worka nie ubywa. Już odrzucam takie kłaki, które na początku bym sumiennie starała się wyczesać z czegoś, co wygląda jak drobny tytoń papierosowy (ale nie tytoń, bo nie śmierdzi :D). Na początku mej wełniano-kłaczastej działalności, każdy kłak był cenny, teraz wybrzydzam. Myślałam, że z tego syfu obrobię się tutaj, poza blokowiskiem, ale chyba przyjdzie mi syf zabrać do chałupy, bo żal zostawić na kolejny rok. Jedyne co, to mam opory wziąć go na kołowrotek, wolę jednak czyścić wrzeciono. :D A i kłak bywa krótki, łatwiej mi to na wrzecionie skręcić.
Pozdrawiam serdecznie