Pages

19 maja 2015

Się Porobiło - cz. 112 - Pojedziemy na łów.


Jak pisałam poprzednio, że przede mną kolejne wyzwanie 'szyjące'.
Ciekawe, czy ktoś odgadł patrząc na zdjęcie, (zanim przeczytał tekst do końca), co tym razem powstało.Ha, ha :-)

A powstało w podwójnej ilości, bo tego wymagała sytuacja. Otóż mój ojciec, po latach, postanowił powrócić do wędkarstwa. Emeryci mają różne, jak widać pomysły. :- ) Trzeba było zacząć od zera, tj od kupna wędki, kołowrotka, etc... . Oczywiście nie dało się od razu skompletować pokrowca. Albo znajdywaliśmy krótsze, albo dużo dłuższe. Trzeba było wesprzeć rodzinę.

Najpierw poszukiwania odpowiedniej tkaniny i przy okazji potrzebnych zamków, pasków, rzepów, sprzączek, etc. Jak zwykle, ponieważ zakupy wysyłkowo, chciałam wszystko kupić w jednym miejscu. Udało się. Najwięcej czasu zajęło mi rozpracowanie co i jak ma wyglądać. Tata był niewielkim wsparciem, chciał bowiem najprostszy, w formie chudego, długiego worka, by dziecko się nie męczyło szyjąc. A dziecko miało ambicje stanąć na wysokości zadania i właściwie tylko tyle miało, bo umiejętności średnie, maszyna domowa, nieprzemysłowa, wiec pomimo wyobraźni i naprawdę wielkiego chciejstwa, pokrowce mają trochę błędów. Tata ich nie dostrzega, jest zadowolony i dumny. Mnie jednak, nie ukrywam, trudności przysporzyła praca z impregnowaną tkanina. Chociaż cieszę się, że maszyna tylko przy poczwórnych złożeniach tkaniny się trochę buntowała. Kilka szpilek i tak się wygięło. Nie wiem też, czy moje szycie, mocowanie paska ramiennego wytrzyma ciężar wędki, podbieraka, etc. czyli rzeczy, które docelowo znajdą się w pokrowcu. Na oko wszystko wygląda dobrze, ale czas pokaże. Nic innego nie mogłam wymyślić, jak dodatkowe wsparcie kawałkiem tkaniny naszytym na grzbiet pokrowca. I kilkakrotnym przeszyciem w poprzek, część przeszyć ukryta pod wspomnianą tkaniną. W pierwszej chwili, chciałam ten naramienny pasek zrobić tylko z czarnej gotowej taśmy, jednak odważyłam się zrobić bardziej wygodny pasek, szyjąc go z impregnowanej tkaniny 'ramię', w środku którego jest kawałek ociepliny (ovaty). Zapięcie całości też miało być początkowo tylko na rzepy, ale odważyłam się zaszaleć z zamkiem. Kupując z metra taśmę zamkową. Jak dotąd wszywałam tylko gotowe zamki, z taśmą zamkową był to mój pierwszy raz. Wyszło prościej i taniej, niż poszukiwania zamka długości ok 180 cm. Obawiałam się wkładania mechanizmów zamkowych na taśmę zamka, bo moje tego typu doświadczenia ograniczały się do walk z popsutymi zamkami.  A... wyjaśnię jeszcze, że pokrowce dwa, bo drugi dla taty brata, który po blisko 40 latach pierwszy raz trzymał wędkę w rękach - byli już tydzień temu na komercyjnym łowisku z pstrągami przetestować nowe zabawki. ;-) I to na razie tyle w temacie igły i nici.



Przypomnę jeszcze, może ktoś skorzysta, że już czas na zbiór młodych pędów sosny i zasypanie, ich cukrem, ubicie i czekanie na naturalny syrop przeciwkaszlowy. Tu więcej szczegółów z roku ubiegłego. Tym razem nieco szybciej ścinane pędy, przez co bardziej miękkie, z mniejszą ilością igliwia. Na ostatnim zdjęciu kilka godzin po zasypaniu, już widać, że cukier się rozpuszcza, czyli soki z sosny wypływają. Ubiegłorocznym podleczyłam sobie sama przeziębienie (no dobra, wsparłam się też nalewką benedyktyńską 'od siedmiu boleści' :-))) ). Część podarowałam koleżance, dla kaszlącej córki, która dość wrażliwej, jak to dziecko faszerowane antybiotykami, na każde pioruństwo z powietrza. Weekend wystarczył by stanęła na nogi bez leków z apteki, więc warto chociaż próbować przed tradycyjną farmakologią. ;-)


I skoro o medycynie mowa. Pamiętacie, jak na ostatniej wizycie u okulisty (gdzieś w listopadzie), zlecił mi profilaktykę w kierunku jaskry, czyli badanie HRT. Na badaniu byłam pod koniec kwietnia, wczoraj na rutynowej wizycie i odczycie wyników, Wszystko jest dobrze, anatomicznie, ciśnienie oka prawidłowe i... cieszę się. :) Następne już 18, maja 2016. Robótkujące, pamiętajcie o oczach !





7 komentarzy:

  1. Chylę czoła przed pokrowcem! A ściślej przed jego wytwórczynią!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Wyzwanie na pewno dla maszyny. A to trzeba było przeszyć poczwórnie złożoną grubą impregnowaną, a to z kolei zszyć taką z podszewką. Trudno było wyregulować ścieg. Igła gruba, ale się dało. :) Ważne, że starszyzna rodowa zadowolona. ;)

      Usuń
  2. O ! Taki pokrowiec to już wyzwanie. Chłop też trochę wędkuje, więc wiem o czym piszę i rozumiem dokonanie. Na dodatek podwójne. Też, jak poprzedniczka, chylę czoła.

    Anka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Gotowe pokrowce niejednokrotnie fajnie wyglądają, ale skoro akurat nie było na taki rozmiar wędek... cóż. :)

      Usuń
  3. Jak Finexstra, chylę czoła. Pokazałam mężowi, on wędkuje i ma taki starawy woreczek-pokrowiec i wspomniał, że też by chciał. W domu poczciwy łucznik stoi samotnie w szafie, lata już nie szyłam. Myślisz, że dałabym radę ? Czy na trzecim zdjęciu widać dwie komory w pokrowcu, czy nam się tak wydaje ? Gdzie kupiłaś taki materiał ?

    Soczkiem takim leczyła mnie jeszcze babcia, on ma swą moc ! A o oczach dobrze, że piszesz, nie zdajemy sobie sprawy, jak choroby się rozwijają nie dając nawet znaku o sobie. Dobrze, że wyniki masz ok.

    Pozdrawiam
    Babcia Jadzia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko potrzebne do pokrowca kupiłam na portalu aukcyjnym, udało się dobrać u jednego sprzedającego.
      Tak, pokrowiec ma dwie komory, jedna komora-kieszeń z tej samej tkaniny, do cały pokrowiec, druga 'cieńsza' z grubszej podszewki.
      Farmakologii tez przecież robią leki przeciwkaszlowe z syropu pini, a pini, to nic innego, jak sosna. :)
      A oczy... jeju, jak bez nich żyć ? ;-)

      Pozdrawiam

      Usuń
  4. Gratulacje! Pokrowce wyszły Ci cudnie, co na pewno doceniają użytkujące je :)!

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...