Cokolwiek by nie mówić, naprawdę wszystko się kręci. Kopernik miała (ciągnąc w duchu powtarzanej ostatnio 'Seksmisji') rację ! ;-)
Wskazówki zegara wykręciły już kolejne godziny, kolejnego roku, kołowrotki i wrzeciona kolejne kilometry przędzy, itd... .
A ja kręcę kołem. To nie jest jakieś noworoczne postanowienie, po prostu - się zbiegło terminami. Moje koło, to po prostu hula hoop.
Jak widać, trochę różni się od tych z dzieciństwa, jest grubsze, ma średnicę metra i dodatkowo ma masujące wypustki. Co druga z nich jest wypełniona małym magnesem - licho wie, po co. :-)
Jak z jazdą na rowerze, kręcenia hula hoopem się nie zapomina, więc, jak tylko się dorwałam (złożyłam, bo było w 7 kawałkach), wyczułam, co i jak, no to poszło. I tu był już pierwszy mój błąd. Po kilku godzinach od prawie godzinnego szaleństwa już czułam mięśnie. Bolało, ba, rano nawet pojawiły się dwa małe siniaczki z boczku. Buuuuu... 4-5 dni musiałam odczekać, zanim mogłam z przyjemnością pokręcić. No i tym razem 15 minut i ... następnego dnia nowy siniak na brzuszku. Teraz kręcę tylko po ok 10 minut dziennie, by cielsko się przyzwyczaiło do obijania. Czy będę piękna i smukła? Nie, na pewno nie, ale naprawdę poczułam potrzebę poruszania się. Bez psa mam niestety bardzo osiadły tryb życia. Zanim to się zmieni, muszę się ruszać, by nie zaśniedzieć. A nie lubię zbiorówek, gdzie na sali wszystkie piękne panie chodzą raczej towarzysko, siłownie nie dla mnie, więc przed telewizorkiem wspiera mnie też piłeczka i trochę się z nią kulam uwzględniając zasady pilatesa. Obym wytrzymała. Trzymajcie kciuki !
A, zaczęłam też coś dziergać. Zielone coś. Mam 4 motki włóczki, tureckiej. Podobała mi się, ale nie wiem, co to za skład. Net polski niestety sprawy nie ułatwia. Pomożecie ? ;-)
Trzymam kciuki za wytrwanie... Ja też musiałabym poruszać się, ale.. Czasu nie mam zupełnie, a w domu wieczorem sił braknie po całym dniu i tak moje "muszę w końcu" jakoś zadziałać nie chce...
OdpowiedzUsuńDziękuję za kciuki. Trzymaj mocno, bo ja z tych, co to męczyć się gimnastyką nie lubią. ;-)
UsuńPrzy dzieciach pewnie i tak ładnie sobie pobiegasz, więc to nie to samo, co u mnie.
mikro PAC = mikro poliakryl
OdpowiedzUsuńDziękuję. Jak przeczytałam wyjaśnienie, to i skrót PAC się sam wyjaśnił, co nie zmienia faktu, że dalej ciekawi mnie wszystko na temat. Z akryli dawno wyrosłam, poliakryle też raczej omijam, a ta włóczka na oko i dotykowo nie wydawała się 'taka sztuczna'. Nie liczyłam, na cud natury, ale ta sztuczność mnie zaciekawiła.
UsuńNo to wytrwałości życzę :-) Mówisz że się nie zapomina. Ja swego czasu kupiłam takie najzwyklejsze koło, lekkie, a dzieckiem będąc miałam drewniane. Tym drewnianym mogłam kręcić godzinami, a to mi spadało po kilku okrążeniach. Przymierzam się do tego z wypustkami, ale boję się, żeby nie były to pieniądze w błoto wyrzucone ...
OdpowiedzUsuńZielone coś soczyście się zapowiada :-)
Wytrwałości mi potrzeba, bo nie ukrywam, że w temacie gimnastyki to zawsze leniem byłam. Pomna jednak doświadczeń na własnym tyłku, czy raczej lędźwiach i dobrodziejstwa ze zmiany trybu życia wiem, że trzeba d... ruszyć. :-)
UsuńTak, to koło jest niby nie za ciężkie (paradoksalnie wyczytuję, że koła nie powinny być lekkie), ale ma duży przekrój i średnicę. Musiałam wyczuć, jak je rozruszać, by nie lądowało na podłodze. Inaczej się kręci niż te z dzieciństwa. Też miałam wiklinowe i później składane plastikowe, właściwie z jakiegoś tworzywa, które dodatkowo było usztywnione i dociążone czymś, co mi się kojarzy z drutem zbrojeniowym. :-) Przekrój oba miały góra jak gruby palec, no i zdecydowanie mniejsza średnica. I faktycznie inaczej wirowało. Tutaj kręcąc mam wrażenie (nie mogę się zobaczyć przed lustrem w przedpokoju, bo się z kołem nie zmieszczę :-) ), że wykonuję początkowe ruchy bardziej zamaszyście. Chyba bardziej ruszam biodrami, niekoniecznie szybko.
Zdecydowałam się na wypustki, ale nigdzie wyraźnie nie wychwalano ich jako cudotwórczych, ot może moda, gadżet, licho wie. A już w ogóle nie wiem, do czego ten magnes w środku, chyba, żeby szumiało, jak kręcisz, co zakłóca dźwięk telewizora, czy marudzenie kogoś za plecami. :-) Podoba mi się, że składane, to latem jest szansa wziąć koło na działkę. Boże ! I ja to mówię.... :-)))
Witaj :)Podobny post widziałam u Dusi http://syndromkurydomowej.blogspot.com/ .I wiesz co? właśnie siedzę na aukcjach i szukam kółka z wypustkami,bo świąteczne jedzenie poszło mi w brzuch zamiast w cycki :)Zdrowia w Nowym Roku:)
OdpowiedzUsuńZaraz rzucę okiem w link do Dusi. ;-)
UsuńTeż kupiłam na aukcji, szperałam kilka dni, bo chciałam też dla przyjaciółki (a co ! niech też się poobija ;-) ) i różnice w cenach są bez wyraźnych różnic konstrukcyjnych. Dodatkowo są bardzo duże różnice w kosztach wysyłki. I o zgrozo, niektórzy liczą za każdą sztukę oddzielne koszty kuriera !
A jedzenie fakt, błądzi w ciele i się osadza w przypadkowych miejscach. Ma jedną regułę, zostaje tam, gdzie jest najmniej potrzebne. ;-)
Będzie mi miło razem i tym kołem kręcić ! Czekam na wieści.
Jak mi w tali ( a co to? ) ubędzie dam znak:)
UsuńViola, dramat to jest dopiero, jak się kupi hula hoop i pasuje ! :-)))))
UsuńTe włókna są, obrazowo rzecz ujmując, drobniej "podziabane" (np. jak w polarze) i przez to "dziabanie" możesz je ubodobnić do różnych włókien, nie tylko jak w tradycyjnej anilanie (akrylu) do wełny.
OdpowiedzUsuńTo pomysł z tym dziabaniem nawet dość trafiony, bo nitka niczym nie przypomina typowych, dawnych akryli.
UsuńZakładam, że się sprawdzi w użyciu.
Dziękuję :-)