... ruszam ze wszystkim.
Miałam mieć tygodniowy urlop, ale z planów wyszły ledwie 3 dni, które i tak spożytkowane zostały na działkowe sprawy. W sumie, najfajniej byłoby móc w ogóle porzucić pracę zawodową i zająć się czymś naprawdę sensownym. Twórczym zdecydowanie, a nie odtwórczym, bo to mnie akurat męczy, a powtarzalność czynności zawodowych też spełnieniem marzeń nie jest. Dziś jednak nie o tym, chociaż w głowie ostatnio mi huczy i mogłabym trochę popisać. ;-)
Powoli, jak w tytule posta, ruszam z obróbką alpaki. Mam jeszcze trochę starych zapasów i muszę koniecznie ją chociaż oczyścić. Na razie wyczesuję, wytrzepuję, wydłubuję resztki roślin. Tego najbardziej nie lubię. Włos ma ładny, dość czysty, więc idzie do przodu. Pogoda się schrzaniła, po upałach ponad trzydziestostopniowych ledwie dwadzieścia i o dziwo nie pada, ale na razie z praniem muszę się wstrzymać. Na szczęście wcześniej, w domu, niewielką porcję wyprałam i teraz ją wyczesuję, by była do przędzenia. Na razie lecę z porcją jasną. Poniżej pierwsze czesanie, forma przejściowa, po praniu, wysuszona, następnie wyczesana, przed przędzeniem.
Sporo pracy przede jeszcze mną. W perspektywie czeka też i brązowa. Ciekawe, czy zdążę przed jesienią. ;-)
Na zdjęciach, w tle pojawiła się biała róża. To miniaturka, której nie mogłam się oprzeć. Na razie ma się dobrze. Oby chciała rosnąć i kwitnąć dalej. Szkoda, że nie jest oznaczona. Nie, żeby mi to jakoś bardzo przeszkadzało, ale lubię wiedzieć z kim, z czy do czynienia mam.
Z ogrodowych spraw, to zaczęła dojrzewać świdośliwa. O tym mało docenianym krzaku, czy drzewie, bo dwie formy występują, wspominałam już wcześniej. Ubiegłoroczne owoce odpuściłam i prawie w całości krzak został objedzony przez ptaki. Młóciły, aż miło było słychać. Wczoraj, zmotywowałam się i uzbierałam taka średnią miskę. To dopiero początek. Byłam wielkim konkurentem ptactwa. One uwielbiają jagody świdośliwy, bardzo chętnie siadają i obżerają najdorodniejsze jagody. Chociaż na koniec nie gardzą też wysuszonymi prze słońce (najczęściej na górnych gałęziach). Śmieszne przy tym są i dość nieporadne, zwłaszcza te dzikie gołębie (kury, jak je potocznie sobie nazywam), bo ptaki swoje ważą, a gałęzie świdośliwy cienkie są, ale dość elastyczne i jak taki wielki gołąb ląduje na krzewie, to nierzadko musi niezłe akrobację ciałem wykonać, by nie spaść z rozhuśtanej gałęzi.
Mój krzew jest duży, za duży i znowu w tym roku będzie bardzo mocno odnowiony, skrócony i przerzedzony. Ostatnie takie ostre cięcie miał dobre 4-5 lat temu, więc najwyższy czas. Świdośliwy, to niewymagające specjalnie, mrozoodporne (do -40 st C) i długowieczne rośliny, ale coś im się od życia należy. Tym bardziej, że pokrój obecny uniemożliwia odnowienie pergoli, która za nim stoi.
I nie oszukujmy się, krzew pełni też rolę dekoracyjno-osłonową, bo sąsiedztwo kominów do najestetyczniejszych nie należy. ;-)
A skoro o plonach, to dojrzewają i wiśnie i czereśnie. Jednak nie one pojawią się na zdjęciu poniżej. Ha ! Musicie uwierzyć mi na słowo, że w miseczce znajdują się ... balkonowe, koktajlowe pomidorki. Pierwsze zerwałam w niedziele, gdy pojechałam podlać kwiaty. Kolejne wczoraj.
Sezon truskawkowy w pełni. Kusi zrobić jakieś ciasto, ale przyznam się, że na wykorzystanie truskawek, to ja wielkich pomysłów nie mam. Najczęściej biszkopt z galaretką i jakąś masą. Tutaj nie mam piekarnika, by móc upiec. Mam kombiwar. Niby w instrukcji (lata temu) podawali, że można w nim piec (wszak to gar obrabiający potrawy gorącym powietrzem), więc prosty biszkopt pewnie by jakiś wyszedł, prawda ? Próbował ktoś z Was ?
Na razie objadam się lodami. Odkąd robię w domu, polubiłam wszelkie owocowe, które w ogóle mnie nie interesowały. Mnie, ludożerce !
Zaraz wlewam kolejną porcję masy do maszyny i hulaj dusza ! ;-) To nic, że chłodno i w kominku strzela ogień. Właściwie, to na tarasie cieplej, niż w środku. Taka prawda. Zmykam więc posiedzieć i pokręcić wrzecionem.
Dobrego weekendu !
A co z takiej świdośliwy można zrobić? Ja się do tej pory tylko w porze kwitnienia zachwycałam świdośliwą i nie wiem, że owoce też można wykorzystać.
OdpowiedzUsuńMiniaturka cudna. Nigdy mi się takiej nie udało utrzymać po kwitnieniu. Zamierały mi.
A alpaka wygląda bosko, dożo czyściej przebierasz niż ja. Mojej starczy nawet nie do jesieni, myślę, że do zimy nie skończę, więcej niż 20 dag dziennie przebrać nie daję rady.
A nalewki, dżemy, soki, itp... Ma dużo dobroci w sobie. Smak specyficzny i albo się go polubi, albo nie. :-)
UsuńZdecydowałam się na tę miniaturkę myśląc nawet, by docelowo wylądowała albo w większej donicy, albo nawet i w gruncie. Koleżance z pracy to się udało, więc ... czemu nie spróbować.
Z czyszczeniem alpaki bywa różnie. Są dni, kiedy wydaje mi się, że czyszczę dobrze, a w praniu widać później siano. :-( 20 dag dziennie ?! Wooow.... Chciałabym móc codziennie, ale gdzie tam. :-)
Jak zobaczyłam tą miskę to w pierwszej chwili pomyślałam ciasto na drożdżówkę a tu proszę runo tak pięknie wyrasta :)))
OdpowiedzUsuńNiestety czyszczenie alpaki nie należy do najlepszych zajęć ale dobrze oczyszczone odwdzięczy się w pięknej dzianinie.
Nie przepadam za ciastami i słodyczami ale lody to po prostu uwielbiam a najbardziej sorbety, nawet mam jakąś maszynkę ale u mnie zupełnie nie zdaje egzaminu chyba jakiś model do niczego - jeszcze chwilkę popatrzę na te Twoje :))
A w misce, bo już nie wiem, jak się organizować. :-)))
UsuńMam jeszcze tutaj (na działce) trochę zdezorganizowane życie przez remonciki i przeróbki, a runo, jak runo, potrzebuje spokoju, a nie tymczasowości.
Zaczęłam prząść na wrzecionie, ale obawiam się, że znowu cienko. :-(
Lody też uwielbiam i odkąd mam maszynę do lodów z przyjemnością jadam owocowe, a nie o barwie i smaku owocowym. Sorbety mnie kuszą, jednak muszę się przyznać, że nie jadłam dobrego, tzn te, co miałam okazję spróbować były bardziej zamrożoną, słodkawą wodą owocową. Polecam lody domowe, czy to z maszynką, czy bez. Fakt, że z maszynką szybciej i prościej. Nie sądzę, by Twoja była do niczego. One są proste w konstrukcji (jeśli oczywiście mówimy o tych bez agregata) i zadaniem jest kręcić schładzaną (dzięki uprzednio zamrożonej dobrze misie) masę. Później lody muszą leżakować w zamrażarce krócej, czy dłużej, zależy od okoliczności i... finał. Więc i Twoja się sprawdzi, tylko daj jej szansę. ;-)
Smacznego ;-)