Piszę 'ogrodowe', a przecież nie posiadam ogrodu. Używanie terminu
'działka' często mi nie pasuje, chociaż określając miejsce pobytu, cel
wyjazdu (byłam na działce, jadę na działkę)
słownie mi leży, o tyle w przypadku roślinności wolę używać słowa
'ogród'. Może dlatego, że brzmi bardziej dostojnie, tak trochę bardziej
poważnie. Bo tak naprawdę większość działek w 'moim' ogrodzie działkowym
to już nie grządki i warzywka, a po prostu miejsca wypoczynku,
namiastki domków z ogródkiem. ;-)
U mnie trochę zmian. Właściwie żadne szaleństwa, po prostu odnawianie. Rok ubiegły wymusił inne działanie, inne sprawy wyszły na plan
pierwszy,
więc to takie trochę skumulowane bieżące ale i przesunięte w czasie
remonciki. Z elementów stałych, budowlanych, to odnowienie wnętrza
altany (tapetowanie, zmiana wykładzin, przestawianie mebli), ale też i
pergoli (wymiana niektórych elementów drewnianych), malowanie... Cześć
jest w trakcie, część w bliższej, czy nieco dalszej przyszłości.
Równocześnie roślinność domaga się zainteresowania. Głównie cięcia
odświeżające, dające przestrzeń, bo po tych kilki, kilkunastu latach
wszystko się rozrosło, co na tak małej przestrzeni wcale fajne nie jest.
Jak tak pomyśle o tym, co bym chciała poprawić, to powinnam rozpisać
spokojnie plan 3-5 cio letni. :-)))
Zanim o nowościach roślinnych muszę dwa słowa o krzewie, który jest niesamowity. Krzewuszka, znana też jako wajgela. Bladoróżowa zaczęła właśnie kwitnąć. Czerwona dopiero ma takie plany. Rośliny niezawodnie corocznie, obsypane są kwiatami, niestety, nic nie trwa wiecznie, przekwitają. Jednak warto przyjrzeć się im bliżej, bo i liście mają ciekawe (bywają odmiany o dwubarwnych liściach, co jest szczególnie dekoracyjnie poza kwitnieniem). Kwitną na dwuletnich pędach, ładnie się krzewią.
A teraz dwie nowości, z których jestem bardzo, bardzo zadowolona. Wspominany w poprzednim poście biały rododendron. W sklepie był jednym z większych krzewów, a wśród moich wydaje się być malutki. Doczytałam w necie, że to stara odmiana, bardzo odporna i, co mnie zaskoczyło, powtarza kwitnienie !
Drugą nowością jest róża. Bardzo lubię róże, jednak z braku miejsca, wybieram je w szczególny sposób. Kilka, nawet kilkanaście lat temu przypadkowo kupiona została (jeszcze przez rodziców) białą róża Fryderyk Chopin. Powaliła mnie na kolana kwitnąc. Niestety, jedna z zim wykończyła roślinę. Rozglądałam się, by ponownie kupić, ale niestety. W tym roku postanowiłam, że już naprawdę muszę mieć i... znalazłam w necie. Zanim jednak zamówiłam, wracając do domu, przypadkowo zajrzałam do pobliskiego ogrodniczego, a tam właśnie było po dostawie i ... stała jedna, i czekała na mnie. :-) Niestety, jeszcze nie kwitnie, ale gdy tylko, a ma mały pąk, od razu się pochwalę. Przypadkowo, do towarzystwa, otrzymała... czerwonosrebrną, bo tak określają jej kolory fachowcy. Szczerze mówiąc, widywałam takie w kwiaciarniach, ale nie widziałam w gruncie, rosnącej. To Luxor. Miałam tą przyjemność, że znowu była jedyna, na dodatek pękający pąk powalał klasycznym pięknem i zapachem. Posadzona lekko zwiesiła główkę kwiata, co widać na zdjęciach (są z weekendu), ale dziś, bo byłam przelotem zawieźć rośliny, które dowiózł kurier, już ładnie płatki się rozchylają i cały kwiat dumnie w górę spogląda.
I na koniec jeszcze ptasie sprawy.
Mam 3 dość wysokie drzewa, dwa świerki i modrzew. Poza tym kilka innych
wysokich nasadzeń. W tym roku dokładniej się przyglądam ptakom, bo
urzędują i to dość konkretnie. Na jednym ze świerków gniazdo ma sroka.
Do tej pory gniazda wyobrażałam sobie jako konstrukcie dużo bardziej
porządne. Sroka widać ma inne poczucie estetyki, czy może praktyki. Ta
kupka gałązek, to właśnie jej dom. :-) Na uwagę zasługuje fakt, że jest
to konstrukcja bardzo sumiennie wykonana, bo po tych szalonych wiatrach,
które bywały, spadła z gniazda tylko jedna gałązka.
Drugie gniazdo zajmuje dziki gołąb (grzywacz). Samego gniazda nie dostrzegłam do dziś, ale już podejrzewałam, jak ptaki zatapiały w głąb gałęzi, jak denerwowały się, krzyczały przy wycince dolnych konarów, że założyły rodzinę. W niedziele pod świerkiem pojawiła się skorupka. Była śnieżno biała i bardziej aksamitna w dotyku niż kurzego jajka. Przyglądając się jej z bliska wyraźnie było widać, że otwór wybity został czymś ostrym (wydziobany), że nie jest to stłuczone, czy uszkodzone. W środku czyste, suche.
Wiele nowości u Ciebie. Pięknie.
OdpowiedzUsuńA ptaszek to na moje oko wróbel mazurek. Aż dziwne, że w pojedynkę bo ten gatunek lubi nawiedzać ogrody tłumnie i z dużym hałasem.
Porównaj sobie z tą fotką, dla pewności
http://fundacjarazem.org.pl/ptasieradio/ptaki_foto/wrobel_mazurek1.jpg
Wygląda na to, że faktycznie mazurek. Już mi też zwrócono uwagę na charakterystyczne dla mazurków plamki ciemne na policzkach ptaka. Chyba mnie zmyliła wielkość, bo na tym drzewie on taki maluuuutki się wydawał, mniejszy od mazurka (mimo, że ten mniejszy od zwykłego wróbelka). :-)
UsuńFajnie, że się odezwałaś, bo tak długo Cie nie było. ;-)