Pages

4 maja 2015

Majowo

Uwielbiam wybuch majowego kwiecia. Po deszczu, w ciepłe dni nagle wszystko się zieleni i rozkwita. W oczach - jak to potocznie się często mówi. Zadziwiające dla mnie zawsze jest, że często byle jakie krzaczki obsypują się całe białym, różowym i czasami żółtym kwieciem. Czyste szaleństwo. Są oblepione kwiatami, często nie widać liści, tylko pełno kwiatu, małego, drobnego, nierzadko dusząco pachnącego. Później z tych kwiatów praktycznie nic nie ma, ale czas, kiedy kwitną jest wprost bajeczny.


Na zdjęciu wiśnia. Patrząc na ilość kwiatów... czas gromadzić słoiki ! :-))) Gdyby tak faktycznie każdy kwiatek przeistaczał się w owoc, nic nie spadało strącane wiatrem, nic nie niszczył mróz, który jak nic w połowie maja będzie straszył ogrodników i działkowców, ehh.... ależ byłoby słodko.
Prawda okaże się na pewno bardziej bolesna - ale natura już taka jest. Za dużo owców, to małe owoce, więc sama eliminuje. Nie przepadam za wiśniami, najczęściej robiłam nalewkę, ale od kiedy zrobiłam lody, przepadłam.


I okolice oczka. W końcu popołudniowe słońce doświetliło w taki sposób, by faktycznie dało się zobaczyć rybki. Trudno je sfotografować, bo o ile pływają blisko powierzchni, woda jest czysta, o tyle zbliżenie się zacienia taflę wody i ryby zaraz uciekają.


Trawnik po wyczesaniu, wetrykulacji i pierwszym strzyżeniu wygląda średnio. Jak zwykle o tej porze roku,  głodny i spragniony. Co prawda dostał już wody, bo z nieba niewiele popadało, ale też dostał jedzonko - nawóz do zmechaconych, bo niestety po zimie mchu, jak zwykle :-(


Nawóz mogłam kupić u siebie, ale że ojciec przejazdem będąc, zobaczył sklep w pobliskiej miejscowości, więc z ciekawości podjechałam w ramach sobotniej rozrywki i kupiłam kilka niewinnych, bez szaleństwa. Zależy mi na tym, by czerwone stokrotki zadomowiły się tak, jak białe i bez skrępowania rozsiewały same, ale jakoś nie chcą. Jednak próbuję, bo sama ciągle chcę. Może zmienią zdanie ? ;-)


W domu rosną siewki pomidorów i nie tylko. Szału nie ma. Stoją przy oknie balkonowym. Codziennie, dwa razy dziennie są przestawiane, bo jednak niektóre dość mocno się przekrzywiają do światła. 
Te na zdjęciu, to akurat czerwono kwitnący wilec pierzasty, więc akurat wyciąganie się w jego przypadku jest mile widziane, ale jednak jak się inne roślinki wyciągają, to mam wątpliwości. Szklarniowe tak nie mają, a i je obowiązuje przecież obrót Ziemi.

W tym roku już nie szalałam i wysiałam tylko troszeczkę pomidorów.
Przesadziłam wszystkie, ale jak nigdy kilka wypadło dość szybko. Stały przez prawie 2-3 tygodnie i nic. Teraz w końcu się ruszyły, ale mam wrażenie, że rok temu o tej porze, były większe. Patrząc w kalendarz, teoretycznie za dwa tygodnie, można byłoby je wystawiać na zewnątrz, a one takie mikre, że już nawet śmiać mi się nie bardzo chce. Rozumiem, że te miniaturowe, doniczkowe Bajaja - to te na ostatnim zdjęciu - mogą być mniejsze, ale bez przesady ! :)))
Może do zimy doczekam się pomidorów ? ;-) 
Co obstawiacie ? 
Będą w tym roku ? :)))






6 komentarzy:

  1. O matko, ale masz ładnie!

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie dziś paskudne, tym bardziej z przyjemnością oglądam zdjęcia. Cudownie. A rybki fajne. Dobrze, że udało się im przetrwać zimę.
    Anka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj Aniu też pogoda różna. Na szczęście wielkiego ochłodzenia i dramatów z nieba, które zapowiadano, nie było. I dobrze.
      A rybki, to nawet trochę podrosły. Jednak pojęcia nie mam, co się stało z brakującą częścią. :-(

      Pozdrawiam i słońca życzę.

      Usuń
  3. Jak Ty pięknie poetycko piszesz, może byś jakąś książkę "popełniła"?? To bardzo modne ostatnio :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...