Pages

11 stycznia 2015

Kosmetyczny koniec tygodnia

Ależ miałam werwę i zapał do działania. Już siedząc w pracy, pod koniec dnia w piątek nie mogłam doczekać się soboty i działalności. I, jak to w takich wypadkach bywa, pierdoły, które wyskoczyły przy okazji dość skutecznie wybijamy mnie z rytmu działania i stopniowo pozbawiały radości.
Zaczęło się od naiwnego myślenia, że być może w pobliskim Real-u znajdę 'coś', jakieś opakowania, pojemniki, etc, które przydadzą się w pracy i posłużą jako formy do mydełek lub kulek musujących. A i owszem, znalazłam małe silikonowe jakby keksówki, do pasztecików, czy Bóg wie czego, ale ta cena... 12 zł za sztukę. No przegięcie. Podreptałam więc do stoiska nabiałowego, licząc na to, że tam na bank coś znajdę. Cokolwiek, zjadliwe, czy nie, byle pojemnik był symetryczny i łatwy do wyjmowania (już się przekonałam, że jeśli nie silikon, to plastik, czy inne tworzywo na tyle elastyczne, że można nim poruszać na tyle, by móc odczepić mydło od ścianek nie uszkadzając niczego). No i nic. Niestety. Albo za duże, albo z wytłoczonymi jakimiś numerkami, czy symbolami, które też by się odgniatały na mydle. Pozostało, wykorzystać to, co mam, co kupiłam wcześniej, mianowicie pudełko do kanapki szkolnej, dziwnie przypominające kształtem dawne piórniki, jednak z naklejką kanapki. Ponieważ z mydłami rysowało się przede mną trochę zabawy, najpierw ruszyłam do kul musujących.

I tak, pomna nauki od jednej z blogowiczek (przepraszam, nie mogę znaleźć strony, jak znajdę, uzupełnię tu wpis), zmniejszyłam ilości płynów, by kule nie rosły w formach. Już po tej kakaowo-piernikowej robiłam inną z wanilią - dla zapachu oraz z curry - dla barwy i w ogóle nie użyłam wody. Pomimo tego, kula w formie jeszcze rosła. Tym razem ograniczyłam olej (a dawałam i kokosowy rafinowany i oliwę z oliwek), co przełożyło się dość znacznie na konsystencję papki. Była bardziej sypka. Miałam obawy, czy to się zwiąże. Związało się. Na tyle mocno, że wyjmując jedną kulę pękła dalej (nadpęknięta uprzednio) połowa formy, a druga kula tak się zaprzyjaźniła z formą, że za nic nie chce jej opuścić. Mocniejsze przyłożenie się do próby ściągnięcia formy poskutkowało, tia...! Oderwała się cała biała połówka kuli, a druga niebieska, uparta, dalej pozostała w formie. A miało być tak pięknie. :)
Poniżej kula, która była grzeczna. Jest dodatkowo ze skrobią ziemniaczaną i mlekiem w proszku, barwiona barwnikami kosmetycznymi. I jest ładna. :)


Na mydło miałam dwa pomysły. Pierwszy, to połączyć białe nieprzeźroczyste z czymś, co może być peelingiem. Pomimo mniejszej estetyki w tym pierwszym mydle, podoba mi się 'praca' ziaren kawy i startej skórki z pomarańczy, toteż nie mogłam się oprzeć, by tego trochę nie wsypać. Zrobiłam więc mydło dwuwarstwowe. Obie warstwy są na bazie gotowej masy mydlanej z mlekiem kozim, z dodatkiem masła shea, oleju kokosowego rafinowanego i miodu. Do dolnej warstwy powędrowało też trochę soku z pomarańczy. Wszystko tężało we wspomnianym pudełku na kanapki. Dziś pięknie z niego wyskoczyło.


A tak wygląda na spodzie. Ziarno kawy i skórka pomarańczy utworzyło malownicze mazaje. Naturalnie samo się ułożyło.


W planach miałam też banalnie proste kolorowe rolowane mydełka ze strony EkoFlores. Pomysł jest być może i prosty, jednak praktycznie wykonanie mnie tak banalnie nie wyszło. Moje talerze niestety nie mają tak wyraźnie oddzielonego spodu od boków, co miało znaczenie przy próbach ściągania mydlanych placków. Na szybko nie mogłam niczego znaleźć, na dodatek w ilości sztuk trzech, co mogłabym wykorzystać. Muszę sprawdzić, czy mydło dobrze schodzi z folii aluminiowej, czy papieru do pieczenia. Początkowo chciałam użyć dwóch kwadratowych foremek od milkowego ptasiego mleczka, ale się nie sprawdziły. Wylałam na jedną białą masę i zanim podeszłam do drugiej formy z żółtą porcją mydła, pierwsza się odkształciła, całe mydło nagle wylało się na blat w kuchni, wpłynęło gdzie się dało zanim zaczęło zastygać. Moje szczęście w tym wszystkim, że nie zaczęło spływać na podłogę. Tak więc wniosek jest prosty - nie każdy pojemnik z tworzywa sztucznego się nadaje. Niestety, w necie spotyka się obiegowe inne opinie. Ostatecznie udało mi się zrobić równocześnie 3 kolorowe placki i je jakoś połączyć, ale chyba trochę spóźniłam moment składania razem, bo zwijanie roladki, jej początku wcale nie było łatwe, mydło nie chciało się już tak wyginać, co jednak widać w efekcie końcowym. 


Podstawą tego mydła jest to samo, co w mydle wyżej, w jego warstwie podstawowej. Dodatkowo, część została zabarwiona barwnikiem widocznym na zdjęciu. W sumie fajnie wygląda, jednak chcąc je wykonać należy dobrze się przygotować, może wówczas będzie prościej i bez niespodzianek. 
Z moich uwag, to najlepiej, by warstwy były jednakowej grubości. Wówczas łatwiej z nimi pracować, ale gdzie to wylać, by tak właśnie było, jeszcze nie wiem. Cienka warstwa zastyga szybko i robiąc 3 warstwy, trudno jest po prostu zdążyć. Mydełka wychodzą bardzo małe, przy czym dużo jest odpadu z dwóch stron rolady. Co innego, gdyby to były idealne prostokąty. Wówczas nie byłoby odpadu z brzegów.

Za oknem przewalają się chmury, ciężkie chmurzyska, z których co rusz, coś pada. Przy tym tak wieje, że strach się bać. Dudni tak, jakbym mieszkała gdzieś przy lotnisku, czy innym podobnym miejscu. To widok sprzed 20 minut. Wczoraj wieczorem z jednego budynku, którego nie widać na zdjęciu, tzn jest na wysokości tej latarni z lewej (pierwsze zdjęcie), zerwało kilka tych białych płyt sidingu. To była chwila. W ogóle, pogrzmiewało i nawet się błyskało. Kilka razy migało światło, więc coś się działo z prądem, z liniami wysokiego napięcia. Oby już tak nie wiało.







4 komentarze:

  1. Ale jesteś zdolna!Już jakiś czas śledzę produkcję mydełek i kul do kąpieli ,ale to ,co teraz widzę ,to już zaczyna bardzo profesjonalnie wyglądać.A wręcz apetycznie!Te kosteczki wyglądają ,jak czekoladki ,a roladki ,jak cukierki:}Fajnie byłoby się umyć i wykąpać w tych "słodkościach"! Trzymam kciuki za dalsze, nie mniej udane eksperymenty,Danka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. :-)
      Faktycznie, jak się na niektóre wyroby popatrzy, zwłaszcza jak są kolorowe i jeszcze pachną, to ma się ochotę pożreć. :-))) Jak nic, potwierdzenie teorii, że głód mamy w głowie, a nie w brzuchu. ;-)
      Mnie jeszcze brakuje możliwości technicznych, by wykonać niektóre rzeczy tak, jakbym chciała. Bardzo mi się podobają mydła cięte 'z metra', takie surowe, ale jednocześnie ładne, estetyczne. Jeszcze trudno mi pogodzić wyobrażenie tego, co bym chciała, z tym, co mogę wykonać. :-)
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  2. Wszystko wygląda na zdjęciach tak, ze nic tylko wziąć się samej do roboty ! Dobrze, że piszesz o trudnościach, bo już mi chodziło po głowie, by spróbować. :-)
    Ale naprawdę, wszystko wygląda przepięknie. !

    Anka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To się bierz do pracy ! :)
      A moje uwagi potraktuj z przymrożeniem oka, jako podpowiedzi i może rady. W końcu Tobie może wyjść zupełnie inaczej i lepiej !
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...