Pages

29 lipca 2012

Życia nić

Dziękuję za wsparcie w tym trudnym czasie. Będę go jeszcze potrzebować, bo trochę do załatwiania przede mną. Formalności potrafią być koszmarnie trudne, ale jakoś to będzie. Po prostu musi. 
W pierwszej chwili, miałam potrzebę wygadania się, bo bardzo dużo złych emocji dowalił nam ksiądz w parafii, ale myślę, że i na to przyjdzie odpowiednia pora. Na razie, temat ostateczności, przejścia na drugą stronę mam zamknięty. Pozostają realia, które muszę poogarniać. A będzie tego trochę, bo jeśli osoba żyje aktywnie, to korzysta z różnych dobrodziejstw tego świata. A trudno tak nie żyć, gdy się ma 63 lata i zdrowie dopisuje, prawda... .

Jestem póki co, na działce. Jak długo, nie wiem. Póki są sąsiedzi w koło, tak mi wygodnie. Żyję z dnia na dzień, bo po co dalej. Nie piszę tego w duchu jakiś depresyjnych emocji, ale realnie. Mam do ogarnięcia teraz oprócz działki dwa domy i psa. No, jest i praca. Najbardziej zżera się teraz mój tata w sobie, bo nie może być ze mną tutaj. (Moi rodzice byli w separacji, ostatnio się dogadywali i planowali wspólnie dalsze życie... to jest ironia losu, prawda ?!), ale są inni ludzie. Czas pokaże, którzy staną na wysokości zadania i będą ze mną, a którzy wygłaszali tylko rutynową formułkę, że pomogą. 

W sumie jestem realna i spokojna. Pewnie dlatego, że na co dzień nie mieszkałam z mamą, jednak naprawdę nie dotarło do mnie, że jej naprawdę już tutaj nie ma. Jeszcze nie przeryczałam tego. Poszłam po pogrzebie, jednego dnia, po pracy, na cmentarz. Stałam nad grobem i ... w zasadzie tylko stałam.
Uśmiecham się, cieszę się, że sąsiad przyciął mi monstrualne iglaki, wkurzam się, że mi muchy wleciały do altany i brzęczą teraz nade mną. Więc jestem wśród żywych. Mama bała się samej śmierci, cierpienia, jednak oczytana była w temacie życia 'po...', więc może dlatego, podchodzę do tego właśnie w taki sposób. A może to reakcja obronna mego organizmu, taka właśnie postawa. Mimo wszystko pozytywna. 

Prząść swe życie trzeba dalej. Jak ten pająk, któremu wielokrotnie przerywają misterną nitkę. 



10 komentarzy:

  1. Asiu, pewnie nic mądrego nie wymyślę, ale sama przeżyłam wiele śmierci najbliższych osób więc mogę sobie wyobrazić jak to jest. Wszystko co ma przyjść przyjdzie, a życie "z dnia na dzień" to chyba najlepsza alternatywa na teraz. Nie ma się co na zapas przejmować i myśleć o tym co Cię czeka.

    Pewnie zawiedziesz się na kimś, ale też pozytywnie zaskoczą Cię inni, na pomoc których w ogóle nie liczysz - tak to jest, że "podbramkowe" sytuacje weryfikują przyjaźnie i znajomości.

    Jeśli będziesz potrzebować pisz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do tej pory były pożegnania bliskich i bliższych, byli to czyiś rodzice, ale przecież nigdy nie moi. Widocznie dorosłam już do śmierci (jeśli w ogóle do tego da się dorosnąć). W ogóle, to można mamie pozazdrościć odejścia. Wstajesz rano, siadasz w fotelu, ulubiona kawa i (niestety) papieros i... tak zostajesz, a właściwie tak odchodzisz.

      Tak, ludzie mnie zaskoczą. Niektórzy już zaskoczyli. A i zaskoczenia bywają odmienne.

      A tak na marginesie... widać, jak ciężkawe to tematy, bo po statystykach widać, ile osób czyta, a w komentarzach 1/10 zostawia wpis. Jak trudno pisać, jak trudno znaleźć słowa. Nie wiadomo też, jak podejść do człowieka. Jeden potrzebuje ciszy, drugi przytulenia, ciągłej obecności innych, bo sam przestaje egzystować, inny z kolei realnej pomocy w przycięciu trawnika.

      Usuń
    2. Bo aby rozmawiać o śmierci trzeba mieć ją oswojoną, przejść przez to, dlatego w pewnym wieku docenia się bardziej np. znajomości ze starszymi kobietami, które już wiele maja oswojone - ja przynajmniej mam takie doświadczenie.

      A śmierć nie patrzy na gotowość, po prostu przychodzi i człowiek musi być gotowy, bo nikt go o nic nie pyta, potem dopiero zaczyna się zastanawiać jak to w ogóle przeżył, skąd miał siłę.

      Tak, lekką śmierć miała Twoja mama, to chyba mimo wszystko była "dobra" śmierć. Chociaż tym którzy pozostali z tego jednego powodu może być lżej na duszy.

      Usuń
    3. Zgadzam się z Twymi słowami.

      Tak, śmierć miała bez śladów cierpienia. To pociesza.

      Usuń
  2. Trzymaj się.. Wygaduj, jeśli potrzebujesz... Płacz... Przytulam wirtualnie...
    Niedawno przechodziliśmy przez to.. Głównie mój mąż, bo jego tata odszedł.. I on załatwiał formalności, zamykał wszystkie sprawy.. Wciąż dużo do zrobienia, ogarnięcia (mieszkanie, banki, urzędy itp... - wszystko daleko od nas, więc głównie w trasie czas spędza), a minęły już niemal 3 miesiące...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To właśnie przede mną. Banki, formalności, postępowanie spadkowe. Kurcze, trochę to ostatnie na wyrost, bo spadek, to wielkie słowo. Przeraża mnie likwidowanie mieszkania.

      Usuń
    2. Przechodziłam przez to mając 18 lat . To nie jest nic strasznego, w każdym banku, uprzędzie są procedury dotyczące osób zmarłych i zamknięcia ich spraw. Ty musisz po kolei odwiedzić te wszystkie instytucje i to wszystko. Pamiętam, że nie wiedząc dokladnie co robić wybrałam się do Radcy Prawnego i miła Pani wyjaśniła mi wszystko, wypisała nawet wnioski do sądu i urzędu skarbowego, wnioski o rentę i zrobiła to wszystko za free.

      Likwidacja mieszkania jest trudna, ale przede wszystkim z powodu konieczności przejrzenia wszystkich rzeczy mamy. Ale zanim będziesz musiała to zrobić, czy ewentualnie sprzedać mieszkanie to jeszcze trochę czasu minie, a Ty okrzepniesz i będziesz już patrzeć trochę inaczej. Dlatego właśnie nie ma sensu martwić się tym teraz. Zajmuj się tym co masz zrobić jutro czy pojutrze a to co za miesiąc czy pół roku na razie odłóż na bok, bo tylko Cię to niepotrzebnie przeraża.

      Usuń
    3. 18 lat... jeju... :-( Współczuję Ci, bo ja dopiero teraz potrafię sobie wyobrazić, co mogłaś czuć.

      Też zamierzam wesprzeć się notariuszem. Czas pokaże, co po kolei robić. Jakoś się przecież da. Oby rzeczywistość nie zaskoczyła czymś nowym, to się poukłada.
      Dziękuję za każdą radę i wsparcie.

      Usuń
    4. No cóż, tak mi życie potoczyło.

      A w kwestii spraw do załatwienia, to mam nadzieję, że w tych wszystkich urzędach i innych trafisz na kompetentnych ludzi, którzy Ci pomogą i nie będą dodatkowo niepotrzebnie stresować.
      Posyłam pozytywną energię :)

      Usuń
    5. Już nastawiam się na jej odbiór. ;-)

      A życie... cóż... pisze czasami trudne scenariusze. Ważne, by w tym wszystkim nie być samemu.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...