Pages

15 stycznia 2012

Jakoś się kręci

Rok się zaczął dość fajnie, ale co fajne, to wiadomo... musi trzepnąć inne, bo byłoby za dobrze. I tak czekam, by się poukładało, powyjaśniało, etc. I nic, a niepewność jest najgorsza.
Filon ma kaszaka, niby nic wielkiego, bo niegroźne i dla starszych psów charakterystyczne. Matka jego miała, babka, ale to jest jednak nieestetyczne. Utrzymujemy w higienie, antybiotyk miejscowo i póki co, nie chce zabiegu. Cytologia nie wykazuje zmian, typowe komórki, jakie w takim miejscu być powinny. Tłumaczono mi które, jakie zwalczają, ale nie pamiętam nic z tego. Ważne, że nie ma patologii.
Pod koniec roku uprzędłam trochę alpaki czarnej. Co mi się w niej podoba, to fakt, że nie jest to czarna czerń, tylko takie przebłyski jakby brązu. Dziś skręciłam kolejne dwie nici. Obecnie mam 255m (to na zdjęciu) i suszące się kolejne 110m przędzy 2ply.




 Zima od wczoraj. 
W piątek wieczorem zaczął padać śnieg. Nie sądziłam, że dotrwa do rana, a tu zmyłka i na dodatek dopadało i padało jeszcze przed południem. W sumie dziś w południe, z dachu samochodu zepchnęłam tonę śniegu. Samochód był cały śniegiem obrzucony (czy raczej obwiany, bo dmuchało nieźle), na dachu samym jakieś 10-12 cm śniegu. Słońce wyszło tylko na chwilę.


A mnie się marzy już wiosna. 
W sklepach pojawiły się prymulki... Oczywiście, że kupiłam. :-)



A ku pamięci wpisuję sobie orientacyjne proporcje na ciasteczka z miodem. Miałam parcie na coś miodowego. Nie jest to cud-miód, ale proste i przyjemne przekształcenie innych ciastek w miodowe. :-)


Składniki:
ok 35 dag maki
ok 12,5 dag masła/margaryny (połowa kostki)
ok 15 dag miodu
1 jajko
1 łyżeczka kardamonu (niekoniecznie)
0,5 lyzeczki proszku do pieczenia 

Wykonanie:
Miód rozpuścić na ogniu z margaryną. Przestudzić. Połączyć z mąką, proszkiem i kardamonem. Na koniec wbić jajko. Ugnieść. Rozwałkować. Ciasto jest plastyczne, nie wymaga zbyt wiele podsypywania przy wykrawaniu ciasteczek. Piec 7-8 minut w temp ok 175 st C (piekłam z termoobiegiem). 

Z tej porcji wyszły mi 3 blachy piekarnikowe ciastek.


4 komentarze:

  1. Dawno Cie nie bylo ! Milo, ze sie znowu pojawilas!
    Przepis sobie juz skopiowalam, bede probowac !
    Serdeczne usciski posylam !

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja Psotka też miała kaszaka, ale bardzo małego. Ja będąc wtedy w stanie totalnego przewrażliwienia na punkcie guzów i zmian od razu poleciałam do veta, jak tylko toto zauważyłam. Kaszak miał wielkość małej pestki od wiśni (w porywach) i został od razu usunięty (przekłuty i wyciśnięty). Dostałam coś do smarowania i na tym się temat kaszaka skończył. Miała też tłuszczaka, pod pachą, usunięty został operacyjnie, przy czym zostałam ostrzeżona, że to będzie nawracać - nie nawraca na szczęście. A co Ci lekarz powiedział, jak miałby wyglądać zabieg? Pełna narkoza i wycinanie czy raczej przekłuwanie? Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Miło mi, że ktoś tu zagląda. ;-)
    Temat kaszakowy znam od lat. Stąd podchodzę bez stresu. Wiem, że to upierdliwe strasznie, jeśli nie robi się chirurgicznie. A ja, póki co, nie chce obciążać zabiegiem tylko ze względów estetycznych. Chociaż takowego nie wykluczam, gdy rzeczone g...o zacznie się jakoś rozrastać, czy w inny sposób zagrażać. Na razie to duża mandarynka, umieszczona nad ogonem, więc nijak nie drażniona. Zważywszy na rozmiary psa, nie jest to jakiś szał wielkości kaszaka. Opróżnia się przy mej pomocy, trochę samo. Wiem, że mało prawdopodobne jest, że się kiedyś idealnie wchłonie, ale może... Podobne sprawy już przerabiałam, trwały miesiącami, czy niestety latami.
    To nie tłuszczak.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak patrze, co za absurdalny czas się w komentarzach wyświetla... jest 09.45

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...