
Wczorajszy ranek, pierwszy w pełni jesienny tego roku i jakby pytanie Filona: 'No, gdzie ta jesień ? Przecież wszystko jest, jak wczoraj ?'
Wygląda na to, że w tym roku będzie prawdziwe, nasze polskie babie lato. Słońce budzi się późno, ale grzeje i rośliny czują się chyba nawet lepiej, niż latem, kiedy to te, balkonowe faktycznie cierpiały, bo albo były przygrzane, albo zalane.
Szkoda mi, jak tylko pomyślę, że niektóre skończą się wraz z pierwszymi przymrozkami. Zastanawiam się nad sposobem przechowania lawendy. Nabyłam w tym roku dwie sztuki. Stoją w donicy wśród winobluszcza. Szkoda byłoby się rozstać. Podobnie dylemat mam z wrzosem.
Cały balkon w porannym słońcu wygląda tak.
To część wschodnia, a poniżej południowa.
W tygodniu, jak mi się uda, to wkleję zdjęcia roślin, jak i ujęcia balkonu w południowym słońcu. Piszę 'jak mi się uda', bo niestety mój laptop w dalszym ciągu broi. (Korzystam teraz z laptopa mamy.) Nie wiem kiedy odzyska sprawność. Ponowne postawienie systemu na nowym dysku, zmiana zasilacza (jak sugerowano jeszcze w serwisie) nie przyniosły oczekiwanych efektów. Niestety, podejrzanie pada teraz na kontrolery na płycie głównej, a to... duży problem, właściwie kosztowny problem. Jakąś nadzieję dają jeszcze technicy serwisu, którzy podpowiadają, by napisać do producenta i pomimo, ze niedawno minęła gwarancja producenta, poprosić o pomoc. W tej chwili to jedyna moja szansa. Trochę mi smutno, bo jednak wydałam 2 lata temu 3,5 tyś na laptopa i miałam nadzieję na dobre lata współpracy. No zobaczymy. Za kilka chwil wyśle to pismo. Trzymajcie kciuki!
Między czasie dziergam, ale mało. Padło na ponczo i farbowaną tydzień temu włóczkę. Robota idzie dość wolno, bo to jednak sporo oczek na drutach. Filon zaczął linieć i dodatkowo wszędzie walają się jego kłaki. Nie lubię tego, gdy przyczepiają się do robótki. A sprzyja temu wspólne użytkowanie kanapy. Na wieczorne siedzenie na balkonie i dzierganie już niestety nie można sobie pozwolić, ale w sobotę, to czemu nie ? ;-)