Narzuta była zaplanowana trochę wcześniej, bo trzeba było zgromadzić niejedną parę spodni dżinsowych. A jak się chce, to akurat nic nie ma pod ręką. Niezastąpiona była koleżanka R. a właściwie jej chłopcy - grając w piłkę zarobili niejedne spodnie. Jednak dziecięce spodnie mają to do siebie, że są mniejsze od 'dorosłych' i akurat te miejsca, które chciałoby się odzyskać, bo duże w spodniach, to w chłopięcych bywają istotnie wytarte. Zbierając materiał na taką narzutę, jak nigdy dotąd, cieszą przykre zdarzenia, jak np. urwanie się dzyndzla od zamka w praktycznie nowych ojcowskich spodniach. :) W końcu duże, męskie spodnie to jest coś !
Mając już trochę zgromadzonego dżinsu, zaczęłam przycinać na 'cegiełki' szerokości 9 cm, długości 'ile się dało' i w takiej formie przechowywać do 'odpowiedniego czasu'. A 'czas odpowiedni' nastał. Ponieważ przy szyciu narzut patchworkowych najbardziej upierdliwe jest cięcie tkaniny i pikowanie, mając już docięte kawałki, nie planując wymyślnego pikowania zakładałam, że poleci szybko. Zakładałam. (Tu brakuje mi jakiejś złośliwej emotki). :) Mając na działce (gdzie ciągle jestem), całe pudełko nici 'po mamie', znalazłam sobie jedne godne użycia, szaroniebieskie i ... się przejechałam. Ile się namęczyłam z regulacją, bo albo miałam pętelki, albo prawie wcale wiązania. I jedno wielkie pytanie. Co się u licha dzieje, skoro dwa dni temu szyłam i maszyna śmigała ?! Zanim dobry duszek podpowiedział, zmień na chwilę nici na inne, wcześniej sprawdzone, kręciłam i kombinowałam w ustawieniach, w czym praktycznie się dało.
Przełożenie nici na białe, którymi szyłam uprzednio zaowocowało pięknymi szwami. Więc powrót do szaroniebieskich i... doooopa. To samo, co wcześniej. Czyli nici do niczego. Wyszperałam kolejne szare, poleciało.
I szyło mi się pięknie, do 5, czy 6 linii pikowania, kiedy nici na szpulce się skończyły. Swoją drogą, obecne szpulki są wrednie małe. Wzięłam kolejną nową, a ta, dla odmiany zrywała co jakieś 15 cm. No jak nic, coś znowu z nitką nie tak. Gołym okiem nie widać, na dotyk nie czuć, a maszyna ma focha.
Ostatecznie narzutę skończyłam, ale co się naprułam, to moje. Jak nigdy dotąd. Na jednym z patchworkowych blogów, czytając o pikowaniu, znalazłam notkę autorki, że ma maszynę meteopatkę, bo raz szyje pięknie, a kolejnego dnia, zrywa nić w równych odstępach. Nawet tę samą nić, w tej samej robótce. Może więc ? ;-)
Wracając do tematu i ostatecznego efektu pracy. Na pewno nie udałoby się go uzyskać, bez nerwów i licznych przekleństw, gdyby nie stopka z górnym transportem. Użyłam już ją wcześniej, przy pikowaniu ochraniaczy na stół, ale dopiero tutaj, gdy pod stopką były szwy dżinsowe plus tkanina spodnia i cienka wewnątrz (nie typowe ocieplenie) odczułam naprawdę jej działanie. Nie żałuję zakupu ! Jedyna rzecz, która mnie cały czas intryguje (może ktoś czytający wspomoże odpowiedzią). Stopka wisi dość nisko nad tkaninami. Miałam chwilami kłopot, jak podwójny dżins (pod który akurat były szwy) i dwie tkaniny spodnie wepchnąć pod stopkę. A co dopiero robić, gdy będzie prawdziwa ocieplina grubości np. 2 cm ? Jest jakiś myk ? Czy może stopkę należy jakoś wyżej instalować ? Chociaż śruba mocująca jednoznacznie pokazuje na jakiej wysokości powinno wszystko wisieć.
Pikowanie łączące wierzch, ze spodem i środkiem tylko po liniach równoległych.
Lamówka boczna i spód narzuty.
Narzuta ma 110 cm na 148 cm.
Mam nadzieje, że sprawdzi się w użytkowaniu. ;-)
Ależ to jest fajny pomysł!
OdpowiedzUsuńPrawda, że fajny ? Nie mój oczywiście, podpatrzony, ale można rozwinąć wyobraźnię. Upierdliwe jest tylko zbieranie dżinsu, chociaż jakąś alternatywą jest jego zakup z metra.
UsuńNo zaimponowałaś mi solidnie! Super narzuta wyszła. Mnie tam dżinsowa narzuta pokonała, Znaczy się wszystkie 3 maszyny nie chciały mi przepikować dziadostwa, musiałam ręcznie na podłodze po kawałku pikować, masakra. Palce prawie odpadały - w środek dałam polar a pod spód flanelę, ściegi w maszynach nie wiązały, sprawdzałam różne igły, i o ile pamiętam także różne nici, nie znam przyczyny porażki. Efekt jest daleki od oczekiwań. Jeszcze zostało mi obszyć to dookoła, może kiedyś znajdę na to ochotę. Tym bardziej podziwiam Twoją pracę :-)
OdpowiedzUsuńRęcznie dżins ?!? To ja się pokornie skłaniam przed Tobą. :)
UsuńU mnie w środku tkanina w strukturze grubsza niż polar, coś, co mogłoby robić za 'tkany' materiał ze strukturą wypukła. Często z tego robi się narzuty na kanapy, łózka, etc. Oczywiście maszynówka. Spód, to średniej grubości bawełna. Bardzo pomogła ta stopka, chociaż sama maszyna już poleciała z tkaniną impregnowaną, gdy szyłam pokrowce na wędki. Nici też mają fochy, a może raczej są powodem fochów maszyny.
Wczoraj szyłam dzianinę i nitka jakaś dziwnie cienka mi się wydawała po tym szyciu dżinsu. :) A igłę miałam pierwszy raz typową do dżinsu, z niebieską końcówką.
I znowu nie dość, że fajny pomysł, to super efekt. Podziwiam za wytrwałość !
OdpowiedzUsuńAnka
Jak pisałam, pomysł po wielokroć powielany, więc i sobie pozwoliłam. ;-)
UsuńDzięki bardzo.
Suuuuuuuuuuuuuuuper narzuta Asiu. Bardzo mi sie podoba.
OdpowiedzUsuńDziękuję. :)
Usuń