Piękna pogoda, a piątek prawie wolny od pracy. Prawie, bo to takie narzucone wolne, które trzeba odpracować w kolejną sobotę. Nie lubię tak. Wiedziałam o tym wcześniej i od razu postanowiłam namówić ojca na ryby. Właściwie, to nie była żadna namowa, a tylko wyrażenie chęci, a już od razu zapadła decyzja - pstrągi. W mojej okolicy jest dużo jezior, przy czym spora ich część jest prywatna, zarybiana. Są też stawy hodowlane. Na takie akweny nie trzeba mieć zezwolenia i tzw 'karty wędkarskiej' nabywanej w PZW, tylko uiszcza się opłatę za pobyt i rozlicza złowione ryby. Pisząc o opłacie za pobyt mam na myśli zezwolenie właściciela na połów w określonym stawie, czy jeziorze z rybą tzw 'białą' - karp, jesiotr, wzdręga, płoć, etc... Wówczas do domu można zabrać cały połów najczęściej bez dodatkowych opłat. Można też rybom przywrócić wolność. Co innego jest na łowisku pstrąga. Tam płaci się za każdy kilogram wyłowionej ryby, nie za możliwość połowu i koniecznym jest zabranie ryb ze sobą.
Miejsce, jak widać, malownicze. Przeszłam się trochę wkoło 2-3 stawów, jednak nie wierciłam się zbytnio, bo przy brzegu każdego, na stanowiskach tkwili wędkarze. Niektóry oczywiście z osobami towarzyszącymi, więc chodzenie z aparatem i pstrykanie zdjęć ograniczyłam do tego, co było bezpośrednio koło mnie.
Oczywiście liczyłam na reporterskie zdjęcia z wyciągania taaaaakiej ryby, jednak właściciel na 'dzień dobry' od razu uprzedził, że jest posucha. Od 2-3 dni wędkarze narzekali na brak brań. I tak też było dzisiaj. Uprzednio przez ponad godzinę tata wyciągnął 5 konkretnych pstrągów. Dzisiaj bida z nędza pomimo, że ryby rzucały się, co rusz wyskakiwały ponad powierzchnię wody i z pluskiem w nią wpadały. Właściciel akurat miał telefoniczne miał zamówienie na 6 pstrągów i wielki kłopot, by mimo dokarmiania, wyłowić je siecią. Nagłe ocieplenie i pełnia zrobiły swoje. Jednak czas spędzony nad wodą, bezcenny i był miłą odskocznią od codzienności.
Łowiska położone przy lesie, niedaleko zjazdu z autostrady, jeszcze trochę niepozorne, w ciągłym rozwoju. Nieopodal, ale za małym wzniesieniem dom właściciela, z okien oczywiście widok na stawy, wzdłuż dojazdowej drogi folie z warzywami i winoroślą oraz różne zwierzęta.
Na powitanie przybyło stadko pawi. Akurat same samice, pięknie strojne na głowach, jednak wiadomo, bez dekoracyjnych ogonów. Niestety, poszły sobie gdzieś i nie udało mi się ich złapać w kadr. Podobnie, jak nie śmiałam podejść blisko do stada gęsi, bo miały młode. z dzieciństwa trzymam dystans do gęsi, a tym bardziej 'dzietnych'. 20 sztuk małych gąsek, w różnym wieku. Uroczy widok, małych żółtych puchatych, ale już też wypierzonych na szaro. Niektóre zażywały kąpieli. Autentycznie zanurzały głowy, pluskały się, po czym wychodziły na brzeg, otrząsały się z wody i suszyły pióra. Na 3 zdjęciu poniżej perliczki.
Osobliwością łowiska był struś. Właściwie to Pani Struś. Obserwowałam sobie ptaka z przyjemnością. To wielki leniwiec. Ale niesamowity widok, jak tak wysokie zwierzę bez problemu zgina długaśna szyję i wyjada ziarno z ziemi, czy skubie trawkę. Przy czym dość towarzyskie. Za właścicielem chodzi, jak pies. Psy były też, ale trzymane z dala od łowisk, zdecydowanie przy posesji.
Patrząc na te nogi, czułam pokorę i nie odważyłam się pogłaskać, chociaż ochotę miałam wielką.
Szwędałam się po brzegach w poszukiwanych żab. Ich rechot umilał pobyt przez cały czas, jednak nie udało mi się ich wypatrzeć. Zdarzało się, że uciekały do wody, albo były tak schowane, że ich nie znalazłam.
Szkoda, że w weekendy jest tam stosunkowo dużo ludzi, bo nie przepadam za tłumem, a to już zawęża moje możliwości pobytu w takim miejscu. Dziś było pięknie, nie ważne, że wróciliśmy bez pstrągów. Od ostatniego razu 5 i tak czeka w zamrażalniku. ;-)
Z przyjemnością przenioslam się nad te stawy. ;) struś niesamowity!
OdpowiedzUsuńU mnie dziś okropne duszno i trudno z domu wyjść.
Anka
:-)
UsuńU mnie dzisiaj, a właściwie od wczoraj, się ochłodziło i to znacznie. A było paskudnie gorąco, pewnie ta, jak u Ciebie.
A woda tak jest piękna o każdej porze, ale latem wprost bywa zbawienna.
Pozdrawiam
Noooooo! Struś drepczacy po polskiej ziemi to niezły widok. :))) Wysoki był? A pstraga chętnie bym zjadła.
OdpowiedzUsuńKate
Struś powala, prawda ! :-)
UsuńZa pstrągami nie przepadam, bo mają oście :-))) chociaż mniej kłopotliwe, niż szprotki. Na razie ostatni (wcześniejszy) połów blokuje mi zamrażalnik. Nie cierpiałam więc z braku nowych ryb. Co ciekawe, tata przyjaciółki miał mi złapać u siebie w oczku kilka karasi, by dołączyły do moich i też się nie udało. Żadna ryba nie była zainteresowana jedzeniem kuszącym do sieci, żadna !
Pozdrawiam