Pages

15 czerwca 2015

Dla odmiany, kwiatowo.















4 komentarze:

  1. Piękne!
    Jak patrzę na tę śliczną kremowożółtą różę, to mam wrażenie, że na listkach ma białe plamki, zwłaszcza wzdłuż nerwów. Ostatnio badałam w naturze, co to może być, i wyszło mi, że skoczek różany. Weź się jej przyjrzyj, miejmy nadzieję, że to nie to.
    A może mi podpowiesz, jak w środku sezonu przesadzić bardzo stary wiciokrzew (pień ma grubaśny, to chyba przewiercień, kapryfolium znaczy, na razie zakwitł jednym kwiatem, więc trudno mi zidentyfikować na bank, muszę go chyba też przyciąć) i całkiem spory bukszpan, bo wszystko wskazuje na to, że taką mam najbliższą perspektywę.
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, masz rację z plamami na listkach. Wczesną wiosną dorwało się dziadostwo do niej. Usunęłam gada mechanicznie, na tą chwile nic tam nie siedzi, świeże przyrosty pięknie zielone (na razie). Tak patrzę, czy nowe pokolenie się nie pojawi. Jak tylko przekwitnie (nie miałam sumienia ścinać z pąkiem), gałązka będzie ścięta. Niestety, cholera pojawia się wiosną, przede mną. :-(
      Nie przepadam za wiciokrzewami. Miałam dwa (Lonicera caprifolium). Tego ze zdjęcia uwielbia mszyca. Już był wykopywany, ale widocznie od korzenia coś zostało i odbił. Ale jest ogólnie brzydki (one nie maja wg mnie urodziwych gałęzi i jeszcze jak są łyse, to kicha estetyczna)) i tak skończy żywot, jak tylko rozkręci się winogrono.
      Cokolwiek przesadzałabym w chłodniejszym czasie. Teraz jest szansa na suche upały, więc jeśli Ci bardzo zależy na roślinie, to odczekałabym gdzieś do połowy sierpnia. Jeśli natomiast masz do tego lekki stosunek, bo był przesadziła przycinając znacznie. Bukszpan przeniesiony z całą bryła korzeniową, powinien też dać radę. Zwilżać możesz całą roślinę, by nie przyschła, bo te listeczki ma takie dość wrażliwe na suszę.
      Czyżby jakieś rodowe posiadłości się odnalazły ? Czy adoptujesz coś pod własne nazwisko ? ;-)

      Usuń
    2. Nie, żadnych rodowych, a właściwie to rodowe, bo ogródek działkowy w ROD. Mamy już tak dość miasta latem, że nawet ten ogród botaniczny (zaprzędziorkowany do imentu!) pod oknami nie starcza, więc jak się trafił mały ogródek niecały kilometr od domu, to sie wpuściliśmy. Substancja jest stara, a ja się na ogrodnictwie g znam, więc walczę na oślep. Najgorzej jest z identyfikacja chorób drzew. Mam dwa ewidentnie chore jałowce i nie wiem na co. Jedna wielka, stara sosna też ewidentnie choruje. Chory jest tez olbrzymi orzech włoski, ale nie mam pojęcia na co, dwa pozostałe do wycięcia. Do wycięcia też stara jabłoń (piekna, ale spróchniała) i młoda (bo po cholerę komu jabłoń, ktora nie zawiązuje owoców). No i cały las zdrowych starych świerków (co ja mam pod nimi posadzić?) oraaz leszczyn, które nie owocują. Przez ten stary gaj ciemno jest prawie wszędzie jak w d. Zaczęłam od róż (dwa krzaki pnące różowe odmiany NN i jedna dzika w stanie agonalnym - nie pojmuję, jak mozna ją było tak dobić), stąd wiem, co im biednym dolega. Walczę z mszycami, które o dziwo róże żrą, porzeczki żarą, agrest żrą, wino żrą, a wiciokrzewu, który wisi na zeżartej róży w ogóle żreć nie chcą. To się tak na wiciokrzewy napaliłam. No i ten staruch z jednym kwiatkiem (najwyraźniej reszta pędów to tegoroczne, stąd wywiodłam wniosek, że to kapryfolium przy tym kształcie i kolorze jedynego kwiatka) rośnie w tym miejscu, gdzie ma być nowa bramka. Mam naprawdę tysiąc problemów, bo nigdy sie roślinami nie zajmowałam i słabo mnie to interesowało. A teraz... Sto pytań na minutę! A żywopłot to z czego by mi szybko urósł?

      Usuń
    3. A ! To ja gratuluję decyzji, zakupu i ... pracy ! :-))) ROD, nieROD (mój też ROD), to zawsze miła, zielona odskocznia od betonowego blokowiska. Nie zawsze można mieszkać za miastem, więc chociaż coś takiego.
      Full roboty przez Wami, ale co tam, to miłe (chociaż bywa bolesne :) ). Fajnie jest móc przywrócić coś do życia, ale czasami nie warto. Z opisu i mej wyobraźni wynika, ze albo masz sporo tej ziemi, albo faktycznie gąszcze i chaszcze. Miałam dwa wiciokrzewy, na moje oko identyczne z budowy, jedynie może jakieś różnice odmianowe, bo oprócz tego, co na zdjęciu, ładniejszy kremowo-ciemnoczerwony. Na tym drugim zero mszyc, wszystkie okoliczne (czarne cholery) zawsze na tym ze zdjęcia. Ile mogłam, usuwałam mechanicznie, ale jeśli się na co dzień nie przebywa, to i tak żrą, bo przychodzą nowe. Chemia nie bardzo wchodziła w użycie, bo za płotem sałaty, ogórki, maliny sąsiadów. No jak tam im pryskać ? Ni diabła :-( Ogólnie unikam chemii, ale podglądając wczoraj róże, coś mi nie bardzo ta ze zdjęcia (Fryderyk Chopin), były skoczki - 3 co prawda, zabiłam cholery, ale spryskam następnym razem 'herbatka z tymianku', jak nie pomoże, to poleci chemia, trudno :( Ogólnie nie narzekałam na choroby i szkodniki, ale już rok temu zauważyłam wzrost 'syfu'. Łagodna zima ogrodnikom sprzyja tylko trochę, bo jak nie zmarznie roślina, to i nie zmarzną robale. Jak się nie obrócisz, d... zawsze z tyłu. ;-)
      Żywopłot ? hmmm... są krzaki, które polecają na takie obsadzenia. Pytanie, czy chcesz liściaste, czy iglaste (u mnie znajoma ma właśnie ze zwykłych świerków ciętych). Jakkolwiek, ważne jest regularne cięcie zagęszczające. A to się wiąże ze sprzętem mechanicznym, bądź sprawnym chłopem, co tymi ręcyma nożycami pomacha. :-)))

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...