Pamiętacie bajkę, polską legendę o lnie spisaną przez M.Konopnicką w opowiadaniu 'Jak to ze lnem było' ? Z moim lnem było prościej, chociaż w pierwszej chwili byłam trochę przerażona, że nie wyjdzie mi to, co zaplanowałam, że będzie za wąsko. Później, na moje szczęście, okazało się, że aż tak gruba nie jestem :))) więc spokojnie można ścinać boki, ba ! nawet trzeba. Zaczęło się więc zwężanie i dopasowywanie tak, by suknia była luźna, wszak to żywy len, ale też, bym nie wyglądała w niej, jak w worku.
Po przeprasowaniu wygląda to tak.
A ponieważ nie będzie nigdy wyprasowana na blachę, spokojnie można przyjąć, że będzie na co dzień wyglądała tak, jak bezpośrednio po skończeniu szycia. Czyli tak właśnie, jak niżej na zdjęciach.
Na zakończenie tego 'naturalnego' wpisu pokaże dwa bardzo naturalne 'napoje'. W dużej butelce (ciemny), to syrop miętowy (czy raczej syrop z mięty), a w małej syrop piniowy (czyli z sosny). Syrop z mięty robiłam wg przepisu znalezionego u Izy z Kidowa, jednak miałam z nim problem. Pomimo tego, że miałam duże łodygi mięty, więcej niż w przepisie, dałam szklankę cukru mniej, po czasie, jaki w przepisie, nie czułam w ogóle mięty, miałam wrażenie, że mam do czynienia ze słodką wodą, która w ogóle nie wyglądała na syrop. Postanowiłam więc podgotować jeszcze (jak w miodku mniszkowym), na małym ogniu tak, by się wszystko 'przegryzło'. Pamiętam, że właśnie dłuższy czas gotowania mniszka zmieniał smak na korzyść. Nie miałam nic do stracenia i poza tym, że syrop wyraźnie zmienił kolor, zgęstniał, smak zyskał na wyrazistości. Możliwe, że z innego gatunku mięty byłby inny, bardziej miętowy. Na pewno żaden nie ma smaku charakterystycznego dla miętowych słodyczy. Drugi syrop, to nic innego, jak zlany płyn z zasypanej cukrem sosny.
Ciągnąc temat roślinny, z radością pokażę, jak rozwija się przysłana przez Izoldę sadzonka hoi multiflory. Rośnie ok 2 miesięcy, wypuściła 3 liście i już ma dwa zawiązki kwiatostanu ! Na zdjęciu wyraźnie widać większy. Nie to, co leniwa carnosa, potrafi nie kwitnąć 100 lat.
I już na koniec mała róża, nabyta z przeceny za 5,99 w niewyraźnych pąkach, ale już wskazujących na biały kolor. Pomimo tego, że wkoło były piękne czerwone, wiadomo - wybrałam biała i oto kwitnie.
.
Pięknie wygląda ta prosta lniana sukienka ale poprzednia też mi się podoba, oj widzę, że wena krawiecka u Ciebie zagościła na dobre :)
OdpowiedzUsuńSyrop sosnowy przegapiłam w tym roku ale w razie kryzysu będę się ratować cebulowym :)
Pozdrawiam serdecznie
Dzięki. ;-)
UsuńZ szyciem jest względnie prosto. Jak już się skroi, to ma się wrażenie (przynajmniej ja mam), że tylko zszyć i już. Ale z tym 'tylko' i 'już' bywa różnie. ;-) Oj, bardzo. Na razie sprawdza się, ze im szybciej to 'już' ma nastąpić, tym przychodzi później. :-)))
Skutecznie hamuje mnie dostępność tkanin.
O, ja taką poproszę. :-)
UsuńChcę !
Suuuuper.
Anka
Chcesz ? To szyj ! Spróbowałaś już ?
Usuń:)
Jaka piękna ! I kolor i fason.
OdpowiedzUsuńNie szyjesz na sprzedaż może ? ;-)
Kurcze, nikt jej nie podziwia ? Dopiero 3ci wpis ?
Zielona Iza
Fajnie, że mogę, jako niemająca bloga, się dopisać, bo nie wszędzie można. :) Chociaż ta weryfikacja makaronowa powala. :-)))
UsuńZielona Iza
Witaj Zielona Izo :)
UsuńDziękuję pięknie. ale nie, nie szyję na sprzedaż. Na razie realizuję własne pomysły na własne chciejstwa i potrzeby, ale jak każdy, nie wykluczam, ze coś może trafić do zainteresowanej osoby. Na razie moje wszelakie 'uszytki' niestety, albo i stety, są dla najbliższych i dla mnie.
A,że nikt nie podziwia ? Że mało wpisów w komentarzach ? Cóż, komentarze to na pewno jakiś wyznacznik popularności bloga, czy też 'podobania' się tego, co pisze, tego, co realizuję. Jak sama zauważasz, nie każdy czytający pozostawia po sobie ślad wpisując komentarz. Owszem, fajnie jest wiedzieć, że to, co się robi, podoba się też innym. Jednak nie ma obowiązku wpisu. :)
Sama w szczególności lubię rozmowy, które się wywiązują w komentarzach, czasami nawet nie tylko między autorem i czytającym ale między czytającymi.
Tak, udostępniam możliwość wpisu 'anonimom', bo pamiętaj, jak miło mi było, gdy mogłam sama coś wpisać blogującym, o coś zapytać, etc gdy też nie pisałam bloga. Ba, uparcie twierdziłam, że nie mam o czym pisać i pisać nie będę. ;-) Weryfikacja 'anonima' nie zależy ode mnie. Te obrazki podkłada chyba Blogger i to jego sposób na weryfikację. Mam nadzieję, że Cię nie zniechęci. ;-)
Pozdrawiam serdecznie.
Ale gdybyś się zdecydowała uszyć na sprzedaż, albo po prostu uszyła dla siebie i po czasie zdecydowała z tym rozstać, to proszę napisz. Będę starała się zaglądać do Ciebie. ;-) Fakt, nie jestem maniakiem komputerowym, więc kontaktuję się skokowo.
UsuńPozdrawiam również. :)
Zielona Iza
Bardzo oryginalna i ten piękny kolor super, wszystkie twoje sukienki bardzo mi sie podobają .Czy wykrój to z głowy czy z jakieś gazety z wykrojami.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWitaj
UsuńDziękuję. W sumie wykrój z głowy, jednak widziałam w necie podobne ubranka (ogólnie, bardzo podoba mi się taki styl) i ujęły mnie takie przeszywane zakładki, jak zrobiłam u dołu sukienki.
Pozdrawiam
mam podobne doświadczenia z miętą, może zasypanie liści cukrem dałoby bardziej miętową esencję???
OdpowiedzUsuńPojęcia nie mam. Ale chętnie przygarnę sprawdzony sposób na miętę.
UsuńPozdrawiam serdecznie