No i rozpadało się. Człowiek z natury marudny, jak ma upał, to narzeka, ale jak się ochłodzi, to też mu od razu źle. Wczoraj nie tylko zelżały temperatury, ale zimny wiatr przywlókł gwałtowną zmianę pogody. Ochłodziło się. Mocno. W nocy padało i pomimo, że ranek był sympatyczny, jak się rozpadało, tak siąpi cały czas, do teraz. Temperatura już poniżej 20 stopni.
Oczywiście zakłóciło to mój pomysł na spryskanie winorośli siarczanem magnezu (Aurora ma początki chlorozy), jednak z drugiej strony dało szansę na poczytanie, co można jeszcze tym spryskać. A można iglaki, bo brązowienie igieł też może im się z braku magnezu przytrafić. Z braku pustej butelki typu PET na razie nie przygotowałam herbatki tymiankowej. Przepis na herbatkę podpowiedziała mi znajoma z forum odsyłając tutaj. Oczywiście będę fermentować drożdże, gotowego alkoholu nie poświęcę. :-) Herbatka ma szerokie zastosowanie. Co i więc przeszkadza ja zastosować, skoro chodzi o profilaktykę. Jak wspomniałam w poprzednim poście, za płotem mam wszelakie źródło, bo sąsiad ma dość szeroko rozwinięte pojęcie 'ekologii' i hoduje na tej działce wszystko, co urosło i co się urodziło. :-( Wczoraj z myślą o bawełnie i podejrzeniu przędziorka (bo jednak pewności nie mam) kupiłam spray Agricolle. O, coś takiego.
Źródło: internet
Opis na firmowej stronie Target-u brzmi obiecująco. Jest też na mączliki (te paskudne białe motylki), z którymi też długi czas próbowałam walczyć różnymi sposobami. Bladego pojęcia nie mam, dlaczego te robale mają taką przeżywalność.
Pięknie rozkwitły juki ogrodowe. Nawet w deszczu prezentują się doskonale. Na kwiatach potrafią się pojawiać czarne mszyce, do których z wielką przyjemnością drepczą mrówki. U mnie mszyce bywają rzadko i na szczęście nie mam oporów, by je likwidować mechanicznie (zgniatając palcami) i później spłukać roślinę strumieniem wody.
Deszcz też nie przeszkodził, by rozkwitły kolejne lilie wodne w mojej wodnej 'dziurce'. W tym roku to już kolejne pąki.
Ku mojemu zdziwieniu, mimo deszczu, rozkwitła też trzykrotka ogrodowa. Ponieważ od ponad tygodnia czekałam na kolejne kwiaty, by pozbierać do farbowania solarnego i mnie deszcz nie wystraszył. W gumowych chodaczkach, z parasolem w ręku ruszyłam na zbiory. Jeszcze tylko słońca mi brak, bo jak farbowanie solarnie przystało, to bez słońca - kiepsko.
Zapisuję się do Ciebie na kurs obsługi aparatu ;-) Zdjęcia robione Sony nie wychodzą tak jak chcę. Pięknie uchwyciłaś zlane deszczem rośliny.
OdpowiedzUsuńDwukrotnie próbowałam zostawić komentarz pod Twoim postem, ale znikał za każdym razem. Powtórzę tu: cieszy mnie widok pracującego (i pasującego) wrzecionka, jestem pod wrażeniem ilości nici, które uprzędłaś tym sposobem.
Pozdrowienia ślę.
Dziękuję i zapraszam. Jeśli tylko mogę w czymś pomóc, to chętnie.
UsuńWrzecionko od Ciebie śmiga, bo poręczne. Teraz faktycznie to od Kromskich ma odczuwalną masę. Ale chwilka tylko i się przestawiam - lubię na nim skręcać dwa single z walijskiego wrzeciona. Cały czas chodzi mi po głowie potrzeba własnego wrzeciona, ale ciągle tylko chodzi. :-)))
Blogger ma faktyczne jakieś problemy. Zauważyłam, ze jak u kogoś wpisuję komentarz, a nie jestem zalogowana, to właśnie jest problem z publikacja. Po napisaniu treści niby loguje się i niby wysyła, ale w ostateczności jest się zalogowanym, a komentarza brak. Wcześniej nie było z tym problemu, można było logować się przy wysyłce.
*Pod postem z 29 czerwca, znaczy się ;-)
OdpowiedzUsuńA u mnie nie pada. Ciągle słońce, przydałby się deszczyk. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Anka
To życzę Ci deszczyku, takiego ładnego, delikatnego, prosto z nieba, bez wiatru i innych takich efektów. :)
UsuńPozdrawiam :)