Czas leci, jak nie powiem co. Półmetek wakacji. Kiedy to zleciało ? Zagonienie, to coś, co zwierzakom na bank jest obce. I dobrze, trzeba brać z nich przykład, bo.... jak mawiała moja mama 'i tak kiedyś nam d... przyklepią'.
Czarny kot, zwany Faraonem (on taki czarny, jak moja alpaka czarno-nieczarna ;-) ) wie, jak należy rozpocząć dzień. Poranek, słońce, słońce, poranek.
Wieczorem przychodzą na żarełko. Przy mnie odważy się jeść dwójka będąca na poniższych zdjęciach. Ale przychodzi jeszcze jeden, albo dwa inne koty. I na bank dożywiam dwa jeże. Ten, co kiedyś (kilka postów temu na zdjęciu) i mniejszy.
Co mnie zaskoczyło, zawsze rozpoczynają od mleka. Przypuszczalnie znajdują na innych działkach jakieś resztki jedzenia, a mleko, to na bank o tej porze roku mało kto im świeże wystawia. Mleko lubią też jeże. A, i te bardziej gustują w mięsie smażonym niż gotowanym. :-)
Słońce świeci, to i pomidory nabierają odpowiednich kolorków. W tym roku, dzięki koleżance, cieszą mnie różnokolorowo.
To pierwsze Bawole serce. Trochę uszkodzony mechanicznie po upadku rośliny podczas burzy, ale przepyszny, mięsisty, soczysty, słodki i pachnący.
Pierwszy raz mam też i czarną odmianę, Black Cherry. U koleżanki, w szklarni owoce są nieco większe.
I zółty Cytrynek. Grona długie, winogronowe, owoce małe.
I na koniec taka zabawa ze światłem. Bardzo lubię to wieczorne, które nasyca żółciami i tak jakoś energetyzuje i wycisza. Na dolnym zdjęciu widać zebrane świeże truskawki z doniczkowej, zwisającej (wcale nie zwisa).
Kolejny post będzie już bardziej twórczy.
Chyba ;-)
No ja się wcale nie dziwię, tym "Twoim" kotom i jeżom, że Cię niemal tłumnie odwiedzają, jak Ty im takie delikatesy podajesz :)
OdpowiedzUsuńPomidorki śliczne :) Pozdrawiam serdecznie.
A wiesz, że już pasqudy przebierają ! Zwłaszcza wśród suchego, bo fakt, że mając naturalne jedzenie suche zostawiają na później, bądź dla kolejnego przechodnia, to raczej normalne.
UsuńMoja przyjaciółka się śmiała widząc kartonik z kocim jedzeniem, że w życiu się by nie spodziewała, że u mnie zastanie coś takiego. :-)))
Kot (co wynika z moich doświadczeń) jest jeszcze bardziej wybrednym i przebierającym stworem niż pies. Nie pozostaje wtedy nic innego niż ograniczyć rarytasy, i to się sprawdza. Przy połowie porcji kot pokornieje i je co jest a nie szuka dziury w całym ;)
UsuńNigdy nie miałam nawet psa wszystkożernego i nie znającego umiaru, tylko właśnie takie 'francuskie pieski', więc zjawisko przebierania jakoś mnie nie martwi. Ba ! nawet cieszy, bo w sumie fakt, że pozwalają sobie przebierać, jedzą wolniej, a nie połykają w biegu świadczy o jakimś mniejszym stresie i odrobinie zaufania.
UsuńPierwszy poprzebiera, przyjdzie kolejny, zje co zostało. :-)
Asia, Ty masz prawdzistą lampę naftową ? W dzisiejszych czasach to raczej rzadkość jest. Wszędzie elektryka, a najlepiej żeby ledy były :)
OdpowiedzUsuńOd zawsze pamiętam Ciebie Asiu z psami. Hiobe, Esta, Filon. Nigdy nie było żadnego kota. A teraz koty są. No bo jeże to insza inszość.
Pomidorów to u Cię dostatek :D Dasz radę zjeść czy przerabiasz ?
Pozdrawiam Cię serdecznie (miałam napisać że "ciepło", ale przy tych obecnych tropikach to by chyba niestosowne było :) )
A gdzież tam prawdziwa ! Pewnie jakaś chińska imitacja. :-))) Fakt, że mam je (dwie sztuki) wiele już lat. Lubię palący się ogień. Jak nie mogę kominka, bo pogoda, to chociaż tak jakoś ;-) Prawda też taka, że kupiłam olej do lamp naftowych, który w opisie miał, że spalając się uwalnia jakieś nieprzyjemne dla komarów związki. Czy to prawda, nie wiem, ale też nie mam jakiś komarowych stad. W domu to jednak 'chemia' firmy na 'B' w temacie komarowym doskonale się sprawdza, tak więc ta lampa, to tak... sentymentalnie, nostalgicznie... i takie tam ...
UsuńPomidory da się zjeść, to naprawdę niewiele i do przerobienia nie ma co. :-)
no, ale nie elektryczna jest to może być i chińszczyzna. To zupełnie inne światło. Takie ciepłe, takie inne, klimatyczne. U mnie w domu taka sama chemia jak u Ciebie. Chyba nocy bym bez niej nie przezyła. Z moim uczuleniem to zaraz szpital by był gotowy
Usuńpomidoryyyy cuuuudne, moje na balkonie -jak o roku - maja zaraze ziemniaczana ehhhhh :( nie wygladja tak cudnie jak Twoje ale owocki tez sa :)
OdpowiedzUsuńWitaj :)
UsuńA wiesz, że nigdy nie miałam, ale już się nasłuchałam od różnych osób, że często miewają. Nie wiem w czym tajemnica, ale w porównaniu z sąsiadami, którzy ciągle narzekają na coś u pomidorów, jak i na małe owoce widzę, że oni zostawiają wszystkie liście (ja podrywam z dołu i często skracam górę krzewu, gdy gna w górę , jak szalony) i podlewam podłoże, nie liście. No i nie mamy towarzystwa ziemniaków, na szczęście.
Trzymam kciuki za Twoje. :)
Ten post jest też całkiem twórczy. A od kogo ja bym się dowiedziała, że jeże wolą smażone niż gotowane? Od zoologa na pewno nie! My tu tez mamy na osiedlu jeże. Młode są malutkie i nie stwardniały im jeszcze kudełki. Na widok psa jak błyskawica się zwijają. Dorosłe to już się nawet nie kulą, jak je pies obwąchuje, takie zaprzyjaźnione!
OdpowiedzUsuńJeże super są, nie ? ;-))) Te gołe ryjki, ehhh ;-)))
UsuńU mnie na osiedlu, to jednego roku dziki buszowały, całe rodziny. Jeży nie widywałam nigdy.