Pages

26 sierpnia 2013

Festiwal Smaku - Gruczno 2013 - cz.1.

Festiwal Smaku w Grucznie odbywa się corocznie w drugiej połowie sierpnia. W tym roku przypadł na weekend 24-25.08. W końcu udało mi się dojechać. Trochę z przygodami, bo za miastem nagle np. okazało się, że ... w pewnej miejscowości zdemontowano zwyczajnie most i nie było przejazdu na drugą stronę. Do dziś nie wiem, co się w piątek stało, że zwinęli most i jedyny ze znaków nieco wcześniej, to był 'ślepa ulica', a dość dziwnie wyglądał ona na tzw głównej trasie. Jechałam ostatecznie inną drogą niż planowałam, jakimiś bardzo krętymi drożynami w Dolinie Dolnej Wisły. Piękne tereny, ale tego samego nie da się powiedzieć o asfalcie. Jakieś 10 km przed miejscem imprezy jechałam już w zwartym kordonie, którego docelowym miejscem parkowania było Gruczno. Parkowanie wymagało nieco sprytu, bo organizacja parkingów taka nie do końca fajna. Jak ktoś używa nóg i nie kłopotem jest dojście na własnych kończynach w docelowe miejsce, nie musi parkować przy straganach, dał sobie radę.
Poszłam za ludem, póki co, jeszcze nie tłumem...
Teren pagórkowaty, dość rozłożysty, co później dało się odczuć w łydkach i kolanach. Pomimo mrowia ludzi, którzy pojawili się w południe (ja byłam od dziesiątej z minutami) jakoś mi nie przeszkadzali. Nie czułam się jak na giełdzie towarowej, czy wielkim handlowisku. Chyba nie było wystawcy, który nie starał się nawiązać kontaktu z zainteresowanym. I to nie było tylko chwalenie własnego towar, ale opowiadanie o tym, co robią, jak robią, częstowano dość obficie tym, co na stołach. Były też oddzielne miejsca degustacji. Porcje wcale nie tak małe. W wielu miejscach, po prostu nakładało się sobie samemu. Zdarzyły się też pojedyncze miejsca, gdzie za degustacje alkoholu należało zapłacić, moim zdaniem, to już nie degustacja, a zwykła sprzedaż małej porcji.
Ceny ogólnie wysokie. Wędliny startowały od 35 zł za kilogram, sery tę cenę przewyższały. Pajda chleba ze smalcem i kiszonym ogórkiem 3,50. Nalewki, napoje, wina, konfitury, etc w zależności od pojemności buteleczki i słoiczka, bodajże od 8 zł do 150 zł, a może i więcej. Chleby też drogie - okrągły (śr ok 16 cm) mieszany bochenek 7 zł.
Jak to w ogóle wyglądało macie poniżej. Zdjęcia na razie tylko z części spożywczej.
Startujemy.

Tutaj piec do wypieku chleba i wędzarnie. Pod słońce widać unoszące się, aromatyczne dymy.


To kramik z andrutami, pysznymi aksamitnymi waflami z Kalisza, które zdobyły I miejsce w tym roku wśród wyrobów cukierniczych.

Bardzo dużo stoisk z wyrobami pszczelarskimi, miody, miody pitne, nalewki, świece woskowe, propolis i co tam jeszcze.

 Masa też serów różnorakich. Bardzo zasmakował mi koryciński, ale zgapiłam się i ostatecznie nie nabyłam ani kawałka. Degustowałam młody koryciński i był już tak fajnie doprawiony, że wprost nie wyobrażam sobie, jak później jego smak miałby się jeszcze polepszyć. Następnym razem koniecznie muszę kupić. Może wcześniej będzie jeszcze jakaś okazja.
A tu inne stoiska z serami. Sery z różnego mleka, koziego, owczego, krowiego, mieszane w najrozmaitszych połączeniach, przyprawach, ziołach i nietypowych dodatkach  np. jak niżej, w czarnej parafinie. Poza serami, uwagę zwracał dość osobliwie wyglądający ich wytwórca (uwaga na brodę ;-) )

Wśród nalewek benedyktynka. Nalewka z 21 historycznie dobranych ziół. Dość mocna, w różnych smakach, wytwarzana przez Benedyktynów z klasztoru w Lubiniu. Kupiłam malutką, klasyczną 'od siedmiu boleści'. Oczywiście do zażywania profilaktycznie.

Przykładowe oliwy, oleje i inne napoje wyciskane i warzone. W tym, nawet olej dla psów. Bardzo mnie zainteresował, bo nie od dziś wiadomo, że podawanie go dodatkowo bardzo korzystnie wpływa na zwierzaka. Sprzedająca polecała go nie tylko dla psów, ale dla kotów, koni i innych. Tego nie mogłam pominąć.
Przetworom z owoców i warzyw nie było końca. Prezentowały się w ślicznych, bardziej, czy mniej wymyślnych słoiczkach. Mnóstwo wędlin, głównie wędzonych.
Jak przystało na taką imprezę, pieczywa full. Fajnie wyglądały bochny wypiekane na bieżąco. Było dość gorąco, więc miały dobre warunki do wyrastania. Można było kupić fragment pieczywa, zwłaszcza tego dużego, bardzo dużego, ale i małe bochenki dzielono na kawałki, bez problemów.



 Byli też goście z zagranicy. Poniżej stoisko Bułgarii.


Rano wystartował konkurs wycinania w warzywach. Startowało bodajże 5 osób, młodzi, ale już utytułowani. Szkoda, że nie doczekałam efektów końcowych. Wyjechałam wcześniej, niż ogłoszono wyniki. Wycinano w kapuście, kalarepie, marchewce i arbuzie. To pierwsze cięcia.
Dużą popularnością cieszyły się tradycyjne lody z Koronowa. Długaśna kolejka nie odstraszała. Lody w typowych smakach: waniliowe, czekoladowe, truskawkowe, jagodowe i chyba jeszcze jakieś. Termosy, w których były donoszone pamiętały czasy PRLu. 

Godziny mijały, ludzi przybywało, ale, jak pisałam tłum nie był uciążliwy. To zdjęcia z wcześniejszych godzin, później tłumowi zdjęć już nie robiłam.


A to moje łupy. Niewiele tego, ale pyszności. Kaliskie andruty (link wyżej), oscypek 'bardziej owczy' od renomowanego bacy Wojtka Komperdy, wspominana benedyktynka z klasztoru, miody pitne od Pawłowskich (litrowy trójniak i po 250 ml  półtoraka, dwójniaka i trójniaka) i bochenek chleba mieszanego z Piekarni Kurpiowskiej.

To tyle, jeśli chodzi o jedzonko. W następnym poście kilka zdjęć z innych atrakcji - trochę rękodzieła (skromnie) i kadry z pokazu pracy psa pasterskiego.



2 komentarze:

  1. O mniam, mniam :)) Absolutnie moje klimaty. W tym roku wysłałam do Gruczna rodziców, bardzo im się podobało. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że wypatrywałam trochę Ciebie, zwłaszcza w okolicach stoiska z gliną, kiedy to dziewczyna była trochę tak ubrana, że tak powiem... w klimacie. :-)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...