Pages

7 lutego 2016

Tak sobie...

Przerobiłam resztę podwójnie barwionej czesanki corriedale. 100 m w dwóch motkach, po 260 i 282 m.
W świetle lampy i w słońcu. 


Do czego to spożytkuję ? 
Pojęcia nie mam, tak jak i nie wiem, jak pokombinować, by z przysłanych tkanin (dresówek i dzianin) stworzyć coś, co chciałam. 

Przyjechały w końcu, jednak jest pomyłka w realizacji. Zamiast tej stworkowej kolorowej miała być dwubarwna. Tak się dogadałam ze sprzedającą na czacie. :) Ktoś powie, że lepiej kupować realnie. Tak, pewnie, jeśli ma się taką możliwość. Może mi ktoś odpowie na pytanie, dlaczego u mnie, w dwóch sklepach z tkaninami (tak, dwa na prawie 100 tyś miasto !), w żadnym nie ma tkanin takich, z których się w domu szyje. Czyli czysto bawełnianych, lnianych, czy jakiś dobrych mieszanych. Karina dziś na blogu pokazała swoje lniane skarby, a mnie się zaraz przypomniało, jak w latach 70-80, w których w sumie niewiele w sklepach było, co jak co, ale tkanin nie brakowało. Nie było tak wygodnych w użyciu dzianin, ale było w miarę kolorowo. Jak ktoś potrafił szyć, to dał sobie pięknie radę. By dziś coś z zamysłów zrealizować, pomimo pozornie lepszej dostępności wszystkiego, trzeba też gromadzić, jak kiedyś. Mama miała stosy, a właściwie kilometry bawełnianych koronek i wstawek. Niedawno potrzebowałam, a w pasmanterii tylko takie zwykłe sztuczne koronki. Brrr.... . Od 4-5 miesięcy szukam grubsze dresówki (gramatura ok 300) ale w jakiś wesołych kolorach, pomarańczowy, żółty słoneczny, czy ładny zielony. To, co udało mi się znaleźć, a bywało, że i piękne kolory się zdarzały, to kombinacje akrylu, czy poliestru. Fakt, dzisiejsze sztuczne włókna potrafią być szczególnie przyjazne i nie tak wredne, jak ich wcześniejsi krewni, jednak wolałabym, by były to dodatki, a nie stanowiły podstawy nitki. Ot, może i fanaberia. Cóż. ;-)

Z mniej fajnych zdarzeń, moje piątkowo-poranne zdarzenie na trasie średnicowej, którą to codziennie dojeżdżam do pracy. Przed 7 rano ruch konkretny, 4 pasy ruchu, po dwa w każdą stronę oddzielone pasem zieleni, z jednej strony dochodzi las oddzielony siatką od trasy. Niestety, nie na całej długości drogi jest siatka, a i tam, gdzie ona jest, zdarza się, że furtki wejściowe do lasu bywają niezamknięte. 
Jechałam prawym pasem, w sumie daleko nie ujechałam, gdy nagle poczułam uderzenie w tylny bok samochodu i jakiś głuchy łomot. Dość szybko mijał mnie (wyprzedzał) jakiś samochód. W pierwszej chwili pomyślałam, że coś mu się oderwało i tym dostałam. Wyszłam z samochodu i w mętnym świetle latarń, z tyłu widzę, że na pasie lewym leży... zwierzę. Zamarłam z przerażenia. To nie żadna odczepiona część samochodu mnie walnęła, a po prostu daniel, których tutaj dość dużo. Bałam się ruszyć i oglądnąć samochód, o dojściu do zwierzęcia nawet nie było mowy, bo ruch samochodowy zwariował i musiałam uważać sama na siebie. Samochód nie wyglądał źle. Gdy wróciło logiczne myślenie, dotarło do mnie, że nie ja zabiłam tego nieszczęśnika, a ten wariat, co mnie wyprzedzał i daniel musiał się od niego odbić i uderzyć we mnie. Więc w kolejności, najpierw 112, by w ogóle zgłosić zdarzenie, później jeszcze 986 (straż miejska), bo patrząc na ten zwariowany ruch, który nijak nie reagował na światłą awaryjne, jeszcze komuś by się przez to martwe zwierzę coś stało i ostatecznie zdecydowałam się na 997, bo pomna faktu, że jak jest zgłoszenie na policję, to w razie szkody, która wyjdzie później, jednak bezpieczniej. Po niespełna godzinie byłam w pracy, zmarznięta, zestresowana, z okropnym bólem żołądka, ale w sumie zadowolona, że stało się tylko tak, jak się stało. Zwierzaka żal strasznie, ale cóż... .Jeśli się wchodzi z cywilizacją na tereny leśne, to tak się dzieje. Tu nie ma chyba miesiąca, by nie było zdarzenia podobnego. Jednak spokój, który w pracy odzyskałam zachwiał się, gdy po pracy poszłam na parking i już z daleka dostrzegłam wgniecenia karoserii, o ironio, prawie niewidoczne z bliska ! Pomna oględzin porannych policji, a także i kolegi, którego poprosiłam telefonicznie o pomoc, by do mnie dojechał, że samochód ok, spanikowałam myśląc o odszkodowaniu. Ktoś spod 997, bo ponownie zadzwoniłam z zapytaniem, co mam robić, pokierował mnie na komisariat, tam po odczekaniu prawie godzinki, gdy w końcu udało mi się dojść do słowa i wyjaśnić, jestem ponownie (!) w temacie, poinformowano mnie, że to i tak mój problem, albo ewentualnie z AC i nie trzeba jakiś protokołów, czy innych oświadczeń.
Więc mam problem do ogarnięcia i pewnie od jutra zacznie się bieganie w temacie. Nie jest to duża szkoda, ale nikt za darmo tego od zaraz nie zrobi. Dla mnie brak samochodu jest problemem, bo pomimo, że w mieście jest jakaś komunikacja, o tyle głównym problemem jest dojazd do i z pracy.
Obiektywnie, w świetle tego, co się mogło stać, gdyby daniel wyskoczył mi przed maskę z prawej strony, ... nie jest źle.
Słońce dziś świeci. Ciepło nawet widać na termometrze, chociaż to takie zimne 10 st C, nie jak kwietniowe, to jak widać, grudnik woli jeszcze kwitnąć. :)


W roślinnym temacie, otworzył się kolejny storczyk. Biały, raczej duży. A będąc w markecie, nie mogłam odpuścić okazji i nie przytargać takiego przecenionego z 3 pędami. 


A, wczoraj w ramach odreagowania, smażyłam pączki. To efekt. Może nie są idealne, ale mała i pyszne. Spokojnie można zjeść kilka na raz i nie ma się kompletnie wyrzutów sumienia, :-)))


Smacznego. Starczy dla wszystkich. ;-)




10 komentarzy:

  1. No tak, zjadłabym te Twoje pączki od razu, a nie jestem łasuch. I wcale się nie dziwię, że ten przeceniony storczyk kupiłaś. Za co go przecenili? Przecież piękny jest! U mnie nic nie kwitnie, nawet te aloesy, które tak szaleńczo kwitły, po przesadzeniu juz drugi rok odmawiają współpracy w tej sprawie.
    U e-wełenki na blogu w odpowiedzi na twój komentarz zaproponowałam, że ci wyślę niebieski (właściwie w kolorze niebieskiej lawendy) cienki bluzkowy len, który u mnie zalega z powodu głupiego pomysłu sprzed sześciu lat. To nie mój kolor, a twój i owszem. Chętnie zrobię sobie miejsce, naprawdę. A jaką koronkę potrzebujesz? Wiem, że bawełnianą, ale jakiej mniej więcej szerokości i ile ma jej być co najmniej na długość? Mam tego całe wielkie pudło, chętnie też sie podzielę. I jaka ma być w kolorze, mam głównie białe i trochę ecru, ale to sobie zawsze można zafarbować. Daj znać, to przewalę kartony i spakuję.
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A bo kwiaty to bywają po prostu złośliwe. :) Jak nic. :)
      Też nie wiem, czemu przecenili. Być może przez fakt, że stał już ze 2 tygodnie (koleżanka , taki szperacz sklepowy mi doniosła), to przecenili resztę. Prawda też taka, że w piętek w Auchanie wystawili takie storczyki, że dech zapiera. Normalni, jak na wystawie jakiejś. Może nie wszystkie mnie kolorystycznie ujęły, ale ta ilość kwiatów, piękny pokrój, wielkość, co byś tylko chciała. No tylko ta cena iście walentynkowa - 43 zł :D
      Zatkała mnie Twoja propozycja, popołudniu (z domu) na spokojnie skrobnę do Ciebie. Aż nie mogę uwierzyć. :*

      Usuń
  2. Jak dobrze,że Tobie nic się nie stało.Auto można pospawać pomalować,a życia niestety nie!!! Pączusie mniam,mniam,aż ślinka leci:) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, prawda. Nie mam co narzekać. Zdrowie, życie, nie mają ceny. :)
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Malutkie pączki są takie niewinne w kaloriach. :)
    Kurcze, tak czytam o zdarzeniu z danielem. Dobrze, ze Ci się nic nie stało. Tak, jak wyżej w komentarzu, ważne jest życie i zdrowie. Resztę da się poskładać do kupy.
    Anka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano. Po pracy jadę się wycenić, bo nie wiem, czy jest sens zgłaszać szkodę. I tak leci z mojego AC.
      Tak, prawda, takie pączki nie tuczą., bo co może taki malutki pączuś ? No co ? :)
      Pozdrawiam

      Usuń
  4. Takie pączusie idą w inną dziurkę i tego należy się trzymać, aż mi ślinka pociekła.Cieszę się że nic gorszego się nie stało i że nie był to jeleń, jeden z tych co spacerowały ostatnio w moim mieście. Dziękuję za opis wzoru. Ol-ka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ! Dzięki za wyjaśnienia, jak 'pracują' pączki. :)
      U mnie też pełno jeleni, ale tych ludzkich. :)

      Pozdrawiam

      Usuń
  5. Oj, bardzo współczuję spotkania ze zwierzątkiem, dobrze że jesteś cała i zdrowa. Samochód potrzebny, wiem że ciężko się obyć bez niego nawet przez jeden dzień, jeśli trzeba dojeżdżać do pracy. Ale pączkami narobiłaś smaku, wyglądają na dobre pocieszenie w paskudnym momencie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Z samochodem jakoś się zorganizuję. Wczoraj byłam już wstępnie umówić się na prostowanie. Ma się dać odkształcić bez konieczności malowania. Dobre i to, chociaż wolałabym te kilka stów wydać na wełnę, czy tkaninę. Cóż.. zwierz nie żyje i jeszcze są koszty.

      Pozdrawiam

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...